Aktualności
Bramkarski rozwój Łukasza Skorupskiego. „Wiedział po co wychodzi na boisko”
Napisać, że Łukasz Skorupski jest dla swojego klubu ważną postacią to nic nie napisać. Nie będzie też przesadą stwierdzenie, że jego wartość – w kontekście zespołu – w ostatnim czasie mocno wzrosła. – Myślę, że trener Mihajlović rozpoczyna skład od polskiego bramkarza. Nie chcę tu pójść za daleko i mówić o fenomenie Skorupskiego, niemniej wszystko idzie w tym kierunku. Oprócz Fabiańskiego i Szczęsnego mamy kolejnego golkipera z absolutnego TOP-u – twierdzi Piotr Czachowski, były reprezentant Polski i obrońca m.in. włoskiego Udinese.
Wyczucie chwili
Tę wartość polskiego piłkarza może nie wyrażają liczby – Skorupski wpuścił 47goli, dwukrotnie udało mu się skończyć mecz z „czystym kontem” – lecz na boisku widać, ile zyskuje Bolonia z nim w bramce. – Statystyki nie oddają jego wszystkich zasług. Na pierwszy rzut oka można uznać, że ma przeciętny sezon, ale we Włoszech cieszy się dużym uznaniem. Skorupski jest owocem polskiej szkoły bramkarzy, która ma blisko 50-letnią tradycję. Zaczęło się od Jana Tomaszewskiego i Józefa Młynarczyka, w tym stuleciu wyróżniali się Artur Boruc czy Wojciech Szczęsny, a Skorupski to ich godny następca. Przyszłość Bolonii jest w jego rękach – pisali dziennikarze „La Gazzetta dello Sport”.
– Ma instynkt, dzięki któremu w kluczowych momentach meczu potrafi odpowiednio zareagować. Myśli wtedy: „O! To kolejna szansa dla mnie, żebym był jeszcze lepszym i bardziej wartościowym zawodnikiem”. Swój moment Łukasz umie wykorzystać. Wie jak spożytkować swoje warunki fizyczne. Wykorzystuje duży zasięg ramion przy piłkach dośrodkowywanych z bocznych rejonów boiska. W sytuacjach sam na sam stoi tam, gdzie powinien stać, przez co przeciwnik się myli, a on wychodzi z tego obronną ręką – przekonuje Czachowski.
Z opresji wyszedł w ostatnim starciu z Interem. Przy stanie 1:0 dla gospodarzy obronił rzut karny wykonywany przez Lautaro Martineza. Mało tego, po chwili zatrzymał także próbującego dobijać Roberto Gagliardiniego. Włoskie media w swoim stylu prześcigały się w barwnych określeniach postawy Skorupskiego. Nie ma co ukrywać, że interwencje Polaka ubarwiają sezon Bolonii, która stała się ekipą środka tabeli. W poprzednim sezonie Bologna zajęła 10. miejsce, a Skorupski dał się pokonać 56 razy, w dziesięciu spotkaniach nie wpuścił gola. Tym samym powtórzył osiągnięcie z czasów Empoli (sezon 2016/17). Wtedy i rok temu miał tyle samo wpuszczonych bramek i meczów bez strat. W rozgrywkach 2015/16 29-letni golkiper 43-krotnie wyjmował piłkę z siatki, notując też dziewięć „czystych kont”.
Przełom w Empoli
Gra w małym klubie z Toskanii po wcześniejszych próbach przebicia się w AS Romie otworzyła przed nim nowe perspektywy. Tutaj rozwinął skrzydła i pokazał pełnię możliwości. – Największy jakościowy skok wykonał w Empoli. Występy w tej drużynie bardzo dużo mu dały. Nie zapomnę spotkania, kiedy grali na Giuseppe Meazza. Pamiętam ten mecz ze względu na fenomenalną grę Łukasza, która była ukoronowaniem jego wszystkich występów w Empoli. W tamtym momencie zrobił niesamowity postęp. Zbudował się mentalnie, przez co stał się bramkarzem wysokiej klasy – zauważa Czachowski.
Skorupski drogę na włoskie salony rozpoczął w Zabrzu. Szkolił się w Górniku, skąd wypłynął na szersze wody. W zabrskiej drużynie szansę dostał od Adama Nawałki. Późniejszy selekcjoner reprezentacji Polski dostrzegł w nim coś, co przekonało go, by postawić na 20-letniego wówczas bramkarza. Dwa sezony później zabrzanin przeniósł się do Włoch – była Primavera Romy, potem jej pierwszy zespół, wypożyczenia do Empoli, gra w Bolonii.
Warto przy tym wspomnieć, że na odpowiednią ścieżkę wkroczył w Ruchu Radzionków. Po rundzie spędzonej w Młodej Ekstraklasie Górnika o Skorupskiego upomniał się Artur Skowronek. – Przyszedł do nas, żeby mocniej dotknąć szczebla centralnego. W juniorach Górnika pokazywał, że ma olbrzymi potencjał. Dysponował bardzo dobrymi warunkami fizycznymi, z czego brała się jego dynamiczna gra na linii. Był po prostu skuteczny w tym, co robił. Przyszedł do nas pewny siebie, jak po swoje. To była wyrazista postać. Wydawało się, że szybko pokona własne bariery. I dobrze radził sobie z nakładaną na siebie presją. Odpalił od razu – mówi Łączy Nas Piłka Skowronek.
Wpływ piłki na charakter Skorupskiego
W Ruchu „Skorup” rozegrał 14 meczów. W debiutanckiej rundzie na szczeblu centralnym spisał się bardzo dobrze – wpuścił dziewięć goli, sześć pojedynków kończył z zerem po stronie strat. – To był facet, który wiedział w jakim celu przychodzi do Radzionkowa. Mocno zabiegał o bluzę z numerem jeden, którą sobie konsekwentnie wywalczył. U nas był cały czas obserwowany przez asystenta Adama Nawałki Jarosława Tkocza. Myśl o tym i o powrocie do Górnika pobudzała go, żeby pokazać się także w ekstraklasie – przekonuje Skowronek.
Skorupski pod okiem Skowronka, następnie Nawałki dojrzewał. Budował się jako bramkarz. Najważniejsza przemiana zaszła w głowie zawodnika. – Wtedy był dzieciakiem, który wchodził do szatni obwieszony biżuterią, noszący spodnie opuszczone do kroku. Ukształtował się jako człowiek, facet, bramkarz. Myślę, że to jeden z lepszych bramkarzy, z jakimi miałem okazję pracować. Ale nie chodzi o te pół roku, które z nami spędził, ale w jakim jest teraz miejscu. On chciał zasuwać na treningu, wiedział po co wychodzi na boisko, co się mu opłaciło – zaznacza były trener Skorupskiego.
Dobra forma 29-latka w Bolonii ma przełożenie na częste wizyty na zgrupowaniach kadry. Jerzy Brzęczek regularnie zaprasza na nie golkipera pochodzącego z Zabrza, tyle, że ten gry nie doświadcza. Jego „nieszczęście” w reprezentacji polega na świetnych konkurentach w osobach Łukasza Fabiańskiego oraz Wojciecha Szczęsnego. W swoim klubie jest bohaterem, w drużynie narodowej stoi w drugim szeregu. – To wciąż bramkarz młody, może jeszcze bardzo pomóc – mam tu na myśli reprezentację Polski. Wydaje się, że wszystko zmierza ku temu, iż selekcjoner będzie miał duży kłopot z obsadą bramki. Pozytywny kłopot – wyjaśnia Czachowski.
– Każdy sportowiec musi mieć w sobie pewność siebie, musi radzić sobie z porażkami, wyciągać wnioski z błędów. Łukasz to ma, do tego stawia duże kroki na swojej ścieżce kariery. Dużo doświadczył za granicą, dziś jest w pełni ukształtowanym bramkarzem. Ten ostatni rzut karny pokazał tylko, że Łukasz stanowi twardy mur w bramce Bolonii. Gra w zespole ze środka stawki i się w nim wybija, bo wybrania jej mecze – podsumowuje Artur Skowronek.
Piotr Wiśniewski