Aktualności
Junior Football Academy Przechlewo pracuje u podstaw z pięknymi efektami
Junior Football Academy jest piłkarskim dzieckiem Michała Wirkusa. Dziś to 37-latek, który około dekadę temu grał na poziomie III ligi w Kaszubii Kościerzyna, Koralu Dębnica czy Bytovii Bytów. W sezonie 2009/10 w barwach tego ostatniego klubu (formalnie w jego rezerwach) przeżył piękną przygodę z Pucharem Polski. Drugi zespół Bytovii odpadł z rozgrywek w 1/8 finału po porażce 0:2 z Wisłą Kraków (w składzie z Marcelo, Mauro Cantoro, Wojciechem Łobodzińskim czy Patrykiem Małeckim).
– Już gdy byłem półzawodowym piłkarzem, chodziły mi po głowie tego typu koncepcje. Wiedziałem, że nie spełnię się jako zawodnik najwyższego szczebla i chciałem zrobić coś fajnego dla dzieci. A że jestem z Przechlewa, wpadłem na pomysł założenia akademii u siebie w domu. Zależało mi, żeby była na maksymalnie wysokim poziomie i dawała szanse dzieciom na spełnianie marzeń, a także była dla nich miejscem odpowiedniego rozwoju – opowiada Wirkus.
JFA oficjalnie i pod obecną nazwą ruszyła w 2013 roku, choć zajęcia prowadzono już wcześniej. Wirkus od początku postawił na profesjonalizm i przykładał dużą wagę do pracy organizacyjnej.
– Na przykład od pięciu lat wszystkie dzieci są objęte badaniami FMS, zajęciami z fizjoterapeutą, jeżdżą na obozy, uczestniczą w różnych innych przedsięwzięciach związanych stricte z piłką nożną, ale też edukacyjnych. Udaje nam się pozyskiwać na to środki, z czego jestem bardzo zadowolony. Myślę, że to warte odnotowania. W naszej lokalnej skali to rzadko spotykane, by tak wiele i różnorodnie się działo za tak niewiele – uważa Michał Wirkus.
Angielska nazwa szkółki nie jest wynikiem obecności w większej sieci podobnych podmiotów.
– Nie chciałem, żeby kojarzyła się z lokalnie działającymi klubami, nie chcieliśmy wywoływać animozji. Plan od początku był taki, by rozwijać się na wielu płaszczyznach, a taka neutralna nazwa w niczym nas nie ogranicza. Być może docelowo pojawimy się w innych miejscach, gdzie będziemy mili widziani i gdzie będzie taka potrzeba – tłumaczy założyciel Junior Football Academy.
W Przechlewie od 1945 roku funkcjonuje Ludowy Klub Sportowy Brda Przechlewo, z którą JFA od wielu lat współpracuje.
– Współpraca się zacieśnia. Ostatnimi czasy Brda kulała, w zeszłym sezonie seniorzy zajmowali miejsce w ogonie tabeli Klasy A, paradoksalnie pandemia utrzymała ją przy życiu. Ustaliliśmy, że będziemy dążyć do tego, by stać się jednym podmiotem o dwóch nazwach. Będzie i Brda, i Junior Football Academy, ale będziemy robić wszystko, by proces szkoleniowy w szkółce przebiegał w taki sposób, aby najlepsi 15- czy 16-latkowie grali w dobrym klubie seniorskim. Dobrym w naszym pojęciu i naszych możliwościach oznacza czwartoligowym – mówi nasz rozmówca.
Dziś Brda się odbudowuje. Jedną nogą jest już w klasie okręgowej, czyli w V lidze. Także dzięki zawodnikom, którzy przeszli proces szkolenia w JFA. Ale na boisko w barwach macierzystego klubu wciąż wychodzi Michał Wirkus.
– Gram. Obecnie borykam się z problemami zdrowotnymi, ale gdy tylko mogę, pomagam. Miałem dwuletnią przerwę, nie robiłem nic, powiedziałem sobie, że już koniec, nie chcę. Albo porządnie, albo wcale. Coś jednak mnie na to boisko ciągnie i jest to silniejsze od moich postanowień. Na poziomie Klasy A czy okręgówki jeszcze daję sobie radę i staram się ruszać, przede wszystkim dla zdrowia. Prowadzę zajęcia indywidualne i w akademii, ale był też okres, w którym z uwagi na obowiązki w akademii i innymi zawodowymi rzeczami związanymi z piłką nożną, nie prowadziłem żadnych zajęć w szkółce. Teraz mam znowu swoją grupę, ale to jednak coś zupełnie innego niż granie – podkreśla szef Junior Football Academy.
Obecnie w JFA sześciu trenerów prowadzi zajęcia w pięciu grupach szkoleniowych. W planach równoległych do zacieśniania współpracy z Brdą, jest próba rozbudowania piramidy szkoleniowej.
