Aktualności

Awaria oświetlenia, trzęsienie ziemi i karny na ożywienie. Tak Polacy odwracali losy meczów

Reprezentacja08.09.2020 
– Przypomnij mi, kiedy reprezentacja Polski wygrała po raz ostatni, gdy przegrywała i musiała gonić wynik meczu? – zwrócił się od razu po meczu z Bośnią i Hercegowiną do rzecznika prasowego PZPN Jakuba Kwiatkowskiego selekcjoner Jerzy Brzęczek. – To było tak dawno temu, że nie pamiętam, ale wydaje mi się, że miało to miejsce jeszcze w spotkaniu z Kazachstanem na stadionie Legii, gdy zgasło światło – odpowiedział Kwiatkowski. Miał rację. Historia ta miała miejsce prawie trzynaście lat temu! 13 października 2007 roku biało-czerwoni mierzyli się z Kazachstanem w meczu eliminacji mistrzostw Europy 2008. Podopieczni Leo Beenhakkera byli faworytem tego spotkania, ale dość niespodziewanie pierwsi gola strzelili goście, a dokładniej Dmitrij Biakow, który w 20. minucie pokonał Artura Boruca. Kibice na trybunach ucichli, a polscy zawodnicy tylko spoglądali na siebie wzajemnie. Jeszcze większa konsternacja pojawiła się jednak chwilę po przewie, gdy na stadionie Legii Warszawa nieoczekiwanie zgasły… jupitery. Tajemnicza awaria oświetlenia, którą wspomina się do dziś, trwała blisko pół godziny. „Najpierw była ciemność, a potem Smolarek” – relacjonowały polskie media.

>>>„CIEMNOŚĆ! WIDZĘ CIEMNOŚĆ!”. ZOBACZ MECZ Z KAZACHSTANEM<<<

Po wznowieniu gry Polacy ocknęli się, a bohaterem był właśnie Euzebiusz Smolarek, który w ciągu dziesięciu minut skompletował klasycznego hat tricka. – Tamta awaria oświetlenia to było coś nowego dla mnie. Takiego, hmmm, ciekawego. Nigdy wcześniej ani później w trakcie kariery takiego zdarzenia nie doświadczyłem – powiedział w rozmowie z „Super Expressem” Ebi. – Jaki byłby wynik, gdyby światło nie zgasło? Tego się nigdy nie dowiemy – mówił ówczesny prezes PZPN, Michał Listkiewicz.



Było to ostatnie spotkanie o punkty, gdy biało-czerwoni przegrywali, ale kończyli jako zwycięzcy. Po raz ostatni, licząc zaś wszystkie rozgrywki, w tym mecze towarzyskie, odwrócili  zaś losy meczu prawie pięć lat temu, a dokładnie 13 listopada 2015 roku. Polacy mierzyli się wówczas w sparingowej potyczce z Islandią i od czwartej minuty przegrywali na PGE Narodowym w Warszawie 0:1. Z rzutu karnego Wojciecha Szczęsnego pokonał Gylfi Sigurdsson.

– Dobry film zaczyna się od trzęsienia ziemi, jak mówił Alfred Hitchcock. A potem napięcie rośnie i tak teŻ było dzisiaj. Kuriozalna bramka, kontuzja Kuby Błaszczykowskiego i trzeba było reagować. Po raz kolejny okazało się, że  zawodnicy stanowią dużą siłę ofensywną, ale też możemy zdecydowanie dopatrywać się plusów w sferze mentalnej. Nie było chwili zwątpienia, w przerwie spokojnie i merytorycznie porozmawialiśmy. Mieliśmy grać konsekwentnie, piłkarze chcieli przyspieszyć grę. Zawodnicy wiedzieli, że sytuacje na pewno będą. I były. Strzeliliśmy rywalom cztery gole, podczas gdy w eliminacjach Islandia straciła tylko sześć bramek – mówił na konferencji prasowej ówczesny selekcjoner biało-czerwonych, Adam Nawałka.



Trafienia Kamila Grosickiego i Bartosza Kapustki, a następnie dublet Roberta Lewandowskiego dały Polakom zwycięstwo 4:2 (dla gości gola strzelił jeszcze Alfred Finnbogason – red.). – Uważam to spotkanie za wartościowy sprawdzian. Zmierzyliśmy się z naprawdę bardzo trudnym i wymagającym przeciwnikiem, a zdołaliśmy wygrać – dodawał Nawałka.

>>>KRÓL LEWANDOWSKI. OBEJRZYJ MECZ POLSKI Z ISLANDIĄ<<<

Bardzo ważne zwycięstwo, pierwsze w nowej edycji Ligi Narodów UEFA, Polacy odnieśli także w poniedziałek w Zenicy. Mimo że od 24. minuty przegrywali po strzale z rzutu karnego Harisa Hajradinovicia, to zdołali wyrównać jeszcze przed przerwą za sprawą Kamila Glika. W drugiej połowie prowadzenie, a jak się później okazało – także zwycięstwo, dał zaś Kamil Grosicki.



– Nie weszliśmy dobrze w ten mecz. Graliśmy zbyt wolno, nie kierowaliśmy prostopadłych podań do przodu, jak planowaliśmy, a podawaliśmy do tyłu. Pobudził nas dopiero rzut karny i stracona bramka. Wtedy zaczęliśmy grać lepiej. Gol Kamila Glika po rzucie różnym pomógł nam nie tylko doprowadzić do remisu, ale wejść w drugą połowę z większym spokojem. Ostatecznie odwróciliśmy losy meczu, a to nigdy nie jest łatwe – podkreślił po meczu z Bośnią i Hercegowiną selekcjoner Jerzy Brzęczek. – Pokazaliśmy charakter – skwitował kapitan zespołu, Kamil Glik.

Paweł Drażba

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności