Aktualności
Finalistka programu Masterchef Junior i jej wielka pasja do piłki
Pasję do gotowania – jak czytamy na oficjalnej stronie programu Masterchef Junior – odziedziczyła po tacie, babci i prababci. W kuchni zaczęła pomagać mając 3 lata, futbol pojawił się w jej życiu nieco później. – Nie mamy w rodzinie piłkarskich korzeni, nie jesteśmy zapalonymi kibicami. Wspieramy oczywiście naszą reprezentację, ale to nie jest tak, że nie opuszczamy żadnego jej meczu – tłumaczy pani Julita Rudolf, mama bohaterki naszego tekstu.
Skoro rodzina nie wykazywała zainteresowania piłką, to co wydarzyło się w życiu Soni, że ta zdecydowała się rozpocząć przygodę z futbolem? Z odpowiedzią spieszy sama zainteresowana.
- Pamiętam swój pierwszy trening. Byłam wtedy w drugiej klasie. Na zajęcia zaprosiła mnie koleżanka (Tosia – przyp. red.), która była wtedy w klubie. Od razu mi się spodobało, więc zaczęłam chodzić regularnie – wspomina swoje piłkarskie początki Sonia. Dziewczynka szybko stała się częścią klubu. I jest nią do dzisiaj, mimo że z akademii odeszła już ta, która namówiła ją na treningi. – Tosia się przeprowadziła, a ja zostałam i coraz mocniej trenuję.
Zwykle jest tak, że pasja przechodzi z rodziców na dzieci. Pani Julita nigdy nie grała w piłkę. Jej mąż bardzo niewiele, ale to było jeszcze w czasach młodości. Zachęcony (a może wręcz nieco przymuszony) przez Sonię i jej młodszego brata, Szymka, pan Tomasz przez rok uczestniczył w WBS-ie w zajęciach piłkarskich dla rodziców. Obecnie już nie gra, bo przerzucił się na pływanie.
Gra za to – i to regularnie – koleżanka z klasy Soni, Lila. Ją również do spróbowania swych sił namówiła finalistka ostatniej edycji programu Masterchef Junior. Jak widać, poza talentem kulinarnym i piłkarskim Sonia przejawia też pewne zdolności skautingowo-menedżerskie. Tata, Lila, wcześniej młodszy brat i Hania – koleżanka, która rozpoczęła treningi w akademii, po czym przerzuciła się na siatkówkę. Mimo zaledwie 12 lat lista osób, które dzięki Soni choć przez chwilę mogły poczuć radość z biegania po zielonej murawie wciąż się wydłuża.
Z bratem - Szymonem
Swój wolny czas Sonia dzieli między boiskiem i kuchnią. W tym momencie wciąż nie jest pewna, czy w przyszłości na pierwszym miejscu będzie u niej futbol czy gotowanie. – W programie podszkoliłam się z gotowania, ale nie odsunęłam się od piłki. Nie wiem, czym wolałabym się zajmować w przyszłości – mówi dziewczynka. Jej mama dodaje, że mimo przymusowej przerwy w treningach spowodowanej epidemią Sonia właściwie nie rozstawała się z piłką. – To niezwykłe, jak dużo czasu dzieci spędzają z nią przy nodze. Nawet chodząc po domu prowadzą ją od pokoju do pokoju. Czy można grać, czy nie można – niesamowicie ciągnie je do piłki.
Sonia Rudolf oraz jej koleżanki i koledzy z akademii WBS Warszawa z dużą ulgą i radością powrócili na boisko. Treningi w tej odznaczonej brązowym certyfikatem PZPN szkółce rozpoczęły się w ubiegłym tygodniu, a skumulowana przez blisko trzy miesiące energia dzieci wreszcie znalazła swe ujście.
W ciągu swojej kilkuletniej przygody z piłką Sonia miała już okazję brać udział w prestiżowych rozgrywkach. Jako 9-latka pojechała z drużyną do Wiednia na turniej w kategorii U-13. Była jego najmłodszą uczestniczką, ale jak sama wspomina, mimo że niektóre rywalki były od niej wyższe o dwie głowy, to radziła sobie całkiem nieźle.
W 2018 i 2019 roku Sonia uczestniczyła także w organizowanym przez Polski Związek Piłki Nożnej turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. – Grałyśmy jako drużyna szkolna. Z całego składu tylko ja i Lila trenujemy regularnie. Miałyśmy nienajlepszy skład, ale pojechałyśmy tam dla zabawy. Pograłyśmy, a przy okazji straciłyśmy trochę lekcji – śmieje się Sonia. Jej klasowa drużyna i tak jest już mocniejsza niż jeszcze rok temu. – Mamy już napastniczkę, czyli mnie i obrończynię, czyli Lilę. Teraz musimy znaleźć bramkarkę – zapowiada zawodniczka WBS Warszawa.
