Aktualności
Mecz po poprawinach i 73-letni snajper – Powiatowa Liga LZS i Garwolińska Liga Piłkarska kwitną
Garwolińska Liga Piłkarska to rozgrywki w hali i na orliku, Powiatowa Liga LZS – rywalizacja drużyn 11-osobowych na otwartych boiskach.
Po wejściu na stronę internetową GLP, w oczy rzuca się hasło, że to „jedna z dwóch niepowtarzalnych rzeczy w mieście”. Co jest tą drugą?
– Chodzi o ścieżkę rowerową. To hasło to sarkazm – mówi Piotr Kapica, stojący na czele GLP oraz Powiatowej Ligi LZS.
Początki GLP sięgają 1999 roku. Wiążą się z otwarciem hali w Garwolinie. W leżącym nieco ponad 60 kilometrów na południowy wschód od Warszawy mieście powstał obiekt z prawdziwego zdarzenia. Można było ruszyć z rozgrywkami. W pierwszym sezonie Garwolińskiej Ligi Piątek Piłkarskich, potem przekształconej w Garwolińską Ligę Piłkarską, rywalizowało 14 zespołów. Od samego początku organizatorom zależało, by robić wszystko możliwie najbardziej profesjonalnie, z udziałem sędziów, w zgodzie z futsalowymi przepisami.
Z czasem liczba zespołów rosła, zdecydowano się na reformę. Rozgrywki podzielono na ligę amatorską, w której grali zawodnicy spoza struktur PZPN, oraz profi, gdzie już mogli występować zawodnicy zrzeszeni w klubach.
– Mamy też w Garwolinie silne środowisko oldbojów, więc kolejnym krokiem było powołanie następnej ligi, właśnie dla oldbojów. Występuje w niej m.in. Bogdan Głąbicki, dziś już 73-latek. Mało tego, pan Bogdan strzelał nawet w ubiegłym sezonie gole w II lidze futsalu w barwach Zdrowia Garwolin, zespołu, którego powstanie było naturalną konsekwencją rozwoju GLP. Od 2012 roku mamy w hali jeszcze jedną ligę, LZS – opowiada Kapica, prezes Zdrowia.
Zdrowie powołano do życia na początku XXI wieku. W pierwszym sezonie w oficjalnych rozgrywkach PZPN grało w Pucharze Polski, doszło do 1/16 finału. W kolejnym sezonie powstały rozgrywki II ligi futsalu na Mazowszu i o mały włos drużyna nie awansowała do barażu o I ligę. W ubiegłym sezonie też walczyła o awans, a drużyna kobiet Zdrowia przystąpiła do I ligi. Po rundzie jesiennej Michał Zalewski i Sebastian Papiernik przeszli do Legii Warszawa, której trenerem i kapitanem jest Mariusz Milewski, występujący niegdyś w lidze profi GLP. To wielki sukces całego garwolińskiego środowiska futsalu. Zwieńczeniem ponad 20-letniej działalności był ligowy mecz Zdrowia z Legią Warszawa. Oficjalnie oglądało go 299 osób, faktycznie w hali było ich pewnie około 700, a 200 kolejnych do środka zwyczajnie się nie zmieściło. Zdrowie to także beach soccer. Z tego zespołu wywodzi się kilku reprezentantów Polski, m.in. Filip Gac, który był nawet kapitanem reprezentacji.
W 17-tysięcznym Garwolinie mogą pochwalić się jednymi z największych, jeśli nie największymi halowymi rozgrywkami na Mazowszu. Od kilku lat w czterech ligach (amator, profi, oldboj i LZS) łącznie gra około 40 zespołów, już nie tylko z powiatu garwolińskiego, lecz także z Otwocka czy Warszawy, bo liga jest otwarta na chętnych. W sezonie to kilkaset meczów i około 500 zawodników biorących w nich udział. Są tacy, którzy grają w kilku rozgrywkach, bo oldboje mają prawo uczestniczyć również w ligach amatorów i LZS-u.
