Aktualności
[WYWIAD] Paweł Bochniewicz: Zawsze chcę jeść małą łyżką
Jak dowiedziałeś się o pierwszym powołaniu do reprezentacji Polski i czy było ono dla ciebie zaskoczeniem?
Tak naprawdę do końca nie widziałem, czy zostanę powołany. Owszem, docierały do mnie głosy, że jestem obserwowany przesz sztab kadry, że ta nominacja może nadejść. Ale wcale nie musi. Gdy w dniu powołań ligowych zadzwonił do mnie selekcjoner, byłem zaskoczony. Bardzo się ucieszyłem! Mam nadzieję, że wykorzystam szansę i pokażę się na tym zgrupowaniu z dobrej strony.
Czy jest debiutancka trema?
Całe życie, od zawsze, jeździłem na reprezentacje młodzieżowe. Powołanie do drużyny narodowej seniorów to jednak zupełnie inna półka i waga tego wszystkiego. Inne jest też podejście. Górę biorą emocje tego małego dziecka, które od zawsze marzyło o pierwszej reprezentacji. Na pewno adrenalina jest większa. Bardzo fajne przeżycie i mam nadzieję, że nie będzie to mój jedyny raz na kadrze.
Twoja reprezentacyjna kariera toczy się na razie wręcz modelowo.
To prawda. Grałem we wszystkich młodzieżowych reprezentacjach, szedłem szczebel po szczebelku. To bardzo dobrze świadczy o szkoleniu w Polsce. Pokazuje, że wszystko idzie w dobrą stronę. Najlepsi młodzi chłopcy są obserwowani od najmłodszych lat i prowadzeni aż do pierwszej reprezentacji. Nie tylko mój przykład zresztą o tym świadczy. Przez wszystkie szczeble w młodzieżówkach przeszli też chociażby Tomek Kędziora, Janek Bednarek, Piotrek Zieliński, Karol Linetty, Bartek Drągowski, Kamil Jóźwiak czy Sebastian Walukiewicz. W kadrach juniorskich występował też Michał Karbownik, Kuba Moder czy Sebastian Szymański. Wszyscy się znamy. Dzięki grze w młodzieżówkach dużo łatwiej było mi też od razu wejść do pierwszej reprezentacji. Wiem, co się z czym je, jak to wyglądała od środka. Podejrzewam, że dużo trudniej byłoby, gdybym teraz po raz pierwszy włożył strój z orłem na piersi, nie mając żadnego doświadczenia reprezentacyjnego.
Początek nowego sezonu jest dla ciebie wręcz wymarzony.
Wszystko układa się praktycznie idealnie. Z Górnikiem Zabrze wygraliśmy wszystkie trzy mecze, a ja strzeliłem w nich dwa gole. W lidze jesteśmy liderem tabeli z kompletem sześciu punktów, a w Pucharze Polski pokonaliśmy Jagiellonię Białystok i awansowaliśmy do 1/16 finału rozgrywek. Zostałem też kapitanem Górnika, z czego się bardzo cieszę, to dla mnie wielkie wyróżnienie. Dostałem też pierwsze powołanie do reprezentacji. Czuję, że to jest moje pięć minut i chciałbym je zamienić w trochę więcej czasu, niż tylko „te pięć minut”.
Wspomnieliśmy o świetnej postawie Górnika w PKO Ekstraklasie. Warto zaznaczyć, że w Zabrzu zaczęliście grać w tym sezonie trójką środkowych obrońców i wszyscy są teraz powołani do reprezentacji. Ty do pierwszej, a Przemysław Wiśniewski i Adrian Gryszkiewicz znaleźli się w kadrze U-21 trenera Czesława Michniewicza.
Tak, występujemy trójką środkowych obrońców i na pewno jest to coś innego niż granie dwójką stoperów. Trener Marcin Brosz tak to sobie ułożył, zobaczył, że mamy w klubie więcej zawodników pod taką taktykę i ten profil grania. Wypada tylko się cieszyć, że razem z Przemkiem i Adrianem zostaliśmy powołani do kadry, bo im więcej reprezentantów w Górniku, tym silniejszy będzie Górnik. Mam nadzieję, że ta tendencja już się utrzyma.
Obserwując mecze Górnika, widać, że zwłaszcza ty świetnie odnajdujesz się w systemie z trójką środkowych obrońców.
Grałem w tym systemie nie raz, nie jest dla mnie nowością i dobrze się w nim czuję. Nie jest jednak tak, że skoro Górnik wygrywa, to nie popełniamy błędów w obronie, bo je robimy. Jest jeszcze wiele do poprawy. Akurat z trójki stoperów w klubie mam największe doświadczenie, ale jestem też najstarszy. Dlatego gram na środku, aby móc zarządzać linią obrony i korygować również moich młodszych kolegów. Nie oznacza to jednak, że ja spisuję się w tym systemie idealnie. Oglądam i analizuję swoje mecze, czasem łapię się za głowę, że zrobiłem tak, a nie inaczej. Nie raz dostrzegam też jednak, że zachowałem się fajnie, zrobiłem dwa kroki w lewo i dzięki temu piłka spadła mi wprost pod nogi. Muszę i chcę się cały czas doskonalić. Kto się bowiem nie rozwija, ten stoi w miejscu.
Umiejętność gry w defensywie to nauka, jaką nabyłeś w młodym wieku we Włoszech i Hiszpanii?
Zwłaszcza we Włoszech można się było wiele nauczyć o defensywie. Tam też poznałem system gry trójką w obronie. Widziałem ostatnio wywiad z Sebastianem Walukiewiczem i on także podkreślał, że wybrał Cagliari Calcio ze względu na możliwość poznania taktyki i żelaznej defensywy, bo w Italii z tego słyną, zwracają na to szczególną uwagę. Jeśli ktoś chce szlifować swoją grę w obronie, Włochy są idealnym miejscem do rozwoju.
Pasjonuje cię analizowanie gry, a o intuicji, nadrabianiu czasu i sile nawyku opowiedziałeś ostatnio Łączy Nas Piłka w naszym cyklu „Jak czytać grę?”. Okazuje się, że spoglądasz nie tylko na środkowych obrońców, ale również na napastników.
Myślę, że to jest takie zboczenie zawodowe i wielu piłkarzy ma dokładnie tak jak ja. Środkowy napastnik zawsze będzie patrzył na najbardziej wysuniętego atakującego, a środkowy pomocnik na rozegranie. Jeśli chodzi o te mecze, w których grają drużyny z wyższego poziomu niż mój, to oglądam na przykład Paris Saint-Germain i bardzo dobrym obrońcą jest moim zdaniem Presnel Kimpembe. Nie ukrywam, że patrzyłem na jego zachowania. Obserwuję również innych stoperów, ale także napastników, bo lubię wiedzieć, na kogo będę grał. Oczywiście, zawsze najlepiej rywalizować jest z tymi samymi rywalami, bo jak już z kimś walczyłeś, to wiesz, czego mniej więcej możesz się spodziewać. Nie jestem jednak wyjątkiem, wielu piłkarzy tak robi.
Ty masz jednak prywatnego analityka, który pomaga ci patrzeć na twoją grę. Częściej się zgadzacie, czy kłócicie?
(śmiech) Czasami rację ma Rodrigo (analityk – red.), a czasami ja. Rozmawiamy o tym, jak ja widzę daną sytuacją z boiska, a on mówi, jak to wyglądało z góry, z poziomu trenera. Zawsze próbujemy znaleźć optymalne rozwiązanie, bym jak najlepiej na tym wychodził.
Powiedz z ręką na sercu, czy analizowałeś stoperów reprezentacji Polski? Na pewno zauważyłeś, że z kadry wypadł Michał Pazdan, a klubu nie ma teraz Thiago Cionek. Tu pojawiła się szansa dla ciebie.
W reprezentacji jest dwóch środkowych obrońców, którzy są pewniakami na swoich pozycjach. Mowa oczywiście o Kamilu Gliku i Janku Bednarku, którzy grają zresztą bardzo dobrze. Nie będę ukrywał, że obserwowałem innych piłkarzy, którzy mogliby zagrać w defensywie, chociażby tych, których wymieniłeś. Wiedziałem, że selekcjoner będzie teraz szukał alternatyw na tej pozycji, chciał postawić na kogoś młodszego, bardziej perspektywicznego. Miałem nadzieję, że rzuci okiem również na mnie, bo jestem jednym z obrońców młodego pokolenia, którymi trener powinien teoretycznie zastępować tych starszych zawodników. To normalne, każdy kto interesuje się polską piłką, ten to widzi.
Jakie widzisz więc szanse na swoją grę w meczach z Holandią oraz Bośnią i Hercegowiną?
Nie będę wymyślał, że przyjechałem na kadrę po to, aby posadzić na ławce Kamila Glika i wyjdę z Holandią w pierwszym składzie, bo tak najprawdopodobniej nie będzie. Chcę po prostu zobaczyć, jak funkcjonuje pierwsza reprezentacja, podpatrzeć bardziej doświadczonych kolegów i z czasem budować sobie coraz to lepszą pozycję w drużynie. Myślę, że takie podejście jest jak najbardziej ok. Moja narzeczona Ala zawsze się śmieje, że moje najmądrzejsze powiedzenie jest takie, że lubię jeść małą łyżką. Taka jest jednak prawda! Nie będę próbował robić rzeczy o sto kroków do przodu, a po prostu skupiam się na kolejnych celach i chcę je realizować. Cieszę się, że dostałem powołanie do reprezentacji Polski i będę blisko topowej piłki. Na wyciągnięcie ręki mam zawodników z najlepszych klubów na świecie. Mecze z Holandią oraz Bośnią i Hercegowiną w Lidze Narodów zapowiadają się bardzo ciekawie, również będzie na kim zawiesić oko, szczególnie w tej pierwszej ekipie.
W czwartek przyleciałeś z reprezentacją do Amsterdamu na mecz Ligi Narodów. Paradoksalnie możesz jednak w Holandii zostać na dłużej…
Nie będę ukrywał, że mam ofertę transferu do SC Heerenveen, która pojawiła się kilka tygodni temu. To dosyć dobra oferta. Patrząc przez pryzmat tego, że już za cztery miesiące mogę podpisać umowę z nowym klubem i Górnik nic na tym nie zarobi. W Zabrzu wiedzą, że nie podpiszę nowej umowy, dlatego staramy się znaleźć złoty środek, aby wszyscy byli zadowoleni. Bardzo prawdopodobne jest to, że zostanę w Holandii na dłużej, ale nie jest to jeszcze przesądzone.
Czujesz, że to dobry moment, aby ponownie wyjechać z Polski?
Rozegrałem w Górniku dwa i pół sezonu, wystąpiłem w ponad 90 meczach. Czuję, że jestem przygotowany pod względem umiejętności, doświadczenia, a także mentalnie i psychicznie na kolejny krok. Transfer do Holandii może nie będzie jakimś dużym skokiem, ale na pewno takim pośrednim krokiem do tego, aby kiedyś wejść na wyższy poziom. Jeśli uda się przejść do SC Heerenveen, to będzie fajnie. Jeśli nie, poczekam jeszcze jakiś czas. Moim celem zawsze, od małego, była gra za granicą. Chcę spełniać swoje marzenia.
Rozmawiał Paweł Drażba
Fot.: Cyfrasport