W kuchni opanowana i kreatywna. Na boisku z zapędami do gry ofensywnej, dużo biegająca i często dryblująca. Razem z bratem śledzi głównie mecze Bayernu Monachium. W ubiegły wtorek oglądali starcie z Borussią Dortmund, które zbliżyło Bawarczyków do kolejnego tytułu mistrzowskiego. – Polska liga mnie raczej nie interesuje, chociaż byłam raz na meczu Legii i bardzo mi się podobało. Na stadionie Bayernu też byłam, ale nie w trakcie spotkania. Kupiłam sobie koszulkę Roberta Lewandowskiego, którą niestety straciłam w zeszłym roku. Ktoś włamał nam się do auta i ukradł moją walizkę spakowaną na obóz – opowiada Sonia.
Z koszulką „Lewego” czy bez, na obóz trzeba było jechać. W jego trakcie o odpowiednie odżywianie zawodniczek tradycyjnie dbała trenerka i dietetyczka, Justyna Piskorz. Sonia, mimo że doskonale wie, jak przygotować odpowiedni dla młodego sportowca posiłek, podobnie jak jej rówieśnicy uwielbia słodycze i przekąski. – Trenerka Justyna pilnuje naszej diety. W klubie pytali mnie już jednak, czy możemy umówić się na wspólne gotowanie zdrowego dania głównego i deseru. Po udziale w Masterchefie otrzymałam nawet od WBS-u zielony fartuch z moim numerem.
Sonia Rudolf z powodzeniem łączy swoje dwie wielkie pasje. I nie ma dla niej znaczenia, gdy ktoś mówi, że gotowanie – owszem – jest dla dziewcząt, ale piłka nożna to typowo chłopięce zajęcie. Z takimi osądami kategorycznie nie zgadza się również mama dziewczynki. – Piłka jest rozpatrywana jako gra dla mężczyzn, ale przecież na świecie są fantastyczne drużyny kobiece. W Stanach Zjednoczonych uważa się wręcz, że to sport bardziej kobiecy niż męski. Panie są tam na relatywnie wyższym poziomie – mówi pani Julita. – Ja w ogóle bym chciała bardzo zachęcić rodziców do tego, żeby nie dyskryminowali swoich córek i wspierali je w graniu w piłkę. Problem polega na tym, że mało jest dziewczynek chętnych do uprawiania tego sportu. Z tego powodu w pewnym momencie nawet się zastanawialiśmy, czy nasza drużyna przetrwa. Gdyby się nie udało, byłoby to straszne dla Soni. Nie sposób bowiem jeździć dwa razy w tygodniu na treningi w innej dzielnicy Warszawy. To zbyt trudne logistycznie. A to, że mamy w pobliżu zespół dziewczynek, które chcą grać, jest fantastyczne. Potrzebujemy i szukamy dziewczyn do grania. Nie każda ma odwagę, by grać z chłopcami i nie wszyscy chłopcy są na takie rozwiązania otwarci. Akurat Sonia ma w tym aspekcie fajne doświadczenie, bo przez moment grała w drużynie chłopięcej i czuła się pełnoprawną częścią tego zespołu. Nie czuła się wyobcowana.
Rodzice Soni nie kryją zadowolenia z tego, w jaki sposób futbol kształtuje ich dzieci. – To fantastyczny sport. Widzimy, jak wzmacnia relacje Soni z kolegami. W szkole wychodzą razem na boisko. Piłka to coś, co ich wyciąga zza biurek, sprzed komputerów czy telefonów. Uczą się radzić sobie z porażkami. Nabierają odwagi do tego, aby wyjść do piłki. Dostrzegamy z mężem same zalety. Możliwość bycia częścią grupy, rozwiązywanie powstających w niej konfliktów, bo przecież nie zawsze jest tylko wesoło, kwestia podawania, a nie grania wyłącznie pod siebie. To rzeczy, które się w świecie bardzo przydają, a których ciężko nauczyć się poza boiskiem – kończy Julita Rudolf, mama dwójki piłkarskich pasjonatów.
Przeczytaj również nasz wywiad z Krzysztofem Ufnalem – wschodzącą gwiazdą telewizji TTV i piłkarzem B-klasowego Amigosu Warszawa – LINK .
Rafał Cepko
Fot. archiwum prywatne Państwa Rudolf