Aktualności
[WYWIAD] Damian Kądzior: Moja gra jest bardziej urozmaicona
Twoje dwa sezony w Dinamie Zagrzeb można streścić do tytułu: „W pogoni za liczbami”.
I miałbyś w tym sporo racji. W drugim sezonie zrobiłem jeszcze lepsze statystyki, chociaż w pierwszym roku zabrakło mi tylko dwóch bramek do double-double, co osiągnąłem w samej tylko lidze w zakończonej właśnie kampanii. Ze wszystkimi rozgrywkami ten wynik to: trzynaście goli i jedenaście asyst. Drugi rok z rzędu jestem najlepszym asystentem ekstraklasy chorwackiej. Do tego wiele wyróżnień, nominacji do najlepszej „jedenastki”. Fajnie mieć świadomość, że ktoś docenia twoją pracę na boisku. W piątek ruszamy z przygotowaniami do nowego sezonu. Ja już trenuję od kilku dni, z powodu kontuzji wcześniej wyjechałem na urlop, wróciłem do Zagrzebia i rozpocząłem treningi indywidualne. Skoro nowe przygotowania to czas na wyznaczenie sobie nowych celów. Nie mogę się zadowalać tym, co zrobiłem. Jasne, doceniam to, natomiast w piłce liczy się to, co tu i teraz. Niedługo nikt już nie będzie pamiętał jak grałem w poprzednim sezonie.
Piłkarz broni się liczbami. Skoro pobiłeś swój i tak już bardzo dobry wynik z sezonu 2018/2019, to tym lepsze świadectwo sobie wystawiłeś?
To rzadko spotykane, aby Polak w swoim pierwszym roku gry za granicą był podstawowym piłkarzem, grał w większości meczów. Ja uzbierałem 40 spotkań, zaliczyłem osiem trafień, miałem jedenaście asyst. Mega sezon! Co zatem powiedzieć o następnym? Fantastyczny! Wychodziło mi praktycznie wszystko. Szkoda tylko tej końcówki, kiedy nie wyglądaliśmy już tak dobrze. Mam świadomość, że w Chorwacji docenia się moją grę. To wymowne, skoro jako jedyny obcokrajowiec jestem w rankingach na najlepszego zawodnika zespołu. Docenia mnie też klub, który w kwietniu dał mi nowy, trzyletni kontrakt. Czuję się spełniony, ale też głodny, by iść naprzód.
Robiąc jeszcze lepsze statystyki? Cele można zaplanować i je stopniowo realizować, a jak jest z bramkami i asystami? Ustawiasz w głowie odpowiedni tryb, przełączasz i idzie samo?
Przede wszystkim przed nowym sezonem nie mogę myśleć, że coś muszę, na przykład mieć lepsze statystyki. To spowoduje efekt odwrotny od zamierzonego. Ja nic nie muszę, tylko chcę. Chcę się rozwijać, być każdego dnia lepszą wersją samego siebie. To jest wyznacznik mojej pracy. Największą satysfakcję sprawia mi fakt, że co sezon jestem regularny. Czy to w Dolcanie, Wigrach Suwałki, Górniku Zabrze, czy w Dinamie miałem minimum te dziesięć goli lub asyst na sezon, nie mówiąc już o double-double. Mam zasadę, aby skupiać się na każdym kolejnym treningu, w którym staram się ciągle coś polepszać w swojej grze. Cieszę się, że jestem zdrowy, że omijają mnie kontuzje. Drugi sezon w Chorwacji był dla mnie trudniejszy, bo rywale lepiej mnie znali. Wiedzieli, że jestem dobrym zawodnikiem, obroniłem się na boisku. Udało mi się przebić indywidualne osiągnięcia sprzed roku, jest z tego powodu radość.
Podoba mi się określenie double-double w piłce, zaczerpnięte ze Stanów Zjednoczonych. W NBA najlepszym wyznacznikiem gry danego koszykarza jest triple-double, na który składają się punkty, zbiórki czy asysty.
W futbolu jest taka statystyka jak asysty drugiego stopnia. Gdybym je sobie doliczył, to zakręciłbym się w okolicy triple-double. Nie mogę jednak tylko skupiać się na liczbach, nawet jeśli jako jedyny Polak grający za granicą osiągnąłem takie statystyki. Widzę po sobie, że moja gra poszła do przodu, jest dużo bardziej urozmaicona. Strzelam gole także prawą nogą, głową. Asystuję dwoma nogami. Nawet analizując siebie na InStacie, zauważyłem, że wygrywam więcej pojedynków. W piłce najpiękniejsze jest to, że każdego dnia możesz się rozwijać i tak na dobrą sprawę nigdy nie wiesz, gdzie jest twój limit. Ja własnego limitu nie znam. Następny sezon to kolejne wyzwania, okazje do kolejnych osiągnięć.
Sezon zakończył się dla ciebie przedwcześnie. Ostatni raz na murawie pojawiłeś się 12 lipca w meczu 34. kolejki z Hajdukiem Split, w którym doznałeś kontuzji.
Kiedy stało się jasne, że zostaniemy mistrzem, mój licznik minut na boisku nie rósł już tak bardzo. Od tej pory rozegrałem bodajże 40 procent możliwego czasu. To duża dysproporcja w porównaniu ze wcześniejszą fazą sezonu, gdy średnio co 100 minut miałem udział w bramce Dinama. Urazy w piłce się zdarzają, nawet nosa. Taki uraz to jak agrafka. Całe szczęście, że nie doznałem poważniejszej kontuzji. Nie miałem problemu z kolanem, czy nogą, dziękuję więc panu Bogu, że to był tylko złamany nos. Całej sytuacji ze zderzeniem nie pamiętam. Oglądałem ją dopiero na powtórce.
I?
Skakałem do głowy z dwoma przeciwnikami, jeden z nich chciał mnie przeskoczyć i trafił mnie kolanem w nos. Straciłem przytomność, doznałem wstrząśnienia mózgu. Nos złamałem w dwóch miejscach. Próbowali mi go nastawić pierwszego dnia, ale ze względu na wstrząśnienie musieliśmy z tym poczekać. Dostałem kroplówkę, nazajutrz zrobiono mi zabieg. Przed trzy dni byłem pod kontrolą lekarzy, nie mogłem nawet z domu wychodzić. Po kilku dniach dostałem zgodę na wyjazd do Polski. Odwiedziłem rodzinny Białystok. Spędziłem super czas ze znajomymi i rodziną. Szkoda, że tylko pięć dni. Musiałem wrócić na ostatni mecz sezonu. Niedawno rozpocząłem treningi indywidualne. Jeszcze przez kilka dni będę musiał odpuścić zajęcia z piłką, żebym nie daj Boże nie dostał w głowę. Do tej pory wszystkie pozostałe czynności wykonuję w pełnym zakresie.
To teraz tylko czekać na powołanie na wrześniowe mecze reprezentacji Polski?
Jeśli zostanę zaproszony na zgrupowanie, to chcę do tego czasu wypracować jak najwyższą formę. Jestem gotowy, dla reprezentacji to przyszedłbym i piechotą z Zagrzebia.
Jesteś zadowolony z sezonu reprezentacyjnego?
Drużynowo – tak: mimo problemów udanie zakończyliśmy kwalifikacje, indywidualnie – trudno być zadowolonym. Zagrałem tylko w jednym meczu eliminacji mistrzostw Europy z Izraelem. 13 minut, za to z debiutanckim golem w kadrze. To jest jednak reprezentacja, w której nie każdy może zaistnieć. Uważam, że swoją postawą zasłużyłem na więcej. Gram w mocnym europejskim klubie. Nie występuję, moje statystyki mają wpływ na Dinamo, które sprzedaje zawodników za 10-15 milionów euro. Mam nadzieję, że dostanę kolejną szansę w reprezentacji. Walka na boisku za swoją ojczyznę to najpiękniejsza rzecz, jaką może piłkarz robić.
Na arenie europejskiej miałeś też okazję pokazać się w dwóch meczach eliminacji Ligi Mistrzów oraz dwóch pojedynkach fazy grupowej Champions League.
Moja przygoda z piłką to ciągłe czekanie na coś. Musiałem na wszystko zapracować, nigdy niczego nie dostałem za darmo. Jak długo czekałem na swoją szansę w ekstraklasie, tak ją wykorzystałem. W kadrze dostałem nagrodę w postaci bramki z Izraelem. W Lidze Mistrzów, w starciu z jedną z najlepszych drużyn świata, zaliczyłem chyba najpiękniejszą asystę w życiu. Ten obrazek zostanie mi w pamięci na zawsze. Nikt nie zabierze mi emocji związanych ze słuchaniem hymnu Ligi Mistrzów z wysokości murawy. Dla takich chwil gra się w piłkę. Doceniam to, gdzie jestem. Doceniam każdy moment w reprezentacji, w Dinamie. Tylko moi najbliżsi wiedzą, ile wyrzeczeń mnie to kosztowało, żeby trafić do Dinama. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, zatem muszę wyżej zawiesić sobie poprzeczkę, żeby nie stać w miejscu.
Rozmawiał Piotr Wiśniewski