– Formalnie GLP jest w strukturach Centrum Sportu i Kultury w Garwolinie. Robimy największą cykliczną imprezę w powiecie od wielu lat, ale nie ma to przełożenia w zainteresowaniu władz i pomoc. Na meczach potrafi być ponad 200 kibiców. Co weekend zapewniamy setkom ludzi rozrywkę, nie mając w mieście zbyt wielkiej konkurencji, nie tylko sportowej. To oddolny ruch, w który zaangażowanych jest wiele osób. Zestaw mamy bardzo ciekawy. Operacyjnie przy GLP pracuje sześć, siedem osób. To głównie nauczyciele wychowania fizycznego, którzy także sędziują mecze. Robimy to wspólnie, ale ja biorę za to odpowiedzialność. Porażki i sukcesy biorę na siebie. I taki model się chyba sprawdza. Najważniejsi są ludzie, nie ja, ale na końcu ktoś musi dać temu twarz i podjąć decyzję. I niektórym to może się nie podobać, że ten Kapica jest tu, i w tym, i w tamtym – podkreśla 51-latek, oczywiście również występujący w GLP. W barwach Zdrowia, w lidze oldbojów.
Piotr Kapica na zdjęciu drugi od lewej.
Gdy GLP nabierała rozpędu, w połowie poprzedniej dekady Piotr Kapica dołączył do grona osób organizujących Powiatową Ligę LZS. Jej początki to również końcówka lat 90. XX wieku. Wtedy rozgrywki odbywały się jeszcze w formie turniejowej, z czasem zaczęły przekształcać się w tradycyjne zmagania ligowe. Rozkwit zmagań następuje od 2008 roku (osiem zespołów w rozgrywkach ligowych). Liczba ekip stale rośnie, aby w sezonie 2015/16 osiągnąć 21 drużyn. Obecnie rywalizacja podzielona jest na I i II ligę, grające pełne sezony, mecz i rewanż. W sezonie 2019/20 występuje 19 zespołów.
– Nie boimy się wprowadzać innowacji w przepisach. Są u nas zmiany rotacyjne, a zawodnik po obejrzeniu żółtej kartki schodzi z boiska na trzy minuty. Liga cieszy się wielką popularnością. Cały projekt oparty jest na inicjatywie oddolnej. Zawodnicy sami się organizują i sami stanowią tkankę organizacyjną klubu. Wiele drużyn posiada własne boiska, o które sama się troszczy. Fenomenem jest, to że kluby funkcjonują mając budżet rzędu 6-8 tysięcy złotych. Dzięki zaradności i pomocy sponsorów potrafią utrzymać boisko, ubrać zawodników, opłacić sędziów, Są drużyny, które same wszystko opłacają z własnych funduszy, nie otrzymują nic od samorządów. Są również kluby, które posiadają sekcje młodzieżowe. Takim przykładem jest Piorun Lipówki, mistrz ligi z sezonu 2017/18. Seniorzy grają w lidze LZS, zaś roczniki młodzieżowe uczestniczą w rozgrywkach Mazowieckiego ZPN – podkreśla Piotr Kapica.
Mecze Powiatowej Ligi LZS ogląda i po 200 osób, co nie jest regularnym obrazkiem w Klasie B, Klasie A czy nawet w klasie okręgowej.
– Przychodzą dziewczyny, żony z wózkami. Chłopaki inaczej grają, gdy oglądają ich żony i dziewczyny. Albo przyszłe żony i dziewczyny. Fajny klimat. Założeniem tej ligi nie jest walka o mistrzostwo świata, zależy nam na zachowaniu amatorskiego klimatu. Nie chodzi o to, że po boisku biegają krowy, a sędzia jest pijany. Nie, nie. Przyjeżdżają rodziny, rozpalają grilla, po meczu drużyna zostaje i spędza razem czas. Ma to mieć jednak profesjonalną strukturę i zarządzanie. Jest strona internetowa, a na niej protokoły, klasyfikację strzelców, listę ukaranych – tłumaczy Kapica.
Z ligi LZS wywodzi się kilku zawodników, którzy później dostali szansę i z powodzeniem radzą sobie nawet w okręgówce. Kilka lat temu taką ścieżką podążył cały zespół.
– Drużyny grały w Pucharze Polski i nieźle sobie radziły, a dwukrotny mistrz Powiatowej Ligi LZS Snajper Sośninka skusił się na udział w rozgrywkach Mazowieckiego ZPN. Zaczęli od Klasy B, później awansowali do Klasy A, gdzie raz niewiele zabrakło im do awansu do okręgówki. Wszystko oparte na entuzjazmie, ale udało się pociągnąć to kilka ładnych sezonów, mimo umiarkowanego wsparcia samorządu. Gdy na terenie gminy czy nawet powiatu jest kilka klubów, nie zawsze to wsparcie równo się rozkłada. W Sośnince robią to oddolnie, organizują turnieje, pozyskują pieniądze z różnych miejsc. I tak powinny funkcjonować kluby. Samorząd jednak często widzi to inaczej i łaskawszym okiem patrzy na kluby, które nie robią nic lub bardzo mało. Ci, którzy faktycznie działają, nie zawsze mają siłę przebicia. I to dotknęło Snajpera, który z różnych względów w tym sezonie nie zgłosił już zespołu do Klasy B. Postanowiono skupić się na pracy z młodzieżą i na pewno będą tego fajne efekty, bo wszystko jest tam zorganizowane na zdrowych zasadach – chwali zapaleńców z Sośninki Piotr Kapica.
