Aktualności
Gol nr 52 Roberta Lewandowskiego. Bayern pokonał PSG!
Minęło zaledwie siedem minut ostatniego spotkania fazy grupowej, gdy Robert Lewandowski ze spokojem przyjął piłkę obracając się i strzelił obok zaskoczonego bramkarza. Wszystko to na piątym metrze, przy zaskoczonych i czekających na gwizdek sędziego rywalach. W zasadzie tylko polski napastnik sprawiał wrażenie pewnego tego, że nie jest na pozycji spalonej, że wie co ma zrobić w niełatwej sytuacji. A było to dokładnie to, czego Bayern Monachium potrzebował.
Misja na wtorkowy rewanż z Paris Saint-Germain wydawała się niemożliwa, lecz mimo wszystko Bayern próbę awansu na pierwsze miejsce w grupie chciał podjąć. Zresztą pewnie ważniejszy był aspekt psychologiczny: po tym, jak Monachijczycy zostali rozbici przez Paryżan w pierwszym meczu (0:3), u siebie chcieli udowodnić, że pod wodzą Juppa Heynckesa wszystko udało się im odwrócić. Z kolejnych dwunastu spotkań Bayern wygrał dziewięć, tylko raz przegrywając.
Szybki gol Lewandowskiego nadał tempo: dominujący w wyjazdowym spotkaniu Bayern u siebie oddał inicjatywę i szukał ataków po kontrach wynikających z odbiorów w środkowej strefie. Tym samym ograniczał miejsce ofensywnemu tercetowi rywali: Neymarowi, Cavaniemu i Mbappe. Lewandowski pomagał w pressingu, często schodził do boków, ale potem błyskawicznie wracał w pole karne. Pomysłem Bayernu były bowiem dośrodkowania i to kolejne, w 37. minucie dało gospodarzom drugiego gola. James Rodriguez wrzucił piłkę z lewej strony, obrońcy PSG skupili się na Lewandowskim, a Corentin Tolisso głową wbił ją do siatki.
Druga część meczu była znacznie bardziej intensywna, ponieważ goście podnieśli tempo, szybciej podając piłkę i unikając pułapek pressingowych gospodarzy. Było to spotkanie totalne: cios za cios, na pełnej mocy w każdym pojedynku i od bramki do bramki. Pierwsi swoją odpowiedź wyprowadzili Paryżanie za sprawą Mbappe, który świetnie wykończył akcję i strzelił kontaktowego gola. Ale Bayern kontynuował swoją misję udowodnienia, że poprzednie starcie tych drużyn było z ich strony wypadkiem przy pracy: a zwłaszcza Kingsley Coman, który dryblingiem gubił bocznych obrońców i stwarzał przewagę na skrzydle.
To właśnie francuski skrzydłowy urwał się Daniemu Alvesowi przy linii bocznej w 69. minucie, ściął do środka a w polu karnym powtórzył się schemat: obrońcy skupili się na Lewandowskim, by wbiegający z drugiej linii Tolisso mógł bez problemów uderzyć piłkę do bramki. Do końca meczu Bayern jeszcze mocniej docisnął PSG, pressingiem przypominając najlepsze występy za czasów… poprzedniej kadencji Heynckesa.
Jednak PSG – przestawiając się na groźne kontry – udanie broniło do końca spotkania. Więcej pracy miał Sven Ulreich w bramce Bayernu, choć jeszcze w ostatnich sekundach piłka spadła pod nogi Lewandowskiego w polu karnym: Polak odepchnął przeciwnika, ale zdecydował się przelobować bramkarza rywali, co mu kompletnie nie wyszło. Czwarty gol nie dałby Bayernowi pierwszego miejsca, ale zwycięstwo 3:1 i tak pomogło podtrzymać przekonanie, że zmiana dokonana przez szefostwo klubu pod koniec września była trafiona. Nie tylko pod kątem wyników w Bundeslidze, ale także w kontekście rywalizacji z najlepszymi w Lidze Mistrzów. Wiosną przed Bayernem stać będą podobne wyzwania do tego, z którym poradzili sobie we wtorek.
Dla Roberta Lewandowskiego to trafienie z ósmej minuty było 50. w europejskich pucharach – najwięcej występując w nich strzelił już w barwach Bayernu Monachium (26), nieco mniej w Borussii Dortmund (18) i sześciokrotnie trafiał jeszcze grając dla Lecha Poznań. Najwięcej w jednym sezonie zdobył bramek w rozgrywkach 2012/13 (dziesięć), a w tegorocznej fazie grupowej Ligi Mistrzów był to trzeci strzelony gol.