Aktualności

[WYWIAD] Rafał Wolski: Mam nadzieję, że pojadę do Rosji, ale nie jako turysta

Reprezentacja24.11.2017 
Rafał Wolski w rundzie jesiennej ekstraklasy jest jednym z liderów Lechii Gdańsk. Dostaje również regularne powołania do reprezentacji Polski i marzy o o wyjeździe na mundial w Rosji. 25-letni pomocnik przeszedł długą drogę, aby wrócić do formy. – Odbyłem kilka rozmów z trenerem Adamem Nawałką. Powiedział, że widzi, jakie robię postępy. Gol z Armenią miał dla mnie symboliczne znaczenie – zapewnia Wolski w rozmowie z Łączy Nas Piłka.

Ten sezon nie zaczął się dla Ciebie dobrze, ponieważ długo leczyłeś kontuzję. Pierwszy mecz w lidze rozegrałeś 11 września, a już 18 dni później znalazłeś się w gronie powołanych na spotkania eliminacji mistrzostw świata z Armenią i Czarnogórą. Zaskoczenie?
Tak. Nie spodziewałem się, że raptem po trzech meczach w ekstraklasie dostanę powołanie. To był mój drugi powrót do reprezentacji. W czerwcu byłem na zgrupowaniu przed meczem z Rumunią. Wtedy nie zagrałem ani minuty. Byłem jednym z kilku piłkarzy, dla których znalazło się miejsce... na trybunach. Po Rumunii doznałem urazu. Nie wiedziałem co dalej, czy trener Adam Nawałka znów mi zaufa. Najwidoczniej zostawiłem po sobie dobre wrażenie, bo kiedy wróciłem do zdrowia, otrzymałem kolejne zaproszenie na zgrupowanie. Sztab naszej kadry obserwuje i analizuje wszystkie treningi oraz mecze. Wiedzą, kto jak się zachowuje na boisku, czy wypełnia określone zadania. Mają wszystko czarno na białym. Porównują wyniki z klubów. W trakcie rehabilitacji ciężko pracowałem. Bardzo szybko zniknęły ślady kontuzji.

Pech chciał, że kontuzja przytrafiła się Tobie akurat wtedy, gdy byłeś w gazie. Nie podcięło Ci to skrzydeł?
Nigdy nie ma dobrego momentu na kontuzję. Każdy uraz podcina skrzydła, a zwłaszcza taki, która dotyczy kolana, jak w moim przypadku. Z drugiej strony cieszę się, że nie stało się nic poważniejszego. To było jedynie naderwanie, które nie wymagało zabiegu. Mogłem w spokoju ducha wracać do zdrowia.



Nie bałeś się, że może dla Ciebie zabraknąć miejsca w reprezentacji?
Gdy tylko trener Nawałka dowiedział się, że jestem kontuzjowany, od razu do mnie zadzwonił. Chciał wiedzieć, co się dzieje. Trzymał kciuki za szybki powrót. Mówił też, że jeśli po kontuzji będę w takiej formie, jak pod koniec poprzedniego sezonu, to mam szansę na powołanie, bo jestem na jego liście. Słowa selekcjonera przekonały mnie, że nie warto dać sobie taryfy ulgowej w trakcie rehabilitacji, tylko zabrać się do roboty, aby szybko zniwelować braki. Miałem problem z kolanem, ale nie zaniedbywałem ćwiczeń innych części ciała.

W czerwcu pojawiłeś się w drużynie narodowej po trzech latach przerwy. Wierzyłeś w to, że Twój czas w reprezentacji jeszcze nadejdzie?
Zanim moja forma zaczęła rosnąć, zaliczyłem słabe wejście do Lechii. Na początku pobytu w Gdańsku nie pokazywałem pełni swoich możliwości. Grałem poniżej oczekiwań, cały czas czegoś brakowało. Trudno, abym w takiej sytuacji myślał o kadrze. Miałem jednak nadzieję, że prędzej czy później ktoś ze sztabu reprezentacji pojawi się na meczu Lechii, w końcu trener Nawałka i jego asystenci jeżdżą po całej Polsce. Wiedziałem, że wszystko zależy ode mnie.

W listopadzie byłeś na drugim zgrupowaniu reprezentacji z rzędu. Selekcjoner się do Ciebie przekonał.
Miałem kilka rozmów z trenerem Nawałką. Powiedział, że widzi, jakie robię postępy. Wie, na co stać mnie w ofensywie, ale muszę poprawić grę w obronie. Czuję jednak, że już i tak zrobiłem w tym kierunku progres.



