Aktualności
Czy jest tu jakiś cwaniak? Historia Pawła Kosedowskiego, kitmana reprezentacji Polski
Paweł Kosedowski, syn Krzysztofa, w przeszłości telemarketer, pracownik fabryki medycznej, emigrant zarobkowy. Dziś „kitman”, który odpowiada za sprzęt w pierwszej reprezentacji Polski.
Tomek Dawidowski dobrą godzinę przedstawiał mi kiedyś swoją teorie dotyczącą roli magazyniera w klubie. Zarzekał się, że to jedna z najważniejszych funkcji i trzeba mieć do takiej osoby wyjątkowy szacunek. Nie rozumiałem do końca, o co mu chodzi. Kiedy zacząłem się z bliska przyglądać, jak funkcjonuje drużyna, odkopywałem w pamięci jego słowa i wszystko układało mi się w jedną całość. Od czego zaczynasz dzień na zgrupowaniu? Od tego, że przychodzisz do magazynu, żeby założyć czystą koszulkę polo. Kto ma zadbać, żeby była czysta, wyprasowana i pachnąca? Kitman. Po śniadaniu zaczynasz ogarniać się na trening. U kogo znajdziesz sprzęt? U kitmana. Po treningu, kiedy chcesz wziąć prysznic i zdjąć z siebie brudne, przepocone ubrania, kto je od Ciebie zabierze? Kitman, kitman i jeszcze raz kitman. Rytm dnia piłkarza jest uzależniony od kitmana.
Teraz wyobraźcie sobie, że jest to gość, który jest mrukiem. Wprawdzie wywiązuje się ze swoich obowiązków, ale kompletnie nie czuje klimatu. Nie potrafi dostosować się do piłkarskich żartów, nie wie kto to Trybson i Eliza, nie zna tekstów z filmu „Chłopaki nie płaczą” (co ciekawe autorem najpopularniejszego z nich jest ojciec Pawła, Krzysztof Kosedowski, który zagrał epizodyczną rolę boksera i pytał „Czy jest tu jakiś cwaniak?”), a każdą szyderę traktuje jako atak na swoją osobę. Pawła Kosedowskiego znam od prawie dwóch lat i jedno wiem na pewno. Ten opis do niego kompletnie nie pasuje. Kosedowski nigdy piłki nie trenował, więc nie miał prawa znać atmosfery piłkarskiej szatni. Dzisiaj jednak za te szatnię odpowiada w wielu wymiarach i świetnie sobie radzi. W dniu meczowym, kiedy wszyscy spokojnie jedzą sobie obiad, on jest już na stadionie i przygotowuje sprzęt. Pierwszą czynnością po wejściu do szatni jest zainstalowanie sprzętu grającego. Początkową playlistę proponuje właśnie kitman, choć nie zastrzega sobie wyłączności. Najczęściej ingeruje w nią Wojtek Szczęsny, ale każdy może dołożyć coś od siebie. Ostatnio rządził Iggy Azalea i Busta Rhymes.
Kiedy w zimny, jesienny poranek czekał w okolicach dworca Warszawa Wileńska na samochód, który ma zabrać go na jednodniową, dorywczą pracę, raczej nie wyobrażał sobie, że kilka miesięcy później dostanie od Roberta Lewandowskiego koszulkę Reprezentacji Polski, a z Wojtkiem Szczęsnym będzie ustalał playlistę w szatni reprezentacji Polski. Dziś to dla niego codzienność, którą cały czas traktuje wyjątkowo. – Każdy dzień spędzony z reprezentacją jest dla mnie szczególny. Kontakt z piłkarzami mam rewelacyjny, a taka praca jest absolutnie spełnieniem marzeń – zaznacza.
Gdybym nie widział tego na własne oczy, przytoczony cytat uznałbym za zupełnie zbędny przy pisaniu tego tekstu. Ale widzę i wiem, że tak po prostu jest. Wiem i obserwuje także, jaka to ciężka praca i słowo szacunek, o którym wspominał Tomek Dawidowski, nabiera jeszcze większego znaczenia. Kitman pierwszy wstaje i nierzadko ostatni chodzi spać. Czasem przebiją go trenerzy, którzy analizują mecze i treningi do wczesnych godzin porannych. Nie macie racji jeśli sądzicie, że chwilę odpoczynku ma wtedy, kiedy trenują piłkarze. Nie u selekcjonera Adama Nawałki. Tutaj każda osoba ze sztabu jest wykorzystywana do maksimum. Podczas styczniowego zgrupowania w Abu Dhabi uczestniczył nawet w schemacie rozegrania piłki, w którym miał zadania stricte defensywne. W trakcie klasycznej sesji treningowej odpowiada za piłki i w każdym momencie może zostać „zagospodarowany” przez selekcjonera do innych zadań. To nie tylko praca ciężka, ale także odpowiedzialna. To właśnie kitman musi pamiętać gdzie i z kim możemy zagrać w określonym zestawie kolorystycznym, ile rodzajów bluz bramkarskich może się przydać. Kto ile pobrał sprzętu. Jaki zestaw i rozmiar odpowiada poszczególnym piłkarzom. A jeśli uważacie, że wyczekiwany czas odpoczynku nadejdzie po zgrupowaniu, też się mylicie. Paweł przychodzi do pracy codziennie, na 8:30. Przy Polskim Związku Piłki Nożnej funkcjonuje coś, co nazywamy „bazą sprzętu”. To magazyn, który wyposaża wszystkie reprezentacje. Po czasie spędzonym w ekskluzywnych hotelach, gdzie można było przybić piątkę z Borucem i porobić sobie jaja z Rybusem oraz Jędrzejczykiem, czas na zwykłą pracę magazyniera. I to go wcale nie frustruje. Wystarczy, że spojrzy w telefon, gdzie na tapecie rządzi jego roczna córeczka i od razu cały się śmieje. Urodziła się tuż po debiucie Adama Nawałki, a poczęta została jeszcze za czasów Waldemara Fornalika. Dzień przed meczem z Ukrainą. To ostateczny dowód na to, że przy dobrej organizacji, można znaleźć czas na wszystko. Teraz powoli zaczynam rozumieć, dlaczego nigdy nie podzielał mojej permanentnej złości z powodu dwóch bardzo szybko straconych wtedy bramek. Jest jednak kilka ważniejszych rzeczy od futbolu.
Łukasz Wiśniowski
Tekst był również opublikowany w magazynie Boisko.