Polacy po wiktorii nad Czechami również w pojedynku z „Madziarami” nie dali swoim rywalom szans. Do przerwy co prawda prowadzili zaledwie 1:0, po efektowny trafieniu tuż przed przerwą w „okienko” Mateusza Olczaka, ale w tym momencie powinno być już co najmniej 2:0. Dwóch sytuacji sam na sam z golkiperem rywali nie wykorzystał bowiem Robert Ślęczka. – Spokojnie, cierpliwie, będą kolejne sytuacje – uspokajał swoich zawodników trener Gerard Juszczak. Były jednak momenty gdy i naszemu selekcjonerowi mocniej zabiło serce. Najgroźniej pod naszą bramką było, gdy w dogodnej sytuacji znalazł się Zsolt Magyar, ale bez zarzutów w bramce spisywał się Kamil Lasik.

W drugiej połowie Polacy wykazali się lepszą skutecznością. Najpierw w 23 minucie po kolejnym rzucie rożnym i dograniu Andrzeja Musiała na listę strzelców wpisał się Arkadiusz Szypczyński, a następnie do siatki rywali trafiali raz jeszcze Olczak i Łukasz Biel. – Piłka mi po prostu dwukrotnie idealnie siadła. Nie czuje się bohaterem – skromnie wypowiadał się Olczak, którego dwa trafienia były ozdobą meczu. Ostatnie słowo w tym meczu należało do rywali. Węgrzy zmniejszyli rozmiary porażki za sprawą Petera Puspoka i Lajosa Farago. – Cieszy nas zwycięstwo i gra, bo to w końcu turniej. Dwie wygrane, realizujemy założenia taktyczne. Oby tylko tak dalej – mówił po meczu selekcjoner Gerard Juszczak.