Aktualności
Paulina Kawalec o uczestniczkach Zimowej AMO 2020: „Te dziewczynki mogą spełnić swoje marzenia o grze w reprezentacji”
Na turnus dziewcząt Zimowej Akademii Młodych Orłów 2020 zostało powołanych łącznie 80 zawodniczek – po 40 z roczników 2006 i 2007. Jak wyglądała ich selekcja? Co było decydujące przy powołaniach?
Każda z powołanych zawodniczek była przez nas obserwowana kilka razy. Swoje rekomendacje odnośnie kandydatek do zaproszenia na zgrupowanie wysłali trenerzy kadr wojewódzkich, Mobilnej AMO oraz stacjonarnej AMO. Ci ostatni na początku każdego sezonu informują nas, czy w nowych grupach naborowych pojawiły się jakieś zdolne dziewczynki. Kolejna rzecz to rankingi tworzone przez nas po kolejnych zgrupowaniach. Dziewczynki, które po ubiegłorocznej Letniej Akademii zajmowały pierwsze miejsca na swoich pozycjach były nominowane do powołania na kolejną akcję.
Oczywiście to wszystko poparliśmy to dodatkowymi obserwacjami dokonywanymi przez trenerów młodzieżowych reprezentacji oraz skautów. To właśnie oni mają największe rozeznanie. Widzą najwięcej meczów i znajdują dziewczynki wcześniej nam nieznane.
Wygląda na to, że ich praca przynosi wymierne efekty. Wśród powołanych były aż 33 debiutantki.
Mamy coraz szerszy obszar obserwacji. Skauci jeżdżą tam, gdzie wcześniej nas nie było. W tym roku na każdą 20-osobową grupę treningową przypadało 7-8 debiutantek. To zawodniczki dopiero zbierające doświadczenie. Cieszymy się, że do nas dołączają.
Równy podział debiutantek był kluczowy w kontekście przydzielania zawodniczek do poszczególnych grup?
Grupy były tworzone w oparciu o dwa kryteria. Pierwszym był rok urodzenia dziewcząt. Utworzyliśmy po dwie grupy w rocznikach 2006 i 2007. Następnie podzieliliśmy zawodniczki ze względu na ich pozycje na boisku. W taki sposób, aby z każdej dwudziestki udało się skompletować skład razem z rezerwowymi.
Jak wyglądał typowy dzień na zgrupowaniu?
Nasz plan był bardzo napięty, organizowaliśmy wszystko niemal co do minuty. Dzień zaczynaliśmy od posiłku, następnie mieliśmy odprawę i wychodziliśmy na pierwszy trening. Odbywał się on na sztucznej trawie, w hali bądź w sali lekkoatletycznej. Po treningu był obiad, następnie godzina odpoczynku i testy przeprowadzane przez trenerów przygotowania motorycznego: AMO oraz FMS. Mieliśmy również dodatkowe zajęcia teoretyczne w grupach. Później kolejny trening, kolacja i ponownie zajęcia w grupach.
Dzień za dniem mijał bardzo szybko, a dziewczyny nie miały za dużo czasu wolnego. Zwłaszcza debiutantki były zaskoczone tym, jak szczelnie wypełnione zajęciami są dni. Nim się obejrzeliśmy była niedziela i trzeba było wyjeżdżać z Bydgoszczy.
Dla części z tych dziewcząt było to nie tylko pierwsze zgrupowanie AMO, ale w ogóle pierwszy dłuższy wyjazd bez rodziców. Jak zniosły ten czas?
Z roku na rok widzimy w tym aspekcie poprawę. Coraz mniej jest zawodniczek, które mocno tęsknią za rodzicami. W tym roku obeszło się chyba bez ani jednej łzy.
Praca na naszych zgrupowaniach jest dużo cięższa niż w klubach. Tam nie trenuje się codziennie, nie mówiąc już o dwóch treningach w ciągu dnia. Pod koniec zgrupowania nasza fizjoterapeutka (Dominika Maciaszczyk – była reprezentantka Polski, o której więcej możecie przeczytać TUTAJ – przyp. red.) miała mnóstwo pracy. U zawodniczek pojawiało się coraz więcej różnego rodzaju dolegliwości i przeciążeń. Udało się jednak uniknąć poważniejszych urazów, co bardzo nas cieszy.
