Aktualności
Jakub Świerczok, napastnik zdeterminowany
Patrząc na dotychczasowy przebieg kariery Jakuba Świerczoka trudno nie dostrzec, że więcej było dołków niż momentów na szczycie. Jednak w 2017 roku napastnik obrał kurs na naukę i rozwój, czego efektem są gole w Zagłębiu Lubin i powołanie do reprezentacji Polski.
Gdy Robert Lewandowski zwyczajowo przywitał na zgrupowaniu nowego kadrowicza, Jakuba Świerczoka, to ręce uścisnęło sobie dwóch najskuteczniejszych w 2017 roku Polaków. Napastnik Bayernu Monachium we wszystkich rozgrywkach Bayernu Monachium i dla reprezentacji strzelił 47 goli, snajper Zagłębia Lubin trafiał do siatki tylko 23 razy, ale grał zdecydowanie rzadziej, w zasadzie wyłącznie w Ekstraklasie i na jej zapleczu. Mimo to Świerczok wyróżnił się w ostatnich miesiącach na tyle, by zasłużyć na uwagę Adama Nawałki, telefon od selekcjonera i powołanie w zastępstwie za Łukasza Teodorczyka.
Nawałka takich zawodników lubi, mówi o nich, że mają „silny mental”. W tym określeniu zawiera się osobowość zwycięzcy, ale też świadomość swoich rezerw, charakter do ciężkiej pracy i profesjonalizm w dążeniu do rozwoju. U Świerczoka nie zawsze było to zasadą, o swoich początkach w Polonii Bytom i epizodzie w Piaście Gliwice wspominał, że częściej odżywiał się w fast-foodach, że grał na trzy czwarte swoich możliwości. Dlatego do wiosny 2017 była to kariera „jojo”, ciągła sinusoida chwilowych wzlotów po których następowały dłuższe okresy problemów ze zdrowiem, graniem i strzelaniem. Przecież nawet pierwsza zdobyta w tym roku bramka oznaczała również zakończenie trwającej dwanaście kolejek posuchy.
Sam fakt, że Świerczok znalazł się na zgrupowaniu może być szokiem. W końcu dopiero 25-letni napastnik ma już za sobą dwie poważne kontuzje – dwukrotnie zrywał więzadło krzyżowe – które przeniosły się na niemal dwa stracone lata. Do tego nieudany epizod w niemieckim Kaiserslautern, występowanie tam wyłącznie w rezerwach, ciągła walka o zrozumienie i szansę, a po powrocie do Polski – o uznanie. Rok do roku Świerczok doświadczył degradacji z Ekstraklasy, musiał spędzić sezon na jej zapleczu, by znów dostać szansę wyżej, w Zagłębiu Lubin. Tej okazji nie mógł już wypuścić.
- Wiem, że w Tychach, choć nie miał ku temu wielkich możliwości, często on zostawał ostatni po treningach, brał worek piłek i ćwiczył powtarzalność strzałów: lewą i prawą nogą. Taki był też na naszych indywidualnych zajęciach latem. Zobaczyłem napastnika zdeterminowanego, skupionego na celu, który mówił wprost czego potrzebuje, co chce osiągnąć – mówi Tomasz Włodarek, trener indywidualny i analityk z grupy Deductor oraz członek sztabów młodzieżowych reprezentacji Polski.
Włodarek wraz z kilkoma trenerami wspomagają grupę piłkarzy: przeprowadzają indywidualne treningi, zapewniają opiekę merytoryczną w postaci analiz wideo, z czego korzysta również Kamil Wilczek. Od lata wśród nich jest Świerczok. – Od razu wyróżniał się uderzeniem. Pewnym, silnym, precyzyjnym. Zobaczyłem też napastnika szybkiego, ale silnego, z bardzo stabilnym tułowiem, dobrze chroniącego piłkę tyłem do bramki, również pewnego w dryblingu – dodaje Włodarek, przypominając gola, którego napastnik Zagłębia Lubin strzelił Wiśle Płock. Świerczok dostał podanie w pole karne stojąc tyłem do bramki, z obrońcą na plecach wykonał dwa szybkie zwody niemal w miejscu, „położył” Damiana Byrtka na murawie, odwrócił się i ze spokojem pokonał bramkarza rywali. W Ekstraklasie takie gole niemal się nie zdarzają.
- To jeden z najlepszych polskich zawodników na tej pozycji – chwalił Świerczoka po powołaniu jego klubowy trener, Piotr Stokowiec. – Ma pomysł na grę, umiejętności na wysokim poziomie. Nie wiem, skąd biorą się plotki o jego trudnym charakterze, przeszłości, bo tego kompletnie nie widać. Po Kubie widać, że rozkwita i idzie do przodu – dodawał w rozmowie dla TVP. Gdy dwa tygodnie temu Stokowiec gościł w studiu programu „Liga+ Extra” jedna z analiz ekspertów dotyczyła właśnie Świerczoka i wskazywano, jak naturalnie zachowuje się w akcjach, szukając wolnego miejsca i gubiąc obrońców.