Z Armenią strzeliłeś pierwszego gola w kadrze. Ta bramka miała dla Ciebie symboliczne znaczenie?
Tak. Przed spotkaniem w Erywaniu miałem na koncie tylko cztery występy w reprezentacji, nie byłem na wielu zgrupowaniach, w dodatku miałem za sobą problemy ze zdrowiem. Już sam fakt, że znalazłem się w kadrze był dla mnie dużym zaskoczeniem. A tu jeszcze wchodzę na boisko i strzelam gola. Potem trener Nawałka wyjaśnił mi, że to nagroda za postawę na treningach. Liczył, że na boisku potwierdzę dyspozycję. Po tej bramce urosłem mentalnie. Fajne uczucie dostawać zewsząd SMS-y z gratulacjami. Człowiek czuje, że po coś gra w piłkę.

Jaką rolę w reprezentacji widzi dla Ciebie Adam Nawałka?
Nigdy mi nie powiedział, że mam być konkurentem dla Piotra Zielińskiego. Jestem po prostu zawodnikiem, na którego liczy. Obym tylko go nie zawodził.

W Lechii od kilku kolejek jesteś w dobrej formie.
Dobrze, że cały zespół prezentuje się coraz lepiej. Zrozumieliśmy, z czego wynikają nasze błędy, wyniki się poprawiły. Z Wisłą Płock była dobra gra i rezultat, w końcu przestaliśmy tracić bramki. No, nie liczę może tylko spotkania z Koroną Kielce... Mamy jeszcze rezerwy. Najważniejsze, że okazało się, że czołówka tak bardzo nam nie uciekła.



Jak pracuje się z Adamem Owenem?
Dużo od nas wymaga. A to dlatego, że ma świadomość, że jesteśmy dobrym zespołem. Zna nasze możliwości, zwraca uwagę na każdy szczegół, GPS wszystko mu rejestruje. Zaczynamy rozumieć jego filozofię.

Uważasz, że dobrze zrobiłeś, przenosząc się cztery lata temu z Legii do Fiorentiny?
To był trudny krok i dobra lekcja. Na co dzień trenowałem ze świetnymi piłkarzami. Stevan Jovetić gra dziś w AS Monaco, Borja Valero jest piłkarzem Interu Mediolan, Adem Ljelić też trafił do Mediolanu, a Juan Cuadrado występuje w Juventusie. W tamtym czasie w Fiorentinie byli także tak doświadczeni piłkarze, jak Luca Toni, Giuseppe Rossi czy Mario Gomez. Pod koniec pobytu udało mi się przebić do czternastki, która regularnie grała. To był mały sukces. Na pewno złym wyborem było wypożyczenie do Serie B. Dużo osób mi odradzało ten ruch. Mówili, że to nie jest piłka dla mnie. Mogłem się posłuchać...

A Belgia?
Do Mechelen przyszedłem, gdy Aleksandar Janković miał poukładaną drużynę, zanotowali kilka zwycięstw z rzędu. Zmiany w składzie były rzadkie. W środku pola rządził Sofiane Hanni, na którego trener stawiał. Później za 1,6 miliona euro Hanni odszedł do Anderlechtu. We wszystkich zagranicznych klubach, w których grałem, była duża rywalizacja. Wnioski i przemyślenia zostały.

Jeden z wniosków jest taki, że po powrocie do Polski od razu stałeś się najlepszym piłkarzem Wisły.
To tylko pokazuje, że w zagranicznych klubach nie byłem na wakacjach, a ciężko pracowałem. Wiedziałem, że kiedyś dostanę szansę. Mogłem siedzieć z założonymi rękami i czekać na nie wiadomo co, zadowolić się samym wyjazdem do fajnego kraju. A ja tak nie chciałem.



Wybiegnijmy w przyszłość. Czerwiec 2018, początek mundialu w Rosji. Oczekiwania kibiców będą duże.
Wyniki same napędziły atmosferę wokół kadry. Kibice liczą, że sukces w końcu nadejdzie, bo długo czekamy na spektakularne osiągnięcia. Mamy dobry zespół i możliwości. Turniej rządzi się swoimi prawami, jest dużo zmiennych, ale mamy swoje ambicje. Mam nadzieję, że też pojadę do Rosji, ale nie jako turysta.

Wymarzona grupa?
Możemy trafić na jedną reprezentację z Europy. Chciałbym w grupie przedstawiciela z każdego kontynentu. Nie będzie łatwo, ale pierwszy koszyk do czegoś zobowiązuje. Na 1 grudnia będę czekał z niecierpliwością. Celu minimum nie mamy, najważniejsze będzie zwycięstwo w pierwszym meczu.

Z którym z kadrowiczów trzymasz się na co dzień?
Z klubowym kolegą, Sławomirem Peszką. Złapaliśmy dobry kontrakt. Dogadujemy się na boisku i poza nim. Sławek to fajny człowiek, ma również doświadczenie w reprezentacji, pomaga mi.

Rozmawiał Piotr Wiśniewski

FOT: Łukasz Grochala / Cyfrasport

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności