Aktualności
[Oko na talent] Kuba Koszuliński, czyli bohater pewnego tweeta
Futbolowa rodzina
Kuba Koszuliński przyszedł na świat w piłkarskiej rodzinie. Tata chłopca, Piotr, grał z braćmi na poziomie A-klasy w klubie Leśna Wólka Podleśna. – To dużo powiedziane, że grałem. Byłem prezesem tego klubu, a na boisku lepiej radzili sobie mój bliźniak Paweł oraz młodszy od nas Janusz – opowiada z wyraźnie wyczuwalną skromnością pan Piotr. Dzisiaj zespół z niewielkiej wsi leżącej na północny wschód od Rzeszowa występuje w rozgrywkach klasy B. Koszulińskim zdarza się bywać na jego meczach, podobnie zresztą jak na spotkaniach A-klasowej Astry Medynia Głogowska. Boisko tej drużyny znajduje się nieopodal domu najlepszego przyjaciela Kuby, czyli jego dziadka ze strony mamy – pana Czesława.
– Zawsze mogę na niego liczyć. Gdy tylko do niego zadzwonię z jakimś problemem, odstawia wszystko i mi pomaga. Czasem przyjeżdżam do niego na nocowanie. Oglądamy wtedy wszystkie mecze, które są w telewizji – mówi 12-latek. – Mój teść jest wielkim pasjonatem piłki, cały czas śledzi, co się w niej dzieje. Wozi też Kubę na treningi, czasami wręcz nam go „wyrywa”, żeby móc z nim pojechać. To piękne i wygodne dla nas jako rodziców. Jesteśmy dziadkowi bardzo wdzięczni – dodaje pan Piotr.
Kuba z dziadkiem na meczu reprezentacji Polski
W takiej rodzinie futbol musiał stać się dla Kuby pasją numer jeden. Piłkę odbijał o ścianę, gdy jeszcze nie potrafił dobrze chodzić. Do wspólnej gry zapraszał rodziców, dziadków, wujków i ciotki. – Kto żywy, musiał z nim grać – śmieje się ojciec młodego piłkarza.
Oswajany z piłką niemalże od kołyski, Kuba już w wieku 4 lat przejawiał pewne ponadprzeciętne zdolności. W tamtym czasie przyjaciel rodziny, Wiesław Woś, będący obecnie prezesem wspomnianej już Astry Medynia Głogowska, gorąco namawiał pana Piotra, aby ten zapisał syna na treningi do Dziecięcej Akademii Futbolu w Rzeszowie. Według jego zapewnień szkółka ta miała jedną z najlepszych kadr trenerskich w regionie.
Pierwszy trening Kuby to wydarzenie, które nie mogło ominąć jego dziadka. Pan Czesław przyjechał po Kubę, potem przyglądał się zajęciom, a na koniec zamienił kilka zdań z trenerem Waldemarem Kłosem. – Dawać go! Będzie z niego zawodnik, bo biega za dwóch i walczy do upadłego! – nie krył entuzjazmu doświadczony szkoleniowiec. Koszuliński junior sporo mu zawdzięcza, choć na pewno nie tak wiele jak trenerowi, pod którego skrzydła trafił wkrótce.
Wyjątkowy trener
Rok 2008. Ten sam, w którym urodził się Kuba. W barwach trzecioligowej Stali Rzeszów na boku obrony regularnie gra wychowanek klubu, 18-letni Krzysztof Hus. Robi to na tyle dobrze, że wzbudza zainteresowanie Lecha Poznań. W grudniu przebywa na testach w Kolejorzu i zalicza występ w meczu Pucharu Ekstraklasy przeciwko Arce Gdynia (1:4). Poznaniacy nie decydują się na transfer.
Niespełna 2 lata później Hus gra w meczu Lecha. Jest już jednak zawodnikiem Jagiellonii Białystok. Stawką spotkania jest Superpuchar Polski, a lewy obrońca ma naprzeciwko siebie Sławomira Peszkę. Sam jest wspierany ze środka defensywy przez Thiago Cionka, w jego drużynie gra też m.in. Kamil Grosicki. Jaga po ciężkim boju wygrywa 1:0, a Rzeszowianin zapisuje na swoim koncie pierwsze tak cenne trofeum. Jak się później okaże, jedyne w karierze.
Przez kolejne pół roku Hus gra już tylko w rozgrywkach Młodej Ekstraklasy i po rundzie jesiennej zostaje wypożyczony do drugoligowej Wisły Płock. Na Mazowszu wszystko układa się dobrze aż do 7 maja 2011 roku i meczu ze Stalą Stalowa Wola. Hus w wyniku zderzenia z przeciwnikiem doznaje w nim poważnych obrażeń szczęki. Ta kontuzja oraz trzykrotnie zerwane więzadła krzyżowe w kolanie całkowicie wyhamują karierę obrońcy. W sezonie 2013/14 zagra jeszcze w pierwszym zespole Stali Rzeszów w 17 meczach drugiej ligi, po czym poświęci się rozwojowi w kierunku trenerskim. Jednym z pierwszych miejsc jego pracy będzie Dziecięca Akademia Futbolu.
DAF Rzeszów: Kuba czwarty z prawej w dolnym rzędzie (z uniesioną ręką), trener Krzysztof Hus pierwszy z lewej w górnym rzędzie
Kuba z numerem 10 na koszulce
„Zapamiętajcie to zdjęcie”
W czasach pracy w DAF-ie Hus był również trenerem asystentem w rzeszowskiej Akademii Młodych Orłów. Nie miał wątpliwości, że Kuba prezentuje odpowiedni poziom, aby się w niej znaleźć. W Akademii Koszuliński spędził pięć sezonów, przechodząc przez cały cykl szkolenia – od skrzata do orlika starszego. W 2018 roku wspólnie z kolegami z AMO wygrał XVIII edycję organizowanego przez Polski Związek Piłki Nożnej Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. – To były początki Kuby na obronie. Był bardzo solidny, właściwie nie do przejścia. Zobaczyć go na murawie Stadionu Narodowego to było niesamowite uczucie. Byliśmy na trybunach z małżonką, dziadek przeżywał finał przed telewizorem – wspomina pan Piotr.
– Poczuliśmy wtedy, że jesteśmy najlepsi. Ale to było bardzo motywujące, nigdy bym nie pomyślał, że już nic nie muszę robić. Na treningu zawsze daję z siebie 100 procent, chociaż wiadomo, że czasami coś nie wychodzi. Zdarzają się gorsze dni, ale zawsze się staram – tłumaczy Koszuliński, który do zwycięstwa drużyny dorzucił także tytuł najlepszego zawodnika rozgrywek w kategorii U-10. Statuetkę odbierał z rąk ówczesnego selekcjonera reprezentacji Polski, Adama Nawałki. Zdjęcie, które im wówczas zrobiono obiegło całą piłkarską Polskę. Wszystko za sprawą pewnego tweeta.
Była walka👊🏻piękne bramki,wspaniałe akcje⚽️⚽️a ja Wam mówię,zapamiętajcie to zdjęcie🇵🇱👍🏻⚽️ pic.twitter.com/B4yppi6KyF
— Zbigniew Boniek (@BoniekZibi) May 2, 2018
Obrońca zapatrzony w napastników
W pokoju Kuby zawsze wisiały plakaty Leo Messiego. 12-latek jest wielkim fanem umiejętności, ale i skromności Argentyńczyka. Drugim idolem Koszulińskiego jest Robert Lewandowski. – To niesamowite, że z małego klubu wybił się na poziom światowej piłki. Osiągnął to swoją pracowitością i charakterem. Nie gra na tej pozycji co ja, ale i tak robię analizy jego gry. Chciałbym móc z nim dłużej porozmawiać, bo mam do niego przygotowanych mnóstwo pytań – mówi Kuba. Panowie już raz się widzieli – dla Kuby i jego kolegów z AMO Rzeszów spotkanie z reprezentantami Polski było nagrodą za wygranie Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”.
Koszuliński wzoruje się na zawodnikach ofensywnych, choć sam jest prawym obrońcą. – Widziałem go całkiem niedawno w grze wewnętrznej roczników 2006 i 2007 Stali Rzeszów. Kuba grał naprzeciwko zawodników o dwa lata starszych, a mimo to wyróżniał się zaangażowaniem, determinacją i grą 1 na 1 w obronie. Potrafi się ustawić, wie, kiedy zaatakować przeciwnika, skutecznie odbiera piłki. Te cechy w połączeniu z przyzwoitym przygotowaniem technicznym mogą go daleko zaprowadzić – charakteryzuje 12-latka Marcin Włodarski, skaut Polskiego Związku Piłki Nożnej na południowo-wschodnią część kraju. Koszulińskiego zna jeszcze z Akademii Młodych Orłów, której był koordynatorem.
- Trenerzy widzą Kubę na prawej obronie, twierdzą, że to będzie jego pozycja. Jest waleczny, ma charakter i dynamikę. Nie lubi odpuszczać i jak się za coś bierze, to do końca – opisuje boiskowe atuty syna pan Piotr. – Kuba przechodzi już na grę na dużym boisku, w piłce 11-osobowej. To dla niego wielki wysiłek, ale trenerzy go chwalą.
