Aktualności
Bez Piszczka ani rusz. Czy Borussia wreszcie się podniesie?
Łukasz Piszczek od kilku długich lat jest podporą defensywy Borussii Dortmund. Gdy tylko jest zdrowy, kolejni szkoleniowcy właśnie od niego rozpoczynają ustalanie składu. Nic dziwnego – Polak należy do czołówki prawych defensorów w Europie. Podobnie było w bieżącym sezonie. Piszczek już od pierwszego meczu był nie do zastąpienia, wychodząc w podstawowej jedenastce na siedem spotkań Bundesligi, dwóch Ligi Mistrzów oraz po jednym Pucharu i Superpucharu Niemiec. Tylko w jednym z nich nie rozegrał pełnych 90 minut. Taka sytuacja zaistniała w szóstej kolejce ligowej, gdy w 70. minucie starcia z Borussią Moenchengladbach jego miejsce zajął Dan-Axel Zagadou. Stało się to jednak dopiero w chwili, gdy zespół Petera Bosza prowadził już 5:1 i nic nie mogło zagrozić zwycięstwu.
Z Piszczkiem w składzie Borussia rozegrała w tym sezonie wspomniane już jedenaście meczów. W rozgrywkach ligowych radziła sobie kapitalnie – wygrała sześć, notując tylko jeden remis. Na szczególną uwagę zasługuje jednak szczelność defensywy w tamtym okresie. Dortmundczycy stracili zaledwie… dwie bramki. W Lidze Mistrzów było nieco gorzej, ale i rywale byli na zdecydowanie wyższym poziomie. Były to bowiem ekipy Realu Madryt (1:3) oraz Tottenhamu Hotspur (1:3).
Dramat Piszczka, ale także jak się później okazało Borussii, rozegrał się 8 października. W pierwszej połowie meczu kwalifikacji mistrzostw świata Polska – Czarnogóra Łukasz Piszczek doznał kontuzji, która wykluczyła go z gry do końca roku. W kadrze jego miejsce zajął Bartosz Bereszyński, lecz w klubie powstałą po nim wyrwę było dużo trudniej załatać. Peter Bosz próbuje na tej pozycji między innymi Marca Bartrę (nominalnego środkowego defensora) oraz Jeremy’ego Toljana (nominalnego lewego obrońcę), lecz efekty nie są zbyt satysfakcjonujące. Od momentu urazu 59-krotnego reprezentanta Polski Borussia wygrała tylko… jeden mecz. Warto też podkreślić, że rywalem w Pucharze Niemiec był wówczas trzecioligowiec, 1. FC Magdeburg.
W Bundeslidze pod nieobecność „Piszcza” wyniki ekipy z Signal Iduna Park diametralnie się odmieniły. W pięciu spotkaniach Borussia przegrała cztery razy, roztrwaniając wypracowaną wcześniej przewagę nad resztą stawki. Po dwunastu grach BVB ma już… dziewięć punktów straty do liderującego Bayernu Monachium, który przeszedł dokładnie odwrotną drogę – po nieudanym początku sezonu teraz seryjnie wygrywa. Czternaście straconych bramek, w tym cztery z przeciętnym Hannoverem 96, chwały defensywie Borussii na pewno nie przynoszą, a wręcz przeciwnie, są powodem do poważnego niepokoju.
Także o udziale w bieżącej edycji Ligi Mistrzów fani drużyny z Dortmundu chcieliby z pewnością jak najszybciej zapomnieć. Borussia pod nieobecność Piszczka nie potrafiła choćby raz pokonać APOEL-u Nikozja, który miał być totalnym outsiderem grupy H. Tymczasem dwa remisy z Cypryjczykami, a także porażka w rewanżowej potyczce z Tottenhamem zamknęły dortmundczykom drogę do awansu do dalszej fazy rozgrywek. Pozostała im walka o miejsce w Lidze Europy, ale i to zadanie wydaje się trudne. Borussia zmierzy się bowiem w ostatnim grupowym meczu z Realem Madryt na Estadio Santiago Bernabeu. Nadzieją dla BVB jest na pewno fakt, że APOEL – rywal w walce o wiosenną kampanię w LE – zagra z rozpędzonym Tottenhamem, a mimo kiepskiej gry ekipa z Dortmundu wypracowała sobie lepszy bilans bramkowy.
Do decydujących potyczek na europejskiej dojdzie jednak dopiero za dwa tygodnie. W międzyczasie BVB czekają ligowe boje z Schalke 04 Gelsenkirchen oraz Bayerem Leverkusen. Czy wreszcie pozbawiona Piszczka drużyna się otrząśnie i sięgnie po komplet punktów? Pierwsza odsłona – derby Zagłębia Ruhry – już w sobotę o 15:30!
Emil Kopański