- Widziałem to i uśmiechałem się, bo przecież nad tym z nim pracowaliśmy na treningach i przy analizach – zaznacza Włodarek. – Chodzi o „łapanie szerokości”, czyli pozorny ruch od osi środkowej boiska i od obrońcy, by stworzyć sobie miejsce i problem dla obrońcy. Następnie napastnik obserwuje i decyduje: wbiegać na podanie prostopadłe, czy zostać i otrzymać piłkę do nogi, wejść w pojedynek. Jest to jeden z kluczowych aspektów w grze „dziewiątki”, zresztą Kubie pokazywaliśmy to na przykładzie Sergio Aguero czy Kamila Wilczka. I w ostatnich spotkaniach właśnie tym kreował sobie sytuacje. Chcemy to rozwinąć, ponieważ jedna dominująca cecha pozwoliłaby mu się jeszcze bardziej wybijać.
Eksperci nie tylko przez pryzmat charakteru porównują go do Łukasza Teodorczyka. To dwie „dziewiątki”, które lepiej czują się w rolach wiodących niż wspierających. Silni i postawni, zdecydowani w polu karnym, niemal instynktownie atakujący piłkę. Jednak w reprezentacji muszą spełniać inną rolę, bo priorytetem jest stworzenie sytuacji temu najlepszemu, najskuteczniejszemu – Robertowi Lewandowskiemu. Pod tym względem stawianym przez selekcjonera wzorcem jest oczywiście Arkadiusz Milik, którego współpraca z kapitanem drużyny układała się w eliminacjach Euro 2016 świetnie, choć na drodze do mistrzostw świata tych okazji do gry obok siebie było mniej: ledwie pięć występów i to nie każdy w pełnym wymiarze czasowym.
Teodorczyk na czas kontuzji Milika miał w dłuższym lub krótszym wymiarze go zastępować. Z Armenią (2:1) w Warszawie brał na siebie ciosy rywali, za faule na nim jeden z przeciwników wyleciał z boiska, ale efektów w grze było mało. Z kolei spełniał się wchodząc na ostatnie minuty: w Bukareszcie (3:0) zaliczył asystę przy drugim golu Lewandowskiego, podwyższając atak z Czarnogórą (2:1) i Rumunią (3:1 w Warszawie) tworzył miejsce kapitanowi i m.in. Piotrowi Zielińskiemu. Włodarek twierdzi, że Świerczok jest w stanie poradzić sobie również w duecie. – Widzimy to po taktyce Zagłębia, gdzie występuje albo pomiędzy dwoma szybkimi ofensywnymi pomocnikami, albo obok drugiego napastnika. I on, i jego koledzy korzystają na tej współpracy, zresztą Kuba jest bardziej świadomym taktycznie piłkarzem niż bywa za to oceniany – tłumaczy jeden z jego analityków.
Pokazują to statystyki. Pomimo przejścia o ligę wyżej, w porównaniu do poprzedniego sezonu Świerczok notuje ponad dwukrotnie więcej kluczowych podań (śr. 2,2 na mecz do 1,0), poprawił również częstotliwość dryblingu (z 4,5 na 5) przy zachowanej skuteczności 60%. W Zagłębiu gra bardziej odpowiedzialnie, ponieważ notuje lepsze liczby w defensywie: rzadziej traci piłkę, skuteczniej pracuje w pressingu, m.in. zbierając więcej piłek na połowie przeciwnika. A po odbiorze pędzi do ataku, jego ciąg na bramkę i determinacja w strzelaniu goli jest jednym z największych atutów, przywołuje porównanie do południowoamerykańskich napastników. Świerczok w Tychach potrafił wygrać pozycję o podanie na piąty metr z kolegą ze swojej drużyny, w jednym z ostatnich meczów nakrzyczał na Bartłomieja Pawłowskiego, że nie zagrał mu na pustą bramkę.
- Jednak w roli napastnika wspierającego Lewandowskiego również może się sprawdzić – podkreśla Włodarek. Od samego Świerczoka zależy jednak, czy szansę dostanie już z Urugwajem, czy przeciwko Meksykowi, gdy kapitana najprawdopodobniej zabraknie. Dla niego może to mieć pośrednie znaczenie. – Cieszę się, bo będę miał okazję potrenować z jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym napastnikiem na świecie. Liczę, że czegoś się od niego nauczę – podkreślał Świerczok po powołaniu do kadry. W poniedziałek po przywitaniu z Lewandowskim miał już indywidualną odprawę z trenerami ze sztabu Nawałki, we wtorek pierwszy sprawdzian na boisku. Jeśli wykona ten krok do przodu, to do przeszłych niepowodzeń nikt już wracać nie będzie.
Michał Zachodny