Aktualności

Rywal, który potrafi napsuć krwi

Reprezentacja08.10.2017 

Historia meczów reprezentacji Polski z Czarnogórą nie jest zbyt długa, chociaż ma swoje emocjonujące wątki, które na pewno zapadną kibicom w pamięci na lata. Z kadrą republiki powstałej 11 lat temu spotykamy się bowiem na drodze do drugiego kolejnego mundialu.

Cztery lata temu do Brazylii jednak żadna z reprezentacji nie pojechała. Czarnogóra jako odrębne państwo i federacja piłkarska istnieje dopiero od ponad dekady. Na żadną imprezę rangi mistrzowskiej się nie zakwalifikowała – najbliżej była wyjazdu na „polskie” EURO. Aktualnie uczestniczy natomiast w piątych eliminacjach. Nie zmienia to jednak faktu, że przez długie miesiące w rankingu FIFA plasowała się przed naszą reprezentacją.

Mecze domowe rozgrywają na stadionie w Podgoricy i z tym obiektem związany jest jeden z najbardziej pamiętnych meczów zarówno w najnowszej historii biało-czerwonych, jak i naszych rywali. Polska reprezentacja tuż po nieudanym turnieju EURO 2012 do kolejnych eliminacji przystąpiła pod wodzą nowego trenera, Waldemara Fornalika.

Selekcjoner na przygotowanie drużyny i ułożenie jej według swojej koncepcji czasu zbyt wiele nie miał. – Było to kilka treningów i mecz towarzyski z Estonią – wspomina obecny trener Piasta Gliwice. Polacy spotkanie w Podgoricy rozpoczęli jednak bardzo dobrze. Po faulu na Robercie Lewandowskim rzut karny na bramkę zamienił Jakub Błaszczykowski.

To była szósta minuta meczu, a później doszli do głosu miejscowi pseudokibice. – Zaczęło się rzucanie rac i petard na murawę, na boisku latały fragmenty krzesełek. Przemek Tytoń ucierpiał, został ogłuszony. Kontynuował grę, ale mam wrażenie, że ta sytuacja na niego wpłynęła. Jestem pewien, że dziś mecz rozgrywany w takich okolicznościach zostałby przerwany – wspomina Fornalik.

Wymuszona przerwa negatywnie wpłynęła na biało-czerwonych, którzy w pierwszej połowie stracili dwie bramki. W drugiej odsłonie pokazali jednak charakter. Po rzucie wolnym wyrównał Adrian Mierzejewski. Obie drużyny mecz kończyły w osłabieniu. W naszej ekipie przedwcześnie opuścić boisko musiał Ludovic Obraniak. – Podgorica to bardzo gorący teren, pewnie niejedna ekipa się jeszcze o tym przekona – mówił po spotkaniu Fornalik.

W podobnym tonie – zwracając uwagę na miejscowych kibiców oraz prowokacje Czarnogórców – wypowiadali się biało-czerwoni, wybierając się do Podgoricy w marcu tego roku na starcie w ramach eliminacji mistrzostw świata w Rosji. Biało-czerwoni po bramkach Roberta Lewandowskiego i Łukasza Piszczka wygrali 2:1. Chociaż emocji w trakcie tego spotkania nie brakowało, to wyłącznie już sportowych. Polska odniosła tym samym czwarte z rzędu zwycięstwo, odskakując rywalom na sześć punktów.

Zupełnie inny nastrój towarzyszył spotkaniu Polski z Czarnogórą w Warszawie niemal równo cztery lata temu. Obie reprezentacje miały jeszcze nadzieje na wyjazd na mundial do Brazylii. Dla biało-czerwonych był to mecz ostatniej szansy. Trener Waldemar Fornalik zdecydował się na frontalny atak od pierwszej minuty, a... bramkę zdobyli goście. Szybko jednak odpowiedział Robert Lewandowski. Polacy próbowali do ostatnich chwil, w samej końcówce cały stadion eksplodował z radości, ale – jak się później okazało – przedwcześnie. Bramka Jakuba Błaszczykowskiego nie została uznana, sędzia odgwizdał spalonego. Ostatecznie w eliminacjach poprzednich mistrzostw świata Czarnogóra zajęła trzecie miejsce, Polska była czwarta.

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności