Aktualności
[KADRA KOBIET] "Reprezentacja nie jest po to, żeby trenować i testować, tylko po to, żeby wygrywać", czyli krajobraz po turnieju w Turcji
Polki w Turcji pokonały Jordanię oraz Łotwę (po 2:0) oraz przegrały 0:1 z Meksykiem i w spotkaniu o trzecie miejsce z Ukrainą w serii rzutów karnych (po 90 minutach utrzymywał się bezbramkowy remis). – Szkoda tego meczu z Ukrainą, bo w drugiej połowie zgraliśmy naprawdę dobrze, zdominowaliśmy rywalki i mogliśmy rozstrzygnąć rezultat dużo wcześniej. O pierwszej części gry chciałbym natomiast jak najszybciej zapomnieć – przyznaje selekcjoner.
Nasze zawodniczki w konkursie „jedenastek”, decydującym o brązowym medalu, pomyliły się trzykrotnie. Do siatki trafiła tylko Emilia Zdunek. – Mamy bardzo duży problem z jakością. Poprawiliśmy organizację gry. Dużo i dobrze biegamy. Mamy przygotowanie motoryczne. Mamy schematy w ofensywie. Ale kuleje finalizacja akcji. To, że nie strzelamy aż trzech karnych, to się wkomponowuje w całość. Wiadomo, że karne to jest loteria, ale to też z czegoś wynika. Albo ktoś ma tę jakość, albo nie. Tego treningiem czy taktyką się nie nadrobi – nie ukrywa Stępiński.
Biało-czerwone w ciągu tygodnia rozegrały aż cztery mecze, w związku z czym pochodzący ze Szczecina trener musiał mocno rotować wyjściowym składem i dokładnie monitorować obciążenia piłkarek. Dodatkowo 24-osobowa kadra została bardzo przetasowana z powodu kontuzji. Do Turcji nie poleciały podstawowe zawodniczki takie jak Ewa Pajor, Paulina Dudek, Agata Tarczyńska czy Patrycja Balcerzak.
– Dla części dziewczyn, które tu z nami przyjechały, reprezentacja to jednak za wysokie progi. Ale cieszę się z tego, że są też takie, które pokazały się z dobrej strony i zgłosiły swoje aspirację do pozostania z nami. Każdy dostał tu szansę. I takie było zamierzenie. Zweryfikowaliśmy te zawodniczki, które nie były albo długo, albo w ogóle powoływane. Wiemy, kto nam pomoże w przyszłości, a kto nie. Każdy dostał od nas instrukcje, nad czym powinien pracować po powrocie do klubu. Bo kadra nie jest po to, żeby trenować i testować, tylko po to, żeby wygrywać. Trzeba się zaprezentować na najwyższym poziomie. Są takie piłkarki, które grają lepiej w reprezentacji niż w klubie. Natomiast sytuacja odwrotna, która także ma miejsce w przypadku niektórych, jest sytuacją niedopuszczalną – zaznacza selekcjoner.
Ostatecznie Polska zakończyła turniej na czwartej pozycji (na 10 drużyn). Wygrała Francja B, która w finale pokonała 2:1 Meksyk. Najlepszą pomocniczką zmagań wybrano Aleksandrę Sikorę, mimo że nominalnie jest boczną obrończynią. – Najdziwniejsze jest to, że zajmujemy dopiero czwarte miejsce, tracąc tylko jedną bramkę. I to w ostatniej minucie meczu po stałym fragmencie gry. W całym turnieju nie straciliśmy żadnego gola z akcji. Chcieliśmy popracować nad grą w obronie i nad przejściem z ataku do obrony i z tego elementu jestem bardzo zadowolony. Wiemy, jak się ustawiać, jak się asekurować, zrobiliśmy pod tym względem duży postęp. Pamiętam nasze pierwsze spotkania z Mołdawią czy Białorusią. Zawsze w pierwszych minutach przeciwnik miał sytuację bramkową i strzelał nam gola. Teraz z rywalami słabszymi bramek nie tracimy. Z mocniejszą Ukrainą gramy w jednej połowie jak zespół zdecydowanie lepszy, podobnie z Meksykiem – podkreśla Miłosz Stępiński.
Polki zaprezentowały się na tyle dobrze, chociażby w pierwszej połowie z wyżej notowanym Meksykiem, że kilka z nich wpadło w oko skautowi z Francji, obserwującemu ten mecz. – Podszedł do mnie po spotkaniu i pytał o kilka nazwisk – potwierdza tajemniczo selekcjoner. – W każdym razie dla mnie ważniejsze jest to, że wszystkie zawodniczki oddajemy do klubów zdrowe, ale też, mimo braku medalu, zbudowane tym, co udało nam się tutaj wspólnie wypracować – kończy.
Szóstego kwietnia o 17:30 we Włocławku reprezentacja w eliminacjach do mistrzostw świata Francja 2019 zagra z Albanią (wstęp wolny, transmisja Polsat Sport), a cztery dni później w Paisley pod Glasgow ze Szkocją (start 20:35 czasu polskiego).
Tekst i zdjęcia Paula Duda