Aktualności
[PIĘĆ PUNKTÓW] Ruch bez piłki, jakość i prostota współpracy
Reprezentacja Polski pokonała we Wrocławiu Bośnię i Hercegowinę (3:0), a gole dla biało-czerwonych strzelali Robert Lewandowski (dwie) oraz Karol Linetty. W pięciu punktach sprawdzamy, co zadecydowało o wygranej drużyny Jerzego Brzęczka.
Wykorzystanie momentu
To prawda, że pierwszych piętnaście minut nie było dla reprezentacji Polski łatwych. Mówił o tym po spotkaniu Robert Lewandowski, tłumacząc, że zespół zmienił na ten mecz sposób pressingu i po prostu dostosowywał się do nowego rozwiązania. Jednak rywale nie zamierzali czekać, zdołali oddać trzy strzały, aż Anel Ahmedhodžić popełnił błąd faulując napastnika gospodarzy.
Tak, mając przewagę biało-czerwonym było łatwiej. Mieli więcej przestrzeni, ataki rywali nie były tak zdecydowane, ani pressing równie intensywny, co w pierwszym kwadransie. Jednak to również trzeba umieć wykorzystać: tak budować akcje, poruszać się, by faktycznie w ataku jeden zawodnik był wolny. Jak rozwiązali to Polacy?
Przede wszystkim zaczęli panować nad piłką: o ile w pierwszym kwadransie posiadanie było wyrównane, o tyle w drugim już Polacy osiągnęli znaczącą przewagę (65%). Wreszcie zaczęli stwarzać okazje: zablokowany strzał z rzutu wolnego Lewandowskiego był pierwszą z sześciu prób gospodarzy w drugim kwadransie. Jeszcze nie przyniosło to goli, choć akcja z udziałem Jacka Góralskiego i kapitana kadry była wyśmienita (grafika poniżej) i powinna się skończyć pierwszą bramką, ale pozwoliło nabrać przekonania, że przewaga nie jest wyrażana tylko liczbą zawodników na boisku, lecz także sposobem gry.
Ruch bez piłki
To, co charakteryzowało grę biało-czerwonych w tych najlepszych fragmentach meczu – między 15 a 60 minutą – to właśnie ruch bez piłki. A zwłaszcza atak „trzeciego zawodnika”. Trzeciego, czyli tego, który pozornie nie uczestniczy w akcji, nie wykonał ostatniego podania, ani nie jest przy piłce. To on mając najwięcej swobody i będąc pod najmniejszą kontrolą przeciwnika często bywa… najlepszą opcją do zagrania po kilku sekundach.
Przypomnijmy najlepsze szanse biało-czerwonych: wejście Góralskiego pomiędzy pięciu rywali, pojawienie się Kamila Jóźwiaka na dalszym słupku, główka Kamila Grosickiego po ataku z przeciwległego skrzydła, gol Linettego po sprincie z dwudziestego metra (grafika poniżej), gol Lewandowskiego po zbiegnięciu z prawej strony… Podania, które szły do tych zawodników nie wymuszały ich ruchu, a wręcz przeciwnie, to decyzja o biegu na wolne pole pomagała koledze posiadającemu piłki w wykonaniu zagrania.
Wymiana pozycji
Oczywiście, że Robert Lewandowski miał najwięcej akcji na wprost bramki przeciwnika, stamtąd strzelił dwa gole i oddał jeszcze kilka strzałów, m.in. w słupek. Jednak to i tak tylko 17 z 45 działań boiskowych, a kapitana było w środowym meczu pełno także na bokach (16 akcji) i bliżej środkowej strefy. Drugi gol dla biało-czerwonych zaczął się od tego, że napastnik zszedł do rozegrania z Kamilem Glikiem, dając sygnał do rotacji pozycjami. Wykreował kolegom cztery szanse, więcej niż inny zawodnicy, a grał niecałą godzinę.
Lewandowski to piłkarz-symbol. Gdy on w reprezentacji gra dobrze, to znak, że inne formacje funkcjonują właściwie, bo najlepszy zawodnik kadry ma okazje, strzela gole. Jest to logiczne, ale wcale nie tak proste do wykonania, gdy czasu na zgranie jest mało (ledwie siedem treningów całej drużyny na tym zgrupowaniu), do tego dochodzi sporo zmian. Jednak można to rozumieć także inaczej: skoro snajper poświęca się w rozegraniu i w bocznych strefach, i bliżej środka boiska, to inni muszą wykonać wysiłek i go zastąpić. Stąd często oglądaliśmy w roli najbardziej wysuniętego zawodnika np. Karola Linettego (grafika poniżej) lub Kamila Jóźwiaka.
Współpraca
O zalążkach współpracy Lewandowskiego z Mateuszem Klichem wiele mówiło się po spotkaniu z Włochami, ale w środę – zgodnie z przedmeczową zapowiedzią pomocnika Leeds United – zobaczyliśmy jej pierwsze efekty. To szukanie się dwóch zawodników na boisku było widoczne zwłaszcza w akcji bramkowej na 3:0, gdy będący na prawym skrzydle Lewandowski długim podaniem zmienił kierunek ataku do stojącego po drugiej stronie Klicha. Pomocnik, bez pressingu przeciwnika, mógł poczekać na ruch napastnika w pole karne, wykonać świetne zagranie ponad obrońcami i zaliczyć asystę.
Wydaje się proste, ale często w warunkach meczowych brakuje zwieńczenia współpracy – bramki lub asysty, jak w niedzielę w Gdańsku. Nawet we Wrocławiu to szukanie się Lewandowskiego i Klicha nie było takie oczywiste. Każdy z nich wykonał więcej podań do innego zawodnika – pomocnik częściej kierował piłkę do Linettego, napastnik do… Tomasza Kędziory (co tylko potwierdza wcześniejszy punkt o zaangażowaniu kapitana w grę na całym boisku). Ale ilekroć Klich współpracował z Lewandowskim, to pojawiały się konkrety. Pierwsze podanie przyniosło czerwoną kartkę, drugie również było prostopadłe, a strzał napastnika został zablokowany. Trzecie – pozwoliło kapitanowi na wykonanie zagrania do wybiegającego Kamila Grosickiego, piąte – to gol (grafika poniżej).
Różnorodność
Tak jak Klich nie jest typową „dziesiątką” – jest na to zbyt ruchliwy, chętniej wbiegający między linie przeciwnika, niż po prostu tam czekający na piłkę – tak postrzeganie innych zawodników zaczęło się zmieniać. Jednym z takich przykładów może być Jacek Góralski, którego zaangażowanie w ofensywę – poza jednym niefortunnym zderzeniem z przeciwnikiem – musi być doceniane. W każdym już opisywanym kontekście: tworzenia przewagi, ruchu na wolne pole, prostych, ale przyspieszających podaniach.
Statystyki środkowego pomocnika z tego meczu są także bardzo dobre w tym, co miało być jego naczelnym zadaniem: miał osiem prób odbiorów, dziesięć zebranych piłek (w tym pięć na połowie przeciwnika) i siedem przechwytów. On czekał na swoją szansę na tym zgrupowaniu, oglądał, jak w środku pola świetnie radzą sobie już Linetty (z Finlandią) i Jakub Moder (z Włochami), wiedząc, że jest też Grzegorz Krychowiak ze swoją pozycją. Ale w momencie sprawdzenia jego możliwości on znów przełamał stereotypy o jednowymiarowym stylu gry: z trójki środkowych pomocników on miał najwięcej podań do przodu (24), dołożył trzy zagrania w pole karne przeciwnika, aż 25 dokładnie posyłał piłkę w strefę ataku.
Jeszcze innym pomocnikiem jest Linetty, który odbudowuje swoją pozycję w kadrze i robi to w bardzo przekonujący sposób. Nie zatrzymując się, wypełniając czasem rolę „szóstki”, a czasem „dziewiątki”, gdy Lewandowski jest w bocznej strefie. Jego wykończenie akcji na 2:0 było i szczęśliwe, ale i wymagające dobrej orientacji, techniki uderzenia głową. Z jednej strony miał drugą najwyższą liczbę prób odbiorów (cztery), z drugiej – tylko Grosicki i Lewandowski zaliczyli więcej akcji w polu karnym przeciwnika. Ta uniwersalność jest widoczna wszędzie na boisku, bo różnymi skrzydłowymi są Grosicki oraz Jóźwiak, inaczej atakują na bokach obrony Kędziora oraz Reca… Również kolejni pojawiający się zawodnicy na boisku to podkreślali.
Z jednej strony posiadanie piłkarzy o bardzo podobnych profilach ułatwia pracę trenerowi, bo może on ich wymieniać jeden do jednego, bez zastanawiania się, jak różne umiejętności się nałożą na siebie na boisku. Z drugiej, to właśnie mnogość opcji sprawia, że zespół jest nieprzewidywalny, trudniejszy do zatrzymania i posiadający rozwiązania także w trudnych momentach. Tych także nie zabraknie, choć październikowe zgrupowanie i trzy spotkania przyniosły więcej chwil dobrych, jakościowych. Oby tak było również w listopadzie.
Michał Zachodny