Aktualności

Ten ostatni krok. Jak pokonać Czarnogórę?

Reprezentacja08.10.2017 
Czarnogóra, czyli niedzielny rywal reprezentacji Polski, choć osłabiona i rozbita po porażce z Danią, nigdy w dotychczasowych starciach nie była łatwa do pokonania. Jednak to ostatnie spotkanie, prawdziwy finisz eliminacji zależy już tak naprawdę wyłącznie od tego, jak zaprezentują się biało-czerwoni, a nie co potrafią ich przeciwnicy. Początek spotkania o godz. 18, do awansu na mundial wystarczy drużynie Adama Nawałki punkt.

Sprawić frajdę Lewandowskiemu

Takiej frajdy z gola strzelonego z kilku metrów do pustej bramki już dawno Robert Lewandowski nie miał. Ale kto myśli, że do uzupełnienia hat-tricka z Armenią wystarczyło dołożyć napastnikowi nogę, ten mocno się pomyli. Bo Lewandowski taką akcję wyprosił, wychodził i wygadał: np. w rozmowach o boiskowej współpracy z Kamilem Grosickim. Wreszcie w rozegraniu to jemu stworzono miejsce i sytuację, a nie on poświęcał się dla kogoś.

Przypominając sobie wszystkie gole Lewandowskiego z obecnych eliminacji tak naprawdę raz można było powiedzieć o podobnej sytuacji: przy bramce zdobytej z Dania rok temu na Narodowym. Wtedy również z lewej strony zagrywał Grosicki, a napastnik znalazł się tam, gdzie być powinien. Później mieliśmy festiwal stałych fragmentów wykonywanych lub wykańczanych przez Lewandowskiego.

To nadal spora sztuka strzelić z wolnego tak, jak zrobił to w Erywaniu. – Ale podkręcił, ale to przeszło… - zachwycał się Piotr Zieliński, przecież piłkarz o świetnej technice. Jednak chęć strzelenia gola po akcji zespołowej pokazuje też, że Lewandowski myśli o zespole: im więcej będzie takich zagrań, tym mniej ludzie będą utożsamiać osiągnięcia reprezentacji z jednym zawodnikiem.

Wykorzystać mocne ogniwa

Do tej pory w kontekście najmocniejszych ogniw kojarzyliśmy w reprezentacji kilka współprac duetów: Kamila Glika z Michałem Pazdanem, Arkadiusza Milika z Robertem Lewandowskim, a przede wszystkim Łukasza Piszczka z Jakubem Błaszczykowskim. Jednak to tej ostatniej pary w meczu z Armenią doszedł Piotr Zieliński. Chłopak od nich dziewięć lat młodszy, ale nie tylko dzięki temu „odmładzający” niezastąpione prawe skrzydło kadry.

Oglądaliśmy ewolucję w grze Błaszczykowskiego i Piszczka: pierwszy z czasem mniej dryblował, a częściej odbierał piłkę, drugi przez rozwój taktyczny również lepiej ocenia sytuację na boisku. Dlatego ich wspólna gra się różni wobec tego, co kibice oglądali w meczach Borussii. Coraz więcej kombinacji, niż zrywów, coraz częściej sprinty wykonywał Piszczek. Ale w końcu do lepszych efektów potrzebowali wsparcia – i tak z duetu zrobił się tercet.

Zieliński jest do tego idealny, bo na prawej stronie robi małe Napoli. Nie chodzi tylko o pierwszego gola w Erywaniu, ale też akcję na ostatniego: kilka szybkich podań na małej przestrzeni, aż najbardziej skrajnie ustawiony zawodnik ma miejsce na rajd i otrzymanie prostopadłego podania. Jest „technicznie”, cierpliwie i zaskakująco dla rywali. Z Czarnogórą znów to Polska będzie głównie w ataku pozycyjnym i niech nikt nie zdziwi się na kolejne takie akcje.

Zrobić swoje…

To już niemal cztery lata, jak selekcjonerem reprezentacji Polski jest Adam Nawałka. Można spierać się o wpływ rosnącego statusu Lewandowskiego, można wskazywać na idealny moment w karierach większości piłkarzy, ale jedną z najistotniejszych cech tej kadry jest jej powtarzalności.

To bodaj najtrudniejsze w pracy selekcjonerów na całym świecie. W bardzo ograniczonym czasie i z piłkarzy grających w różnych klubach, ustawieniach, stylach stworzyć zespół, który będzie wyglądał… właśnie jak zespół. Spójrzcie: eliminacje trwają już ponad czterysta dni, a w tym czasie reprezentacja trenowała na boisku ledwie trzydzieści razy.

Brak komfortu treningu wymusza szukanie rozwiązań: analizy, odprawy zespołowe i indywidualne stały się na zgrupowaniach normą. Jednak powtarzalności nie byłoby bez samych piłkarzy, ich świadomości, chęci zrozumienia. Dlatego kibic idąc na niedzielny mecz będzie wiedział, czego się spodziewać i to nie w kwestii walki, ale po prostu gry.

Tym bardziej warto to docenić, dostrzec, jaką daje to przewagę nad rywalami. W polskiej grupie eliminacyjnej żaden z selekcjonerów nie pracuje dłużej od Adama Nawałki, w części reprezentacji zmieniano trenerów już w trakcie walki o mundial. Dlatego rywale, nawet starając się rozszyfrować Polaków, nie potrafią ich powstrzymać: bo to im brakuje zgrania, wdrożenia schematów.

Nawet w Danii gospodarze woleli wciągnąć Polaków w chaotyczną walkę i dopiero potem patrzeć na efekty. Grając inaczej, w sposób bardziej uporządkowany sami wiedzieli, że mogą mieć większe problemy. Wykorzystali najsłabszy moment drużyny Nawałki i wysoko wygrali, lecz w tabeli nadal oglądają jej plecy. A że plan selekcjonera w znakomitej większości meczów się sprawdza, to przekaz przed Czarnogórą musi być jeden: zagrajcie to samo jeszcze raz.

…i dalej robić swoje

Dużo było w przedmeczowych lekturach wspominania poprzednich awansów na mistrzostwa świata. Paweł Wilkowicz ze Sport.pl wskazywał na to, jak świętowano w 2001 i 2005 roku, Michał Kołodziejczyk w „Sportowych Faktach” przypominał drogę, jaką przeszła polska reprezentacja od ostatniego występu na mundialu w 2006 roku. A w różnych serwisach przypomina się gola Lewandowskiego z Czarnogórą sprzed czterech lat, gdy napastnik trafił po raz pierwszy w kadrze od piętnastu miesięcy.

Ta drużyna nie patrzy na to, co było. Nawet wspomnienie Euro 2016 szybko została zmuszona odłożyć na półkę, gdy Kazachstan w kwadrans odrobił dwubramkową stratę i obronił remis w Astanie na początku eliminacji. Potem bywały słabsze już głównie tylko fragmenty, zapaść w Kopenhadze zaliczono jako „chwilową” dzięki zwycięstwom z Kazachstanem i Armenią.

Teraz jest już tylko skupienie na celu. Nikt w tej drużynie nie lubi buńczucznych zapowiedzi, bo każdy traktuje je jako niepotrzebne zapeszanie. Ale to nie znaczy, że zespół nie ma świadomości swojej siły. Wręcz przeciwnie: każdorazowo na konferencjach słyszymy, że „szanujemy rywala, ale patrzymy tylko na siebie”. I to patrzenie na reprezentację Polski jest coraz przyjemniejsze, a o wyjątkowości tego sami zainteresowani wiedzą najlepiej.

Każdy z nich przyjazdu na reprezentację wyczekuje, patrzy w kalendarz i czeka: nie tylko na granie, ale po prostu wspólne przebywanie. Gdy drużyna dostaje sygnał, że po posiłku może się rozejść, to niemal nikt nie wstaje, piłkarze siedzą dalej i gadają. Trzeba docenić też to, nie tylko wyniki. I kto wie, czy nie o utrzymanie tej wyjątkowej atmosfery gra dziś reprezentacja, tuż obok awansu.

Michał Zachodny

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności