Aktualności
Liczy się każda minuta, czyli trudna sztuka rotacji
Sygnał od selekcjonera poszedł w świat jeszcze przed treningiem. – Młodzi zawodnicy nie są powoływani po to, by tylko tu być, chcemy dawać im szansę w grze – podkreślał Brzęczek. Dzień wcześniej na początek zgrupowania mówił, że to po prostu realizowanie jednego z dwóch założeń przyjętych na starcie pracy z kadrą: awansu na ME i wpuszczenia świeżej krwi do kadry.
Jednak to nie będzie kolejny tekst o odmłodzonym obliczu reprezentacji. Bo pracując tej jesieni w specyficznych warunkach Brzęczek ze swoim sztabem zostali zmuszeni do rotacji. Wcześniejsze zgrupowania zawierały maksimum dwa spotkania, tylko latem przed wielkimi turniejami zdarzały się dłuższe serie meczów reprezentacji. Wówczas to było logiczne: starciami towarzyskimi przygotowywano się do mistrzostw świata lub Europy.
Z czasem stopniowo mecze bez stawki były odsuwane w cień kosztem np. Ligi Narodów. Przykładowo, reprezentacja Polski jeszcze w sezonie 2017/18 rozegrała sześć meczów towarzyskich, które przygotowywały ją do mundialu w Rosji. Natomiast już dla Jerzego Brzęczka za zakończenie dwóch i pół lat pracy spotkanie z Ukrainą będzie dopiero czwartym bez stawki. Jeszcze więcej mówi bilans trenerów: Adam Nawałka poprowadził kadrę w 50 meczach z których 44% było towarzyskich, dla Brzęczka po listopadowym zgrupowaniu będzie to… ledwie 17%.
Dygresję o meczach towarzyskich zakończmy stwierdzeniem, że nawet te spotkania z Ukrainą i Finlandią nie były przygotowywane na październik i listopad, one zostały przeniesione z wiosny, gdy światowy futbol wstrzymała pandemia COVID-19. Trzy spotkania w trakcie zgrupowania to kompromis między sprawami klubowymi a międzynarodowymi. O tym, jak te kompromisy są potrzebne świadczą relacje trenerów i selekcjonerów. Przykładowo, Brzęczek przyznawał, że doszło do rozmowy z Hansim Flickiem o tym, ile odpoczynku potrzebuje Robert Lewandowski, by nie narazić najlepszego zawodnika Bayernu Monachium i reprezentacji Polski na kontuzje przeciążeniowe.
Lewandowski spędził na boisku w tym sezonie już 1063 minuty, a przecież pierwszy mecz rozegrał niecałe dwa miesiące temu. Gdyby wystąpił przeciwko Ukrainie, to oznaczałoby, że od startu gra częściej niż co cztery dni, a pełny występ w sparingu dałoby średnią ponad 80 minut… A przecież także w Bayernie w poprzedni weekend zdarzyło się, że napastnika zabrakło w kadrze na mecz Bundesligi.
Tak jednak nie będzie, kapitan dopiero we wtorkowy wieczór dołączył do kadry po krótkim odpoczynku. Zgodnie z zapowiedzią Jerzego Brzęczka w środę na Stadionie Śląskim zagrają ci, którzy z różnych powodów nie występują tak często, a zwłaszcza nie grają w europejskich pucharach.
Rotacja to szansa nie tylko na odpoczynek, ale też sprawdzenie innych opcji, kombinacji. Jedne z ważniejszych liczb poprzedniego zgrupowania to osiem i sześć – tyle było zmian w wyjściowych jedenastkach między meczami z Finlandią a Włochami i Włochami a Bośnią i Hercegowiną. Ledwie siedmiu zawodników zagrało w trzech spotkaniach, ale żaden z nich nie przekroczył dwustu minut. Zresztą ten czas na boisku był bardzo pilnowany, tylko trzech piłkarzy wystąpiło dwukrotnie w pełnym wymiarze – Kamil Glik, Jan Bednarek i Karol Linetty.
Teraz ma być podobnie. – Ale to nie oznacza, że podejdziemy do tych spotkań bez motywacji i zaangażowania. Wychodzimy na boisko za każdym razem po to, by wygrać. Nie spodziewam się, żeby któryś zawodników wystąpił we wszystkich trzech listopadowych meczach, ale będzie to ostatecznie zależało od stanu zdrowia piłkarzy – zapewnia Brzęczek i podkreśla, że skala wyzwania jest zupełnie inna w porównania do poprzedniego zgrupowania. – Nie przypominam sobie, kiedy ostatnio reprezentacja grała w tak krótkim czasie z trzema tak mocnymi rywalami – zauważa.
Ma rację, gdy spojrzy się na ranking FIFA: Polacy są na 18 miejscu, Włosi na 12, a Holendrzy na 15, Ukraińcy – 23. Jego słowa potwierdzają jeszcze lepsze pozycje zajmowane w cenionym rankingu ELO, który na bazie wyników poszczególnych spotkań i mocy rywali przypisuje reprezentacjom odpowiednią liczbę punktów za zwycięstwo, remis i odejmuje za porażkę. Przykładowo, zwycięstwo z Włochami będzie więcej warte od tego z Ukrainą, bo to ci pierwsi rywale mają wyższy ranking. W tym ELO Italia zajmuje dziewiąte miejsce, Holandia – ósme, a Ukraina – siedemnaste. Polska jest z nich najniżej rozstawiona. Ani w Euro 2016, ani 2012, ani 2008, nawet w mistrzostwach świata 2018 i 2002 nie było takiej sytuacji, by biało-czerwoni w trzech kolejnych spotkaniach zmierzyli się z rywalami z czołowej dwudziestki rankingu ELO. Ostatni raz zdarzyło się to w stosunkowo krótkim okresie w 1999 roku, gdy w sierpniu, wrześniu i październiku Polacy grali z odpowiednio Hiszpanią, Anglią i Szwecją. Nie było to jednak w ramach jednego zgrupowania.
Tym mądrzejszego wykorzystania zawodników posiadanych na zgrupowaniu będzie wymagała obecna sytuacja. Przypomina to układankę: selekcjoner wraz z asystentami musi tak dobrać współprace i siłę zespołu, by w żadnym z listopadowych meczów nie było widać zbytniej niedowagi. Ma to znaczenie nie tylko w rankingach, pozycji w grupie Ligi Narodów, ale przede wszystkim w tym na jakim etapie znalazła się budowa reprezentacji. Po październiku zapanowało względne zadowolenie, kolejne dobre wyniki wprowadziłyby kadrę w jeszcze lepszym nastroju w rok mistrzostw Europy i eliminacji kolejnego mundialu.
Michał Zachodny