Aktualności
Falstart Tytonia. Polak sprokurował karnego. Miał piłkę na ręce, ale nie dał rady. Później był już bezradny
Jeśli Przemysław Tytoń nie zdążył się dobrze skoncentrować przed spotkaniem, to już w drugiej minucie meczu mógł się przekonać, że Bundesliga to nie przelewki. Po mocnym strzale Matthiasa Lehmanna piłka wylądowało bowiem na jego lewym słupku. Polak miał dużo szczęścia, jakże potrzebnego w piłce. Przez długą część meczu Tytoń nie został już zmuszony do większego wysiłku. To jego drużyna prowadziła grę i była bliższa strzelenia gola. Stuttgartowi brakowało jednak skuteczności, a jak mówi stare porzekadło – niewykorzystane sytuacje się mszczą.
Tak też było i tym razem, a pomógł w tym bramkarz reprezentacji Polski, który – jak się wydaje nieco pochopnie – wybiegł z bramki i powalił wychodzącego na czystą pozycję Anthony’ego Modeste’a. Co prawda Tytoń wyczuł intencję strzelającego Francuza, jednak nie zdołał zatrzymać futbolówki.
Stuttgart ruszył do odrabiania strat, ale odkrył się na tyle mocno, że po chwili Kolonia zabójczo skontrowała. Po podaniu Kevina Vogta Simon Zoller nie dał Tytoniowi żadnych szans. Kontaktową bramkę zdołał jeszcze zdobyć z rzutu karnego Daniel Didavi, ale goście nie wypuścili zwycięstwa z rąk. Przypieczętowali jeszcze wynik. Polskiego bramkarza po raz trzeci pokonał Yuya Osako. Tytoń był załamany. Przy drugim i trzecim golu nie miał jednak żadnych szans.
Zupełnie inny nastrój towarzyszył z kolei Pawłowi Olkowskiemu, który wyszedł w pierwszym składzie Kolonii i był bardzo aktywny. Polak miał wiele pracy i zmęczony opuścił boisko w 68. minucie spotkania.
Sławomir Peszko znalazł się poza kadrą meczową „Kozłów”.