Aktualności
[WYWIAD] Sebastian Walukiewicz: Lekcja o współpracy
Jak ważna jest współpraca dwóch środkowych obrońców?
Dopóki grałem w Polsce, to wydawało mi się, że najważniejsza jest współpraca tylko między nimi. Ale we Włoszech to myślenie zmieniłem i już najważniejsza jest praca całej linii. Od tego dużo zależy, czy któryś z obrońców złapie głębie, inny skróci pole gry. W Polsce nikt nie przykuwał takiej uwagi do pracy linii obrony, stąd po wyjeździe zmieniło się moje postrzeganie gry. Wcześniej brakowało mi pracy nad poszczególnymi formacjami, zwłaszcza linią obrony. Dzięki takim treningom łapie się automatyzmy. We Włoszech mamy dni, gdy jako obrońcy ćwiczymy sami na jednym boisku, a grupa ofensywna na drugim. Pracujemy nad asekuracją, zachowaniami, gdy piłka jest z boku, kiedy mamy złapać środek pola, być przygotowanym na dośrodkowanie przeciwnika… Tych elementów jest naprawdę sporo. Automatyzmy są ważne, ale już od trenera zależy, czy w obronie potrzebuje prawdziwego lidera, który o wszystkim decyduje. Przykładowo, w Cagliari gdy przeciwnik atakuje naszą lewą stroną, to ten lewy środkowy obrońca wyznacza linię spalonego i muszę z nim pracować. Ale jeśli akcja dzieje się na drugim skrzydle, to wtedy ja o tym decyduję i cała formacja porusza się jak ja. Podobnie jest z podpowiadaniem: czasem to ja krzyknę, czasem kolega.
Oglądając mecze, zwracasz uwagę na współpracę środkowych obrońców?
Patrzę, czy któryś ze środkowych obrońców popełnia błędy i jakie. Dzięki takiej obserwacji można się wiele nauczyć. Patrzę też głównie na pracę całej linii obrony, bo i moje spojrzenie się zmieniło. Więcej uwagi zwracam na ustawianie się bokiem względem piłki, co jest bardzo ważne na tej pozycji.
Która współpraca środkowych obrońców twoim zdaniem zawsze się wyróżniała?
Tych duetów bardzo dobrych jest sporo, ale trudno o stworzenie takiego, który byłby nie do przejścia. Zawsze wspominam Atletico Madryt, gdy drużyna Diego Simeone dochodziła do finału Ligi Mistrzów i osiągała bardzo dobre wyniki w Hiszpanii. Wówczas w środku obrony grali Diego Godin i Jose Maria Gimenez. W dzisiejszych czasach najważniejsze to mieć obrońcę, który i bardzo dobrze broni, i bardzo dobrze gra do przodu. Tak zmieniła się piłka, trzeba mieć te dwie rzeczy. Oczywiście, że defensywa jest najważniejsza, ale bez drugiej części obrońca nie wejdzie na najwyższy poziom.
Jaka jest pierwsza współpraca w środku obrony, którą sam dobrze wspominasz ze swojej dotychczasowej kariery?
Gdy wchodziłem do Pogoni Szczecin, to udało się taką współpracę stworzyć z Laszą Dwalim. Najlepiej się dogadywaliśmy, również dzięki temu, że trener Kosta Runjaić wymagał od nas dużej aktywności w wyprowadzeniu piłki, a my pod tym względem się uzupełnialiśmy: raz robiłem to ja, potem on. Sporo się też od niego nauczyłem. Przypomina mi się mecz z Lechem Poznań w sezonie 2018/19, gdy jesienią wygraliśmy 3:0 i grałem wtedy w parze z Laszą. Panowaliśmy wówczas na boisku, oczywiście Lech miał swoje sytuacje, ale graliśmy bardzo pewnie, każdy kolejny rajd od obrony dodawał mi skrzydeł.
W Pogoni współpracowałeś również w obronie z Mariuszem Malcem.
Mariusz ma podobny styl gry do Laszy, również lewonożny i potrafił dobrze wyprowadzić piłkę. Po odejściu Laszy też z nim nieźle to wyglądało. Nie dość, że fajny piłkarz, to jeszcze dobry kolega z drużyny. Coś na pewno w tym jest, że ten kontakt w szatni ma znaczenie, ale najważniejsze jest to, co na boisku. Może być tak, że w słabszy dzień jednego, drugi mu pomaga, podciąga go, ale to też kwestia indywidualna. Są przecież zawodnicy, którzy nie potrzebują mega kontaktu, by dobrze współpracować. Ktoś może być bardziej otwarty, ktoś bardziej zamknięty.
W reprezentacjach młodzieżowych współpracowałeś w U-20 i w U-21 z Janem Sobocińskim z ŁKS-u Łódź.
Pamiętam nasz pierwszy wspólny mecz: Turnieju Ośmiu Narodów z Czechami w Łodzi w kategorii U-20, który wygraliśmy 3:0. Mimo że wcześniej nigdy nie graliśmy, praktycznie się nie znaliśmy, to ta współpraca wyglądała nieźle. On miał fajny przerzut, bardzo fajnie wtedy wyglądał, pewny swego i miał bardzo dobrą lewą nogą. Dobrze go wspominam jako kolegę, graliśmy razem także w U-21. Może żaden z nas nie był takim głośnym obrońcą, zresztą przed wyjazdem do Włoch byłem bardziej cichy, choć nadal wcale nie jestem gościem, który w szatni bardzo dużo gada. Ale zmieniłem się, złapałem więcej luzu i jestem bardziej otwarty. Tylko bywa, że w meczu jestem bardzo zmęczony i nie mam siły krzyknąć, ale i ten element się u mnie poprawił.
W Cagliari najczęściej współpracujesz z doświadczonym obrońcą, Estończykiem Ragnarem Klavanem.
„Ragi” to zawodnik, z którym zawsze mogę po treningu zostać i poćwiczyć przerzuty. Pierwszy trener Eusebio Di Francesco jest bardziej od ofensywy i to jego asystent zabiera nas po treningu i znowu zaczynamy ćwiczyć grę całej linii obrony. Skracanie, głębię, asekurację, kiedy mamy wchodzić do środka pola... Z Ragim zawsze byliśmy w parze, w pokoju na zgrupowaniach, choć między nami jest spora różnica wiekowa. Mogę się od niego sporo nauczyć, bo grał w Bundeslidze, w Premier League… Jest bardzo doświadczony. Zresztą od każdego obrońcy, z którym grałem, coś wziąłem, ale od niego na pewno ustawienie bokiem. Patrzę też, kiedy doskoczyć do napastnika, a kiedy odskoczyć. Gdy już rozmawialiśmy o jego doświadczeniach, to mówił, że w Anglii praktycznie nie mieli zajęć z taktyki, bo tam mecze były co trzy dni. Był tylko czas na regenerację i gierki, więc te treningi dla niego po przyjściu do Włoch także bardzo się różniły.
Od niedawna twoim nowym kolegą z zespołu jest jeden z obrońców, którego wymieniłeś w trakcie rozmowy: Diego Godin.
Odbyłem z nim dopiero parę treningów, w dniu naszej rozmowy była gierka i byłem z nim w parze. Widać, że grał na wysokim poziomie po tym, jak rozgrywa akcje i jak się ustawia. Myślę, że jeszcze bardzo dużo się od niego nauczę i że mi pomoże tak, jak pomógł Gimenezowi w Atletico. Widać u niego ogromne poświęcenie, czy to interweniuje wślizgiem, czy włoży głowę tam, gdzie inni baliby się wejść z nogą. Zwracał mi uwagę na to, byśmy więcej do siebie mówili. Czasem, gdy przychodzi ktoś nowy do drużyny, to nie od razu się wybija, ale z nim może być inaczej. Po nim też widać rozwój, bo przecież początkowo był dosyć siermiężnym obrońcą, a teraz ma rozegranie na bardzo wysokim poziomie.
We wrześniu byłeś na swoim pierwszym zgrupowaniu reprezentacji Polski i mogłeś trenować z Kamilem Glikiem oraz Janem Bednarkiem. Co o nich powiesz?
Kamil jest podobny do Godina. Patrzyłem na te pierwsze treningi, jego poświęcenie i waleczność… Była sytuacja z Bośnią i Hercegowiną, że coś go mocno bolało, ale wytrzymał to do końca. Ma ogromny bagaż doświadczeń i na pewno mogę się sporo od niego nauczyć. Janek też już ma sporo meczów w Premier League i w reprezentacji, występował już na mistrzostwach świata. Wiem, że w Southampton gra bardzo wysoko ustawioną linią obrony, a przy takim pressingu trzeba mieć szybkich obrońców. Wystarczy przecież jedna długa piłka i już trzeba się ścigać. A on daje sobie radę w lidze, gdzie skrzydłowi i napastnicy są bardzo szybcy. Na treningach widziałem, jak agresywnie podchodzi do przeciwnika i to też mi się bardzo spodobało.
Rozmawiał Michał Zachodny
>>>POBIERZ CAŁE WYDANIE MAGAZYNU POLSKA PIŁKA. REPREZENTACYJNA JESIEŃ<<<