Aktualności
[WYWIAD] Joanna Olszewska: debiut? Nie było czasu na nerwy
Czy Ty posiadasz układ nerwowy?
(śmiech) Chyba tak.
Debiutujesz w meczu z Włochami i wchodzisz jak po swoje. W ogóle nie było widać u Ciebie stresu.
Fakt, jakoś za bardzo się nie denerwowałam. Może trochę przed wejściem na boisko w Lublinie, ale chyba był to efekt atmosfery i tysięcy ludzi na trybunach. Nie miałam wcześniej okazji zagrać przy tak licznej widowni. Jak już jednak znalazłam się na murawie, to dodało mi to większej pewności siebie. Wiedziałam, że muszę zrobić swoje. Skoncentrowałam się wyłącznie na swoich zadaniach. Jeszcze Kasia Kiedrzynek z bramki rzuciła mi parę ciepłych słów. Powiedziała, żebym się nie stresowała i grała swoje. I jakoś poszło.
Poszło bardzo dobrze i to w obu spotkaniach.
Chyba wynikało to z tego, że… nie miałam zbytnio czasu na to, żeby się denerwować. Zarówno w pierwszym, jak i drugim meczu nie było po prostu kiedy. Szybko zostałam rzucona na głęboką wodę. Nie spodziewałam się, że wystąpię przeciwko Włoszkom. Z kolei z Finlandią już po kilkunastu minutach zastąpiłam kontuzjowaną Weronikę Zawistowską, więc nawet jeszcze nie byłam dobrze rozgrzana.
Mimo to mogłaś zaliczyć wejście smoka, bo twoim pierwszym kontaktem z piłką było uderzenie w poprzeczkę.
Zgadza się. Po rzucie rożnym piłka została wybita tam, gdzie stałam. Stwierdziłam, że dobiegnę i spróbuję uderzyć głową, mimo sporej odległości do bramki. Później jeszcze miałam jedną okazję, ale niestety bramkarka obroniła.
Spodziewałaś się po cichu tego powołania?
Wiedziałam, że trener Stępiński był na naszym meczu z Olimpią Szczecin. Nie przywiązywałam do tego jednak większej wagi. Wiadomo, że selekcjoner pojawia się na spotkaniach, obserwuje i szuka nowych osób. Nie jest to nic niezwykłego. Nie spodziewałam się jednak, że może to dotyczyć mnie.
Rozmawiał z Tobą przy okazji tego meczu?
Nie.
Duże emocje wywołał pierwszy telefon od selekcjonera?
Zadzwonił i zapytał, czy jestem gotowa, więc co miałam odpowiedzieć – jak nie, jak tak! Bardzo się cieszę, że moja praca została doceniona i że dostałam szansę pokazania się w dorosłej reprezentacji. Przyjechałam, żeby pokazać się z jak najlepszej strony, żeby dać z siebie wszystko i żeby zostać tu na dłużej.
To się chyba udało. Trener Stępiński powiedział, że szukał takiej zawodniczki jak Ty od dwóch lat i żałuje, że odkrył Ciebie tak późno. Dodał jednak, że to wynikało z pozycji, na której grasz w klubie, czyli lewej obrony, która w kadrze jest dość mocno obsadzona, a potrzebował alternatywy dla Aleksandry Sikory na prawej stronie.
Każdy trener ma swoją wizję i to nie ja decyduję o tym, na jakiej pozycji gram. Dla mnie to nie ma zresztą aż takiego znaczenia. Zawsze chcę zagrać jak najlepiej, niezależnie od tego, gdzie jestem wystawiana. Najlepiej jednak czuję się na lewej stronie.
Jak pokazały mecze z Włochami i Finlandią, na prawym boku też wcale nie czułaś się najgorzej.
To w końcu tylko lustrzane odbicie tego, co gra się na prawej stronie (śmiech). Jest lekki dyskomfort, ale myślę, że to jedynie wzmacnia koncentrację i pozwala jeszcze lepiej wejść w mecz.
Weszłaś na prawą stronę, a do pomocy została przesunięta Ola Sikora. Jak wam się współpracowało?
Brakuje nam jeszcze trochę zagrania, ale to jest normalne. Grałyśmy ze sobą pierwszy raz. Ale Ola bardzo fajnie podpowiada, dużo rozmawiała ze mną. W następnych meczach będzie na pewno dużo lepiej, jeśli nadarzy się taka okazja.
Jak wrażenia po pierwszym zgrupowaniu z seniorską kadrą?
Jestem pozytywnie zaskoczona atmosferą. Wydawało mi się, że będzie trudniej, że będą grupki i że dziewczyny nie będą zbytnio zwracały na mnie uwagi. Wiadomo – młoda, jest pierwszy raz. Ale naprawdę było super. Można było pogadać, pośmiać się. Jestem bardzo zadowolona.
Dużo dał Ci letni transfer z AZS Wrocław do beniaminka Ekstraligi, GKS Katowice?
Tak. Cieszę się z tej zmiany. Myślę, że powołanie do reprezentacji jest taką kropką nad i tej decyzji o transferze. W Katowicach mamy fajny zespół, świetną atmosferę, dobrego trenera. Z każdym kolejnym spotkaniem apetyty rosły i naszym celem na ten sezon jest pierwsza szóstka.
Rozmowa i zdjęcia: Paula Duda