– Borykamy się z tym, z czym pewnie większość małych ośrodków. Oddajemy zawodników do większych klubów, a gdy oddamy trzech-czterech najlepszych piłkarzy w roczniku, jest on już okrojony. Chojniczanka, Lotos Gdańsk, FASE Szczecin… Rozchodzą się nam ci chłopcy ze starszych roczników. Chcemy jednak trochę ten proces odwrócić i zatrzymywać zawodników aż do seniora. Będzie to jednak możliwe, gdy senior będzie na wysokim poziomie, a wszystko otoczone odpowiednim procesem treningowym i infrastrukturą. Lada dzień mają zostać podjęte kroki w sprawie budowy nowego budynku na stadionie OSiR. Będą tam miejsca noclegowe, myślimy o bursie. To wszystko ma się przyczynić do przytrzymania 14- czy 15-letnich chłopców. Oczywiście na zdrowych zasadach, bo gdy widzę, że ktoś się wyróżnia i szkoda trzymać go u nas na siłę, jestem pierwszy do pomocy. Jeśli jednak będzie możliwość, by pograli u nas rok czy dwa dłużej, w dobrych warunkach, będziemy to robić – mówi Michał Wirkus.
Projekt i wizualizacja wspomnianego budynku robią wrażenie. Inwestycja ma kosztować pięć milionów złotych. Razem z dwoma pełnowymiarowymi boiskami, z których dziś korzystają kluby z Przechlewa, stworzy imponujący kompleks.
– Infrastruktura nam się rozwija. Wspólnymi siłami zamontowaliśmy oświetlenie bocznego boiska, nawodnienie głównego. Sporo się dzieje jak na taką małą, lokalną społeczność. Staramy się trenować na stadionie jak najdłużej, nawet zimą. Gdy już pogoda na to nie pozwala, trenujemy w hali i na orliku. Na infrastrukturę nie narzekamy, choć do pełni szczęścia brakuje nam zadaszonego obiektu – dzieli się marzeniami Wirkus.
Od wielu lat wizytówką Junior Football Academy jest turniej Przechlewo Cup. W tym roku, pod patronatem PZPN, odbędzie się jego ósma edycja.
– To duże wydarzenie, choć w tym roku trochę „schodzimy z obciążeń”. W czasie pandemii podchodzimy do tematu skromniej i ostrożniej. Były lata, że turniej trwał dwa tygodnie, grały wszystkie roczniki z naszej akademii. Teraz drużyny, które na co dzień grają na dużych boiskach, już w turniejach nie uczestniczą. Poszło to w stronę imprezy dla dzieci, pikników czy festynów piłkarskich. Trzy, cztery lata temu, uczestniczyło ponad tysiąc zawodników, rekord to 96 drużyn. To wciąż duże wyzwanie, ale już łatwiej przychodzi nam wszystkiemu sprostać. Lata doświadczeń robią swoje, ścieżki mamy przetarte. Pierwsze turnieje to pół roku biegania i załatwiania, dziś jest już znacznie spokojniej – zdradza główny organizator, który przez lata funkcjonowania JFA rozwinął swoją około piłkarską działalność. Wirkus stoi także za innymi turniejami, obozami czy konferencjami trenerskimi.
Bardzo ciekawą inicjatywą podejmowaną przez Junior Football Academy jest też coroczne wręczanie Piłkarskich Oskarów. To forma podziękowania wszystkim partnerom, sponsorom oraz samorządowi, a także wolontariuszom i innym osobom zaangażowanym w organizację turniejów. Przed Piłkarskimi Oskarami JFA organizuje dla swoich piłkarzy konkurs. Dzieci przygotowują swoje wymarzone trofea (medale, puchary), które później są wręczane partnerom i sponsorom podczas gali. Oczywiście dzieci również otrzymują nagrody za włożony trud.
Nagrodą za wkładany od lat trud dla Michała Wirkusa oraz kadry trenerskiej Junior Football Academy jest z kolei srebrna gwiazdka Programu Certyfikacji PZPN dla szkółek piłkarskich.
– Program Certyfikacji mocno nas merytorycznie spiął i staramy się, żeby w programie być. Widzimy dużo plusów, znacznie więcej niż wyzwań. Nie ze wszystkim się zgadzamy, ale to jest normalne. Gdy ktoś od kogoś zaczyna wymagać, ten pierwszy moment może być ciężki, ale trzeba zakasać rękawy i wypracować pewne schematy. Jest nam o tyle łatwiej, że od początku kładłem duży nacisk na merytorykę. Zawsze na treningach było dwóch trenerów, zawsze były małe grupy, szkoleniowcy zawsze byli przygotowani. Teraz przyjeżdżają trenerzy monitorujący, ktoś to ocenia, jest trochę inaczej, ale trzymamy poziom. Świadczy też o tym fakt, że z miejscowości liczącej około trzy tysiące mieszkańców w ostatnich latach wypłynęło 12–13 chłopców grających na poziomie centralnym. Centralna Liga Juniorów, zespoły seniorskie, Kuba Oleksiewicz został właśnie powołany na konsultację reprezentacji Polski U-15. To nie są złote strzały, a przykłady, które pokazują, że regularnie pracujemy u podstaw. W każdym roczniku mamy dwóch, trzech chłopaków, o których pytają większe kluby. To dla nas duże wyróżnienie i docenienie pracy trenerów poszczególnych grup – podsumowuje szef JFA.
Szymon Tomasik