Aktualności
[LIGA MISTRZÓW] Debiut Kędziory w Lidze Mistrzów bez radości
Znów z kibicami, choć Kijów był wyjątkiem od reguły. Ale też wreszcie był Kijów, wróciło Dynamo. Po trzech sezonach nieobecności, niepowodzeniach w eliminacjach i zupełnie inną drużyną. W jedenastce, którą Mircea Lucescu posłał na Juventus było tylko trzech piłkarzy, którzy pamiętali ostatnie zwycięstwo (6:0 z Besiktasem, grudzień 2016) w fazie grupowej tego pucharu. – To ważny mecz dla naszych młodych piłkarzy, jak poradzą sobie ze stresem, presją, bo to mecz na najwyższym poziomie. Emocje będą, ale to dobrze. Niełatwo jest przeskoczyć z jednego poziomu na wyższy w dwa i pół miesiąca. A i tak urośli w tym okresie znacząco, więc w nich wierzę, wierzę, że dadzą radę jeszcze podnieść poprzeczkę – mówił 75-letni Rumun.
Wyzwanie, jakie rzuciło Dynamo Juventusowi nie było trudne do określenia: gospodarze zagrali pragmatycznie, zamykając możliwości w ofensywie i odwracając skupienie z mistrza na ucznia. Tak, z mistrza na ucznia – z Lucescu na Andreę Pirlo. W roku, gdy Włoch przyszedł na świat Rumun już zaczął karierę szkoleniową. Po piętnastu latach w Brescii to on wprowadzał rozgrywającego do seniorskiej piłki. Po przejęciu Juventusu przez Pirlo wysłał mu wiadomość z gratulacjami, pisząc, że ma przed sobą wielką karierę, bo jest dopiero na początku drogi.
Może więc to doświadczenie jednego szkoleniowca było ważniejsze od tego, co jego rywal dopiero poznaje, bo przecież w Kijowie Pirlo debiutował jako trener w Lidze Mistrzów. Oczywiście swój pierwszy występ w tych prestiżowych rozgrywkach notował Tomasz Kędziora, reprezentant Polski, ale nie tylko on. Pięciu zawodników Dynama ma poniżej 23 lat. Jak porównać ich doświadczenie z choćby stojącym w bramce Wojciechem Szczęsnym, który notował swój 51 występ w Lidze Mistrzów. – Nasz cały budżet to pewnie połowa tego, co zarabia sam Cristiano Ronaldo – śmiał się Lucescu przed meczem.
Ale po pierwszym gwizdku zamiast uśmiechów było skupienie. Lucescu w niecały kwartał stworzył zespół przede wszystkim świadomy taktycznie: nie grający finezyjnie, ale dobrze ustawiony, realizujący nakreślone zadania. Nawet, gdy Juventus stwarzał zagrożenie przed przerwą, to nie był to efekt poważnych błędów, lecz przewagi jakościowej rywali. Dynamo atakowało rzadko, miało tylko trzy strzały, choć akurat piłką grało spokojnie, dorównywało posiadaniem swoim rywalom.
Może to przez niezłą, całkiem spokojną pierwszą połowę, tych emocji nagle zabrakło? A wraz z nimi adrenaliny i koniecznej koncentracji? Juventusowi wystarczyło 50 sekund, by wyjść na prowadzenie po tym, jak Alvaro Morata z bliska wbił futbolówkę do bramki gospodarzy. W pierwszej połowie młody zespół Lucescu miał zaledwie dwa kontakty z piłką w polu karnym gości, od tego momentu było już jasne, że pragmatyczne podejście Dynamo może nie przynieść nic więcej.
To nie był też łatwy mecz dla Kędziory: obrońcy, który tylko dwukrotnie w znaczący sposób włączył się do akcji ofensywnych gospodarzy, to zresztą po jego dośrodkowaniu Dynamo oddało jedyny strzał z szesnastki Juventusu w pierwszej połowie. Polak często rywalizował z Federico Chiesą, ale najczęściej, gdy to Włoch był przy piłce. Przed upływem kwadransa skrzydłowy zwiódł obrońcę, ale swoje zrobił Heorhij Buszczan. Stojący w drugiej bramce Szczęsny nie miał wiele pracy: jedno nieporozumienie z własnymi obrońcami, jedno wyjście za pole karne, jedna interwencja przy strzale.
Dynamo stać było na odpowiedź dopiero w dwudziestu minutach, gdy zmian dokonał Lucescu: nie tylko personalnych, ale przede wszystkim pozwalając zawodnikom na bardziej zdecydowane włączanie się w ataki. Wtedy także Kędziora zaczął bywać na połowie gości, raz był bliski przechwytu w polu karnym Juventusu, innym razem celnie dośrodkowywał. Także Szczęsny miał więcej pracy, choć nie były to interwencje wymagające wielkiego wysiłku. I to cierpliwość piłkarzy Pirlo w defensywie się opłaciła, nie Dynamo w ataku: w 84 minucie wystarczyło dobre dośrodkowanie Juana Cuadrado, nikt z gospodarzy nie przypilnował Moraty i ten głową strzelił swojego drugiego gola.
Jeszcze w kocówce młody zespół gospodarzy rzucił się na Juventus, także Kędziora kilka razy groźnie dośrodkowywał z prawej strony, ale nie było z tego żadnego efektu. Dynamo nie wyglądało na drużynę tak naiwną czy niedoświadczoną, jak sugerowałaby choćby ich średnia wieku, ale na pewno zbyt ostrożna w swoim powrocie na najważniejszą europejską scenę. Kolejne starcie z węgierskim Ferncvarosem już za tydzień może przynieść bardziej ambitną, ofensywną postawę.
Michał Zachodny