Aktualności

[Bohaterowie z boiska] Marta Brudnicka i Natalia Wawrzyniak, czyli nowa fala polskich sędzi

PIŁKA DLA WSZYSTKICH30.03.2020 
Jedna z nich na sport skazana była od urodzenia. U drugiej zamiłowanie do aktywności fizycznej pojawiło się w czasach szkolnych. Pierwsza w dzieciństwie tylko interesowała się piłką nożną, uprawiając wówczas inną dyscyplinę. Druga miała talent do każdego sportu, ale to właśnie futbol stał się dla niej najważniejszy. Dzisiaj łączy je pasja do sędziowania, którą dzielą dodatkowo ze swoimi życiowymi partnerami.

Marta Brudnicka i Natalia Wawrzyniak to przedstawicielki młodej fali polskich sędzi, które bez żadnych skrupułów dążą do wyznaczonych sobie celów, doskonale się przy tym bawiąc. Obie panie znajdują się obecnie w bliźniaczej sytuacji, choć drogi prowadzące je do sędziowania podobne do siebie wcale nie były.

Córka sędziego i utalentowana sportsmenka

- Mój tata (Paweł – przyp. red.) był w przeszłości sędzią szczebla centralnego. Obecnie pełni funkcję referenta ds. obsady sędziów w Mazowieckim Związku Piłki Nożnej – rozpoczyna Marta. – Z kolei mój starszy brat, Michał, jest profesjonalnym bramkarzem. Futbol był w naszym domu od zawsze. Sama też się nim interesowałam, ale w dzieciństwie trenowałam inną dyscyplinę – karate.

Nietrudno się domyślić, że to pan Paweł stał za tym, że w wieku 17 lat jego córka zapisała się na kurs sędziowski. Nie musiał jej na to specjalnie namawiać. Wystarczyło kilka razy wspomnieć o tym pomyśle.


Marta Brudnicka

U Natalii ten pomysł podsunęła inna bliska osoba, również w sędziowskim fachu doświadczona. Według Piotra Purgala, czyli życiowego partnera naszej bohaterki, przygoda w roli arbitra miała zastąpić jej to, co straciła przedwcześnie kończąc karierę zawodniczą. – Marzyłam o tym, aby grać zawodowo. W dzieciństwie i wczesnej młodości uprawiałam chyba każdą możliwą dyscyplinę, ale to piłkę trenowałam w klubie. Do częstochowskiego Gola trafiłam po jednym z gimnazjalnych turniejów, na których obecny był trener Włodzimierz Seifryd. Po zawodach zaprosił na treningi mnie i jeszcze jedną koleżankę – wspomina Wawrzyniak. – W klubie spędziłam kilka lat, powoli przebijałam się już do seniorskiej drużyny. Wtedy zerwałam więzadła w kolanie i po trzech operacjach musiałam zrezygnować. Skupiłam się na tenisie stołowym.

Do piłki, już w nowej roli, powróciła przed nieco ponad rokiem. Piotrek się nie mylił. Sędziowanie w pewnym stopniu pozwala Natalii przeżywać emocje podobne tych, które poznała jako zawodniczka. – Przeżywam adrenalinę zbliżoną do tej, którą czułam grając w piłkę. To trudne do opisania. Klimat meczu, zaangażowanie piłkarzy, trenerów i kibiców uzmysławiają mi, jak wiele zależy od moich decyzji. To wszystko sprawia, że chce się jak najlepiej wykonać swoją pracę – przyznaje Częstochowianka.

Pasja dzielona z partnerami

W tej pracy może liczyć na wyjątkowe wsparcie. Jej partner jest sędzią już od 7 lat i bardzo lubi dzielić się swoim doświadczeniem. – Piotrek nie tylko namówił mnie na kurs, ale też sprawił, że nie zrezygnowałam po kilku meczach. Jeden z tych B-klasowych sędziowałam na linii i trochę mi się oberwało od jego uczestników. Gdyby nie słowa otuchy, byłoby mi ciężko kontynuować tę przygodę – opowiada Natalia. Wkrótce zaczęła jeździć na mecze z Piotrkiem. On sędziował jako główny, ona była jedną z asystentek. – Z takich meczów wyciągam najwięcej. Dużo się uczę od Piotrka. Dostaję od niego mnóstwo wskazówek. W domu razem analizujemy te spotkania. Bardzo to lubię.




Jako sędzia - Piotr Purgal

O wspólnym sędziowaniu ze swoim chłopakiem marzy też Marta. Jak na razie takiej możliwości nie ma, bo jej partner, Szymon Michniewicz, jest arbitrem Wydziału Sędziowskiego Łódź, podczas gdy ona podlega wydziałowi warszawskiemu. Oboje mają nadzieję, że taki stan rzeczy nie potrwa zbyt długo. – Na razie pozostaje nam jeździć na swoje mecze i je omawiać. Chętnie analizujemy też pracę sędziów podczas meczów ekstraklasy. Zwłaszcza ostatnio jest na to dużo czasu – mówi Brudnicka. Skupić na arbitrach Marcie i Szymonowi nie udaje się jedynie podczas meczów Chelsea z Tottenhamem. Ona jest wielką fanką „The Blues”, on całym sercem wspiera „Koguty”.




Jako sędzia główny - Szymon Michniewicz

Co ciekawe, gdyby nie sędziowanie, Marta prawdopodobnie nigdy nie poznałaby swojego obecnego partnera. – Kiedy w 2017 roku zaczynałam sędziować, nie znaliśmy się z Szymonem. Połączyło nas zainteresowanie do futsalu. Szukając informacji na temat tej dyscypliny natknęłam się na zdjęcie pewnego arbitra. Niewiele myśląc napisałam do niego z prośbą o odpowiedzi na kilka pytań dotyczących halowej piłki. Rozpisał mi się bardzo obszernie, zaczęliśmy rozmawiać, a po pewnym czasie spotkaliśmy się na jednym z jego meczów. Mowa oczywiście o Szymonie. Sędziowanie zdecydowanie wpłynęło na nasze życie prywatne – śmieje się Marta.