Powiatowa Liga LZS to też świetny poligon dla sędziów.
– Sędziuje tylko arbiter główny, który jest wybierany przez drużyny. Musi sam ogarnąć piłkarzy i kibiców, a to bywają różne środowiska. Trzeba być kozakiem. Opracowaliśmy unikalny sposób wyboru arbitra, który jest weryfikowany przez piłkarzy. Nie powiem, że drużyny są święte, ale pewne napięcia łagodzimy na spotkaniach sędziów z szefami zespołów, wyjaśniamy nieporozumienia. Kto przejdzie chrzest bojowy w LZS-ach, poradzi sobie wszędzie. Taki sędzia na pewno ma charakter. Sędziowie też są naszym sukcesem. To często byli piłkarze. Wiadomo, że znajomość środowiska czasem pomaga, ale i czasem przeszkadza. Jak się umie to pogodzić, jest to niezła podstawa do tej zabawy – uważa Kapica.
Około 20 zespołów to też ponad 500 zawodników zaangażowanych w grę i 160–180 meczów w sezonie.
– Wcześniej obowiązywał system wiosna-jesień, od kilka lat już jesień-wiosna. Są transfery, mecze bywają przekładane. Wiadomo, to głównie młodzi ludzie, co jakiś czas ktoś zmienia stan cywilny i cała drużyna, albo i kilka, bierze udział w weselu. Swojski klimat. Zdarzało się też tak, że pan młody po poprawinach grał mecz. Grają tylko zawodnicy niezrzeszeni z strukturach PZPN. Zdarzały się różne sytuacje, włącznie z dyskwalifikacją mistrza ligi, którego zawodnik wystąpił gdzieś w Klasie B czy Klasie A. Pojechał na mecz na prośbę trenera, były problemy ze składem. Ktoś zrobił zdjęcie, sprawa się wydała i niestety musieliśmy zareagować i podjąć bolesną decyzję. Chciałbym nieco przekształcić rozgrywki i dać możliwość gry także piłkarzom z niższych lig Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej. Pomogłoby to klubom utrzymać zawodników, którzy się zniechęcają, gdy grają mało. Łączenie występów w LZS-ach i lidze może być rozwiązaniem tego problemu. Jest tam wielu ciekawych zawodników, którzy z różnych powodów, choćby w wyniku sytuacji rodzinnej czy zawodowej, nie mogą się poświęcić regularnym treningom, a dzięki temu rozwiązaniu mogliby grać i tu, i tu – argumentuje nasz rozmówca.
Kapicy udało się zaangażować środowisko skupione wokół Powiatowej Ligi LZS do Garwolińskiej Ligi Piłkarskiej, czego dowodem jest powstanie halowej ligi LZS. GLP prowadzi też rozgrywki na orliku.
– Tu mamy największy problem. Jak już rozpoczyna się sezon trawiasty, weekendy są zajęte przez LZS. Nie bardzo możemy więc wtedy rozgrywać meczów w lidze na orliku. Próbujemy to robić w środku tygodnia. Ludzie mają wtedy jednak mniej czasu, a sąsiedztwo boiska leżącego tuż przy osiedlu mieszkaniowym, uniemożliwiają nam jego użytkowanie późnym wieczorem. W lidze na orliku bierze udział 10–12 zespołów. Chcielibyśmy to rozwinąć – planuje Piotr Kapica, który wspólnie z innymi zaangażowanymi w rozwój futbolu osobami organizuje inne, najczęściej jednodniowe imprezy.
– Puchar Burmistrza, Puchar Niepodległości, Puchar Wójta, Puchar Lata, Grand Prix LZS... To szansa dla zespołów, które nie są jeszcze na tyle zorganizowane, by wziąć udział w cyklu rozgrywek ligowych. Czyli angażujemy kolejne drużyny, kolejnych ludzi – cieszy się Kapica.
Pytany na zakończenie rozmowy o plany, szybko odpowiada: – Na bazie Zdrowia i GLP chcemy w Garwolinie stworzyć mocny futsalowy ośrodek i pójść w stronę szkolenia młodzieży. To kolejny etap.
Szymon Tomasik