Czy treningi w Bydgoszczy miały jakiś motyw przewodni? Na jakich elementach skupialiście się szczególnie podczas tegorocznej Zimowej Akademii?
Od teraz zgrupowania Zimowej i Letniej AMO będą poświęcone diagnostyce. Przez ostatni tydzień koncentrowaliśmy się na przyjęciu i podaniu piłki, elemencie gry 1x1 w ataku i obronie. Ważny dla nas był pierwszy kontakt z piłką, pozycja otwarta, szukanie linii podania – te elementy były zawarte w każdej jednostce treningowej.
Trenerzy motoryczni skupili się z kolei na technice biegu. Wiele dziewczynek niestety ma z tym problem. Utrudnia im to osiąganie lepszych prędkości. Efekty zajęć były widoczne już po trzech jednostkach treningowych. Byłoby świetnie, gdyby w klubach następowała kontynuacja tego procesu.
Wytyczne co do dalszej pracy nad tym elementem otrzymały same zawodniczki czy jesteście w kontakcie z ich klubami?
Rozmawialiśmy indywidualnie z każdą uczestniczką zgrupowania. Wszystkie dziewczyny wiedzą, jakie są nasze sugestie, podpowiedzi. W najbliższych dniach prześlemy im również prezentację dotyczącą treningów indywidualnych. Aby je przeprowadzić wystarczy kawałek placu, piłka i dobre chęci.
Wspominaliśmy o tym, że w zgrupowaniu brało udział 80 dziewcząt. Ile osób musi liczyć sztab szkoleniowy, aby wszystkim zapewnić odpowiednią uwagę?
W każdej z czterech 20-osobowych grup byli pierwszy i drugi trener, asystent oraz trener przygotowania motorycznego. Na wszystkie grupy przypadał również jeden fizjoterapeuta i dwóch trenerów bramkarzy.
Asystentami na zgrupowaniach są często trenerzy z różnych regionów kraju, na co dzień niepracujący z Wami w młodzieżowych reprezentacjach.
Dla części trenerów zaproszenie na zgrupowanie jest formą docenienia pracy wykonywanej przez nich w stacjonarnych Akademiach Młodych Orłów oraz klubach, gdzie pracują na co dzień. Przez tydzień pomagali nam w pracy, zdobywając cenne doświadczenie i sporo się ucząc. W Bydgoszczy mieli okazję zobaczyć, jak to wszystko funkcjonuje, jaki jest poziom dziewczynek wyróżniających się w swoim roczniku w skali kraju. To dla nich ważny punkt odniesienia do własnych obserwacji i codziennej pracy.
Zaproszeni trenerzy AMO chętnie czerpali z Waszych doświadczeń?
W grupie prowadzonej przeze mnie prowadziliśmy mnóstwo odpraw w gronie szkoleniowców. Przed treningami ustaliliśmy, kto jest odpowiedzialny za poszczególne elementy. Trenerzy AMO sami mieli możliwość prowadzenia zajęć, chcieliśmy, aby czuli się pełnoprawnymi członkami sztabu.
Po zakończeniu treningów także je omawialiśmy. Każdy miał wtedy prawo głosu. Podczas dyskusji na temat postawy poszczególnych zawodniczek liczymy się z każdym zdaniem.
Dla dziewcząt z rocznika 2006 była to już siódma akcja AMO, w której mogły brać udział. Komplet zgrupowań mają na swoim koncie Ewa Sikora z KKS Czarnych Sosnowiec oraz Inez Sikora z UKS SMS Łódź. Z drugiej strony mamy niemal połowę debiutantek. W jaki sposób te bardziej doświadczone dziewczęta pomagają koleżankom?
Inez była akurat w mojej grupie i podobnie jak inne zawodniczki z kilkoma zgrupowaniami na koncie bardzo zżyła się z nowymi zawodniczkami. Dzięki postawie doświadczonych dziewczyn debiutantki szybko i bezproblemowo wkomponowały się w grupę. Nie było po nich widać, że są tutaj pierwszy raz. Wcześniej rozmawiałam z podopiecznymi, aby pomagały im w aklimatyzacji, ale tak naprawdę nie musiałam tego robić. One same czuły się za to odpowiedzialne i wywiązały się z tej roli doskonale.
Sama pracujesz na zgrupowaniach od samego początku, czyli 2014 roku. To już kilkanaście zgrupowań, w których udział brało blisko 350 zawodniczek z roczników 2003-2008. Czy widzisz różnicę między tymi, które uczestniczyły w pierwszych akcjach a tymi, które były obecne w ubiegłym tygodniu w Bydgoszczy?
Podstawowa różnica jest taka, że tych dziewczyn jest coraz więcej. W tym momencie prowadzimy prawdziwą selekcję. Czasami detale decydują o powołaniu jednej dziewczynki i braku powołania dla innej. Różnica w jakości również jest dostrzegalna.
Czy któraś z dziewcząt szczególnie zaskoczyła Was tym, w jakim tempie się rozwija?
O konkretnych nazwiskach wolałabym nie mówić. Muszę jednak przyznać, że dobrze patrzyło się na część debiutantek, które nie odstawały poziomem od bardziej doświadczonych koleżanek. Fajnie jest znaleźć takie perełki. Dla nas to sygnał, że poukrywanych dziewcząt z talentem do futbolu wciąż jest sporo. Zauważyliśmy, że zazwyczaj grają w drużynach chłopięcych.
W gronie 80 dziewcząt obecnych na Zimowej AMO 2020 były z pewnością takie, które na ten moment wyróżniają się swoimi umiejętnościami. Obserwując te piłkarki zastanawiasz się nad tym, gdzie jest ich „sufit”?
Myślę, że w tych dziewczynach jest ogromny potencjał. Ich marzenie o grze w reprezentacji Polski jest jak najbardziej możliwe do zrealizowania. Podstawowym warunkiem, bez którego spełnienia nie będzie to możliwe, jest dalsza praca. One nie mogą osiąść na laurach tylko dlatego, że teraz są najlepsze w klubie, strzelają mnóstwo goli i odbierają statuetki na turniejach. Cały czas musimy je uświadamiać, że do wielkiej kariery jeszcze daleka droga.
Dziewczynki z kategorii U-14 (w tym sezonie są to zawodniczki z rocznika 2006 – przyp. red.) co trzy miesiące biorą udział z inicjatywach Akademii Młodych Orłów. Od przyszłego sezonu będą już brane pod uwagę przy powołaniach do najmłodszej reprezentacji Polski, której jesteś trenerką. To bardzo konkretna i zaplanowana ścieżka. Jak porównałabyś ją do drogi, którą będąc nastolatkami musiały przejść obecne kadrowiczki?
W Polsce piłka nożna kobiet wciąż się rozwija. Cały czas coś zmieniamy, ulepszamy. Dochodzą coraz to nowsze projekty, takie jak na przykład Talent Pro, które w listopadzie odbyło się po raz pierwszy. Wzięły w nim udział zawodniczki urodzone w latach 2004-05, w dużej części z przeszłością w Letniej czy Zimowej AMO. Ich droga do reprezentacji nie jest jednak łatwiejsza niż kiedyś. Mają większe możliwości dzięki ciągłości i zazębianiu się poszczególnych projektów. Te projekty prowadzą zawodniczki do młodzieżowych, a docelowo także do seniorskiej kadry Polski.
Cały proces odbywa się w sposób dużo bardziej kontrolowany niż kiedyś. Dzisiaj możemy pracować z zawodniczkami mającymi 11-12 lat, bo w takim wieku przyjeżdża się na pierwszą Letnią Akademię. Przez kolejne lata obserwujemy je i jeśli odpowiednio pracują i się rozwijają – powołujemy na kolejne zgrupowania. Zawodniczki są stale pod naszą kontrolą, obserwujemy je. Nawet jeśli któraś wypadnie gorzej na zgrupowaniu, nie oznacza to, że nie ma szans pojechać na następne. Przed żadną nie zamykamy drzwi.