W wewnętrznym sparingu Koszuliński miał okazję mierzyć się m.in. z Radosławem Brudem, który w październiku ubiegłego roku zagrał w koszulce z orłem na piersi w meczu przeciwko Ukrainie (5:0). Urodzony w 2006 roku defensywny pomocnik wcześniej uczestniczył również w zgrupowaniach Akademii Młodych Orłów. Tegoroczna Letnia AMO została odwołana z powodu epidemii. Gdyby nie to, na liście powołanych być może znalazłoby się nazwisko Kuby. W Gniewinie na jednym z turnusów po raz pierwszy mieli bowiem trenować chłopcy z rocznika 2008. – Miałem nadzieję, że zostanę powołany. Starsi koledzy opowiadali mi jak fajnie tam jest. I na boisku, i poza nim. Poznaje się mnóstwo nowych kolegów z całej Polski i można się sprawdzić na ich tle – przyznaje 12-latek. – Letnia Akademia Młodych Orłów to już taka mała reprezentacja Polski. Byłoby wspaniale, gdyby Kuba wywalczył sobie zaproszenie, ale by to osiągnąć trzeba ciężko trenować – dodaje jego ojciec.
Piłkarz, trener lub weterynarz
Koszuliński jest zawodnikiem Stali od 2 lat. Do klubu przeszedł ze sztabem Dziecięcej Akademii Futbolu. – Poszedłem głównie za trenerem Krzyśkiem, którego znam od kilku lat. Uważam go za mojego przyjaciela, bo mogę do niego pójść z każdym problemem – tłumaczy obrońca. Jego tata twierdzi, że Stal zaufała trenerom z DAF-u, ponieważ są to najlepsi fachowcy na Podkarpaciu.
Jeszcze przed zmianą klubu Kuba był zapraszany na turnieje przez Wisłę Kraków i Zagłębie Lubin. Brał w nich udział, podobał się, ale był zbyt młody, żeby wyjeżdżać. Inna sprawa, że oddalona o 18 kilometrów od domu Koszulińskich Akademia Stali Rzeszów spełnia najwyższe standardy szkoleniowe. Dowodzi temu złota gwiazdka przyznana w ramach Programu Certyfikacji PZPN dla szkółek piłkarskich.
Kuba gra i trenuje w roczniku 2007. Poza zajęciami piłkarskimi cała drużyna chodzi na basen, ćwiczy akrobatykę i zapasy. Dzięki temu, że treningi są wplecione w plan lekcji, 12-latek ma więcej czasu dla siebie. Wykorzystuje go m.in. na nietypową dla chłopca w jego wieku pasję – łowienie ryb.
Chłopiec marzy o tym, by zawodowo grać w piłkę, ale jest przygotowany także na inne scenariusze. – Jeśli nie zostanę piłkarzem, będę chciał być trenerem. Przekazywałbym rzeczy, których teraz sam się uczę. Myślę, że fajnie jest widzieć, jak twoi zawodnicy robią postępy – mówi Kuba. W jego głowie jest też gotowy nawet plan C. – Bardzo kocham zwierzęta, dlatego gdyby nie wyszło z piłką, to zostanę weterynarzem i będę się nimi opiekował.
Z miłością Kuby do zwierząt wiąże się pewna zabawna historia. – Kiedyś na festynie spodobał mu się kucyk. Wtedy dziadek postanowił mu go kupić i do domu wrócili już we trójkę – opowiada Włodarski, podkreślając, że cała rodzina Kuby jest niezwykle pozytywna, a sam chłopiec bardzo wesoły. – Faktycznie syn bardzo lubi się śmiać, ma dobre poczucie humoru. Dla nas najważniejsze jest jednak, żeby był dobrym człowiekiem. Staramy mu się wpajać takie wartości jak miłość, szacunek i pracowitość. Myślę, że jest dobrym dzieckiem, chociaż z charakterem. Nie da sobie w kaszę nadmuchać – kończy pan Piotr.
Wczesne rozpoczęcie treningów, 5 lat spędzonych w AMO, zwycięstwo w największym piłkarskim turnieju dla dzieci w Europie, zainteresowanie akademii Wisły Kraków i Zagłębia Lubin, przejście do Stali Rzeszów i gra ze starszym rocznikiem. W futbolowym życiu Kuby Koszulińskiego nie ma miejsca na nudę. Chłopiec jest świadomy swojego talentu, ale wie, że ten niczego jeszcze nie gwarantuje. Otoczony właściwymi ludźmi i skupiony na własnym rozwoju znajduje się na dobrej drodze do tego, aby udowodnić, że Zbigniew Boniek miał rację oceniając jego potencjał. O zdjęciu pamiętamy i mamy nadzieję, że za kilka lat będziemy mogli napisać, że znajdują się na nim były i obecny reprezentant Polski.
Rafał Cepko
Fot. Łączy nas piłka, Stal Rzeszów, archiwum prywatne państwa Koszulińskich