Pewność siebie kluczem do sukcesu

Nasze bohaterki zgodnie przyznają, że prowadzenie meczów mocno wpływa również na ich charaktery. – To nauka samozaparcia i relacji międzyludzkich. Uczy odwagi. Mimo że w świecie piłki jest coraz więcej kobiet, to żeby w nim zaistnieć potrzebujemy bardzo dużo pewności siebie – podkreśla Marta. Tę pewność daje dziewczynom każdy kolejny mecz. – To niezwykle istotne. Jeśli nie jesteś stanowcza i pewna w tym, co robisz, zawodnicy od razu Cię wyczują i wejdą Ci na głowę – dodaje Natalia.

Sędziowanie ma również pozytywny wpływ kondycję fizyczną i koncentrację. Trzeba być niezwykle skupionym, aby przez 90 minut kontrolować wszystko, co dzieje się na boisku. – Przede wszystkim jednak to fantastyczna pasja i sposób na aktywne spędzanie czasu – przekonuje Marta, która odkąd zajęła się też futsalem sędziuje 5-6 meczów tygodniowo. A raczej sędziowała przed przymusowym zawieszeniem wszystkich rozgrywek. Epidemia pokrzyżowała plany wszystkim ludziom piłki. Swoje przesunąć musiała także Natalia. – Jak na razie sędziuję głównie rozgrywki dziecięce. Asystuję również przy meczach seniorów, najwyższy poziom, na jakim dotychczas sędziowałam to „okręgówka”. Na przełomie marca i kwietnia miałam jechać na testy, które pozwoliłyby mi na awans w hierarchii. Z wiadomych przyczyn wszystko zostało przełożone.

Czas epidemii to dobra okazja do wspomnianych już wcześniej analiz pracy innych sędziów, ale także do nauki. Obie panie studiują – Marta psychologię kliniczną, Natalia bezpieczeństwo narodowe i międzynarodowe.

Czerwona kartka dla sędzi

Nasze bohaterki są sędziami stosunkowo niedługo. W tym czasie w meczach przez nie prowadzonych zdarzyło się już jednak kilka sytuacji trudnych, niekomfortowych, ale też i tych zabawnych.

Swego czasu Marta sędziowała na linii mecz Okęcia Warszawa, podczas którego… obejrzała czerwoną kartkę. – Nie zauważyłam zawodnika, który znalazł się poza boiskiem i wpadliśmy na siebie. Kolega sędziujący tamto spotkanie oddał piłkarzowi czerwoną kartkę i poprosił, aby ten mi ją pokazał. Potem – dzięki Wam – cała Polska widziała mój upadek – wspomina z uśmiechem Brudnicka.

Powyższy film jest dowodem na to, że w meczach niższych lig nie brakuje zdarzeń nietypowych, pozwalających całkowicie rozładować napięcie. Czasem opanowanie go wymaga od arbitrów znacznie więcej. – W mojej opinii najtrudniejsze w sędziowaniu jest zachowanie chłodnej głowy po popełnieniu błędu. Odcięcie się od tego, mając świadomość, że podjęło się błędną decyzję, to nie lada sztuka. Czasu nie da się cofnąć, możemy jedynie przyznać się, przeprosić i dalej robić swoje – uważa Brudnicka.   

Panowanie nad swoimi emocjami to jedno. Jako sędzie nasze bohaterki muszą radzić sobie także z tymi kibicowskimi, trenerskimi i zawodniczymi. – Doskonale rozumiem emocje w rozgrywkach seniorskich, ale nie możemy pozwolić na chamstwo. Pomimo dyskryminacji, która od czasu do czasu nas spotyka, nie poddawajmy się! – apeluje do swoich koleżanek Natalia.

Panująca obecnie sytuacja i uziemienie w domach daje nam wszystkim czas na przemyślenia i snucie planów. Martę i Natalię spytaliśmy o te związane z sędziowaniem. – Chciałabym dojść jak najwyżej, jeśli chodzi o poziom rozgrywkowy. A planem na bliższą przyszłość jest to, żeby jak najczęściej sędziować wspólnie z Szymonem. Teraz nam tego brakuje, ale myślę, że kiedyś na pewno się to uda – mówi Marta. – Moim celem jest sędziowanie ekstraligi kobiet. Chcę się stale rozwijać i wypracowywać swój własny styl – zapowiada z kolei Natalia. Jaki to styl? – Podoba mi się to, w jaki sposób mecze prowadzi Szymon Marciniak. Podpatrujemy go i razem z Piotrkiem staramy się w sędziowanych przez nas meczach pozwalać zawodnikom na twardą grę.

***

Uwielbiamy takie historie. Historie łamiące stereotypy. Opowiadające o osobach z iskrą, mających swoje cele i dążących do ich realizacji. Historie potwierdzające, że czasy bezwzględnego szufladkowania w futbolu szczęśliwie mijają. Martę i Natalię dzieli około 250 kilometrów. Łączy natomiast tak wiele, że razem – mimo że osobiście się nie znają – stały się dla nas inspiracją do napisania powyższego tekstu.

Sędzie z Warszawy i Częstochowy to bohaterki numer 41 w naszym cyklu. Wszystkich wcześniejszych przypominaliśmy niedawno TUTAJ i TUTAJ.

Rafał Cepko

Fot. archiwa prywatne Marty Brudnickiej i Natalii Wawrzyniak

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności