Aktualności

[WYWIAD] Bartłomiej Drągowski: To będzie dla mnie wielka lekcja

Reprezentacja03.09.2020 
Po bardzo dobrym sezonie w barwach ACF Fiorentiny we włoskiej Serie A Bartłomiej Drągowski został powołany do reprezentacji Polski na wrześniowe mecze z Holandią oraz Bośnią i Hercegowiną w ramach rozgrywek Ligi Narodów UEFA. Dla 23-letniego bramkarza to druga nominacja do drużyny narodowej od selekcjonera Jerzego Brzęczka. Wciąż czeka jednak na debiut w biało-czerwonych barwach. – Powołanie to dla mnie ogromny zaszczyt i wyróżnienie. Przyjechałem na zgrupowanie po naukę – powiedział w rozmowie z Łączy Nas Piłka Drągowski.

Czy czujesz się debiutantem na zgrupowaniu reprezentacji?
Można powiedzieć, że tak. Co prawda byłem już powołany do kadry przez selekcjonera Jerzego Brzęczka na mecze Ligi Narodów z Portugalią i Włochami, ale to było w październiku 2018 roku, a dwa lata to w życiu i piłce bardzo dużo czasu. W obu spotkaniach rozgrywanych na Stadionie Śląskim w Chorzowie siedziałem na ławce rezerwowych, jeszcze czekam na debiut w biało-czerwonych barwach. Nie powiem jednak, że czuję się w drużynie jakoś bardzo obco, ponieważ z wieloma chłopakami obecnymi na zgrupowaniu grywałem już w kadrach młodzieżowych. Z kilkoma innymi poznałem się podczas meczów klubowych. Powołanie do reprezentacji narodowej to dla mnie ogromny zaszczyt. Móc przebywać w tej drużynie, z tym sztabem, z tymi zawodnikami – to wyróżnienie. Selekcjoner uznał, że mnie teraz potrzebuje, więc stawiam się i jestem. Możliwość potrenowania przez ponad tydzień z najlepszymi polskimi piłkarzami może mi dać bardzo wiele. Chcę jak najwięcej wyciągnąć z tego zgrupowania.

Będziesz mógł podpatrzeć z bliska Wojciecha Szczęsnego, Łukasza Fabiańskiego i Łukasza Skorupskiego. Rywalizacja o bycie bramkarzem reprezentacji, nawet tym rezerwowym, jest ogromna.
To prawda, nasi bramkarze prezentują światowy poziom. Selekcjoner ma na pewno wielki, ale pozytywny ból głowy, na kogo postawić. Wszyscy znają i doceniają klasę Wojtka Szczęsnego oraz Łukasza Fabiańskiego. Jest Łukasz Skorupski, jestem ja, ale mamy także świetne zaplecze w reprezentacji Polski do lat 21. Wystarczy spojrzeć na kluby, w których występują golkiperzy z młodzieżówki: Liverpool FC, Paris Saint-Germain, AS Monaco… To może robić wrażenie. Na pozycji bramkarza mamy wielki potencjał i zdaję sobie sprawę z tego, że nie tak łatwo będzie wskoczyć między słupki w reprezentacji. Dlatego bardzo się cieszę, że znalazłem się w gronie czterech powołanych golkiperów na wrześniowe zgrupowanie. To będzie dla mnie wielka lekcja. Co prawda przeciwko Szczęsnemu czy Skorupskiemu miałem już okazję grać w Serie A, ale to nie to samo, co możliwość zobaczenia ich w treningu, podpatrywania na co dzień. Przyjechałem tu po naukę.



Twój przykład idealnie pokazuje, że czasami warto jest zrobić w życiu krok w tył, aby później wykonać dwa do przodu. W bardzo młodym wieku wyjechałeś do Włoch, ale przez trzy sezony w ACF Fiorentinie byłeś rezerwowym, rozegrałeś zaledwie siedem spotkań w Serie A. Dopiero wypożyczenie do Empoli FC dało ci możliwość regularnych występów i udowodnienia swojej wartości.
Każdy ma swój pomysł na karierę. Nie zawsze wyjdzie nam tak, jakbyśmy chcieli, ale cały czas trzeba w siebie wierzyć i walczyć. W pierwszym sezonie po przyjściu do Fiorentiny nie spodziewałem się cudów. Chciałem po prostu zobaczyć, jak wszystko funkcjonuje w zagranicznym klubie, jak trenuje się we Włoszech, jak wygląda od środka wielka Serie A. Wiedziałem, że będę potrzebował trochę czasu, aby poznać nowe realia i się do nich dostosować. Liczyłem oczywiście, że dostanę mecz na pokazania się. Miałem wystąpić w spotkaniach Pucharu Włoch, ale szyki pokrzyżowała mi kontuzja. Wiedziałem, że muszę ciężko pracować i czekać na swoje szanse, ale kiedy te nie przychodziły w drugim i trzecim sezonie na Stadio Artemio Franchi, zaczęła pojawiać się frustracja i zniecierpliwienie. Motywacja leciała w dół, nie miałem na nic chęci. Tak, teraz wiem, że nie na tym to polega. Powinienem mieć wówczas jeszcze więcej motywacji, cierpliwości i chęci udowodnienia wszystkim, że się mylą. Wtedy jednak nie umiałem jeszcze tak zareagować. Szukałem wyjścia z tej sytuacji, zastanawiałem się nad powrotem do Polski, do Jagiellonii Białystok. Potem obojętne było już dla mnie, gdzie trafię, byle tylko w końcu zacząć grać. Nie tak łatwo jednak znaleźć klub, który na ciebie postawi, gdy tyle czasu jesteś bez rytmu meczowego.



Pokora i cierpliwość – to chyba właśnie te słowa słyszałeś wtedy najczęściej. Irytowały?
Na pewno. Najczęściej słyszałem, że muszę być cierpliwy. W młodym wieku jest jednak ciężko tak długo czekać na swoją szansę i cały czas być gotowym, by ją wykorzystać. Nie radziłem z tym sobie w Fiorentinie. Popełniałem wiele błędów, moje reakcje nie były najlepsze. Nie tylko jeśli chodzi o boisko, ale i samo podejście do życia, zawodu. Jestem taki, że jak się już nakręcę, to nie podejmuję najlepszych decyzji. Zacząłem mocno pracować z psychologiem, Damianem Salwinem. Wspólnie potrafiliśmy poukładać w mojej głowie. Nabrałem trochę spokoju, nauczyłem się świadomie i racjonalnie patrzeć na dane sytuacje, nie podejmować pochopnych decyzji. Salwin zaczął mnie przygotowywać to powrotu do gry. Zapewniał, że prędzej czy później to nastąpi i muszę być gotowy.

Pod koniec stycznia 2019 roku z propozycją półrocznego wypożyczenia zgłosiło się Empoli FC.
To wypożyczenie było dla mnie ostatnią deską ratunku. Podchodziłem do niego na zasadzie, że ja już nie mogę, ale wręcz muszę zacząć grać w piłkę. Dzięki Damianowi potrafiłem pokazać to, na co liczyłem i na co tyle czasu czekałem. Gdy dostałem szansę w Empoli, udowodniłem wszystkim, że nie zapomniałem jak się broni i że jednak coś znaczę. Wiem, że w przeszłości popełniałem wiele błędów, ale najważniejsze, że wyciągnąłem z nich wnioski. Salwin pomógł mi wyjść z głębokiej dziury, miał największy wpływ na mój rozwój za granicą. To m.in. dzięki niemu jestem dziś tu, gdzie jestem.

W rundzie wiosennej rozegrałeś w barwach Empoli 14 meczów w Serie A, trzy razy zachowałeś w nich czyste konto, a w spotkaniu z Interem Mediolan obroniłeś nawet rzut karny.
Trener Giuseppe Iachini to kolejna osoba, której wiele zawdzięczam. Dzisiaj pracujemy razem w Fiorentinie, ale w sezonie 2018/2019 to właśnie on postawił na mnie w Empoli. Wyciągnął rękę, gdy tego potrzebowałem. Starałem się za to odwdzięczyć jak najbardziej w każdym meczu. Do ostatniej kolejki biliśmy się o utrzymanie, ale ostatecznie spadliśmy z Serie A. Wypożyczenie do Empoli dało mi jednak drugie życie, na nowo otworzyło drzwi do świata piłki.



Po sezonie odebrałeś telefon z Fiorentiny. Usłyszałeś, że w klubie chcą, abyś wracał i będziesz pierwszym bramkarzem. Poczułeś wtedy satysfakcję?
W tamtym momencie w mojej głowie było mnóstwo myśli. W Fiorentinie nastąpiła zmiana właściciela, zmienił się cały klub, dyrektorzy. Ze starej ekipy zostało już tylko kilka osób, w tym ja. Postanowiłem, że chcę wziąć udział w nowym rozdaniu.

Słusznie! W minionym sezonie byłeś niekwestionowanym numerem 1 w bramce „Violi”. W Serie A zagrałeś w 31 meczach, miałeś osiem czystych kont. Dodajmy, że  obroniłeś także dwa rzuty karne.
Szkoda jedynie, że kontuzja pleców nie pozwoliła mi dokończyć sezonu. Zajęliśmy dziesiąte miejsce w lidze. Nie były to jednak jakieś rewelacyjne rozgrywki, po których mógłbym być zachwycony. Wiem, że potrafię więcej i mogę grać zdecydowanie lepiej. Chcę to pokazać już w przyszłym sezonie.

Byłeś bardzo chwalony przez włoskie media za swoje występy. Na Stadio Artemio Franchi również są z ciebie zadowoleni, stąd propozycja przedłużenia kontraktu do czerwca 2023 roku, którą przyjąłeś.
W klubie pokazano, że wiążą ze mną przyszłość. Mogę być tylko za to wdzięczny i nadal ciężko pracować. Musiałem sporo przejść i przecierpieć, aby znaleźć się w tym miejscu, w którym jestem. Pamiętam o tym. We Włoszech bardzo mocno rozwinąłem się pod względem mentalnym. Nauczyłem się umiejętnie reagować na niespodziewanie wydarzenia. Wcześniej bardzo często miałem z tym problem, ta reakcja nie była najlepsza. Wyciągnąłem jednak wnioski i nie chcę popełniać więcej błędów.



„Mamy zakład: Drągowski musi dotrzeć do reprezentacji Polski” – zdradził na łamach FirenzeViola.it. Joe Barone, prawa ręka właściciela Fiorentiny, Rocco Commisso. Wyjaśnisz o co chodzi z tym zakładem, skoro rozmawiamy na zgrupowaniu drużyny narodowej?
Taki był nasz cel, żebym trafił do tej reprezentacji. To wielkie wyróżnienie nie tylko dla zawodnika, ale i również jego klubu. W Fiorentinie są zadowoleni, że się rozwijam i spełniam swoje marzenia.

A jakie są twoje cele i marzenia na to zgrupowanie?
Dobrze funkcjonować w grupie, dawać z siebie wszystko na treningach i po prostu jak najwięcej nauczyć się od każdego, a później wprowadzać to do swojego życia. Nie powiem, że muszę zadebiutować, bo nie. Wiem, jaka jest konkurencja na mojej pozycji. Dla mnie spełnieniem marzeń jest już to, że jestem na zgrupowaniu z chłopakami, których kiedyś oglądałem w telewizji. Jeszcze niedawno mówiłem do nich na „pan”, a dziś jesteśmy na „ty”.

Rozmawiał Paweł Drażba

Fot.: Cyfrasport

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności