Aktualności

[MŁODZIEŻ EKSTRAKLASY] Damian Michalski – najlepszy obrońca wśród studentów coachingu

Rozgrywki23.10.2019 
Mimo obowiązków związanych z karierą zawodowego piłkarza, Damian Michalski nie zaniedbuje nauki. Udaje mu się połączyć grę w LOTTO Ekstraklasie z zajęciami na Wyższej Szkole Edukacji i Coachingu we Wrocławiu, która kształci przyszłych menedżerów i coachów sportowych. Tu i tu jest jest na początku edukacji. Ma za sobą pierwsze spotkania w najwyższej klasie rozgrywkowej, właśnie rozpoczyna drugi rok studiów.

Na poziomie ekstraklasy Damian Michalski zadebiutował w 3. kolejce tego sezonu i to nie na swojej nominalnej pozycji. – Mieliśmy dylemat z Patrykiem Kniatem kogo wystawić z lewej strony obrony przeciwko Lechii Gdańsk w naszym ostatnim meczu w Wiśle. Przed spotkaniem Piotrek Tomasik doznał urazu i ja zasugerowałem Patrykowi, aby w jego miejsce zagrał Damian. Tak też się stało. Mogę więc powiedzieć, że poniekąd znalazłem Michalskiemu nową pozycję. Okazuje się, że to na tyle skuteczny obrońca, jeśli chodzi o zabezpieczenie tyłów, że trener Radosław Sobolewski stwierdził, że nic nie zmienia w ustawieniu Damiana w formacji defensywnej – mówi w rozmowie z Łączy Nas Piłka były asystent Leszka Ojrzyńskiego w drużynie „Nafciarzy” Krzysztof Sobieraj.

O swoje musiał walczyć

Michalski wskoczył do podstawowego składu Wisły z przypadku, ale nie przez przypadek gra w wyjściowym ustawieniu regularnie, z małą przerwą na spotkanie z Zagłębiem Lubin. Na początku sezonu Wisła, która ściągnęła piłkarza z GKS-u Bełchatów, miał inne plany wobec obrońcy. – Zastanawialiśmy się, czy nie lepszym dla niego rozwiązaniem będzie wypożyczenie. Ale z każdym treningiem wyglądał lepiej, Byliśmy mocno zbudowani jego postawą, dlatego został i wywalczył sobie miejsce w podstawowej jedenastce. Tylko i wyłącznie determinacją, charakterem, ciężką pracą doszedł do takiego statusu w drużynie. Wszystkich nas pozytywnie zaskoczył – dodaje Sobieraj.

To paradoks, że 21-latek przegrał rywalizację na środku obrony, wygrał za to walkę na boku obrony. – W ostatnim czasie bardzo się rozwinął – uważa „Sobi”. Potwierdzeniem słów Sobieraja są statystyki występów Michalskiego: 10 spotkań w ekstraklasie, z czego 9 od początku, pięć pojedynków z rzędu w pierwszym składzie. Do tego bramki z Wisłą Kraków (debiutanckie) i Arką Gdynia. – Gol strzelony Wiśle smakował wyjątkowo. Coś pięknego! Spełniłem właśnie dwa marzenia: najpierw zagrałem w ekstraklasie, potem strzeliłem w niej gola. Po meczu z Wisłą byłem wzruszony, szczęśliwy, miałem problem z zaśnięciem. Ekstraklasa? Ciężkie początki, z początku trudno było mi się przystosować do tych wymagań. Teraz jest OK, z każdym meczem czuję większą pewność na boisku – tłumaczy nam Michalski.


Uwagę klubu z Płocka 21-letni defensor zwrócił, rozgrywając bardzo dobrą rundę jesienną sezonu 2018/19 w Bełchatowie, kiedy zaliczył cztery trafienia, nie opuszczając ani jednego spotkania. Zimą podpisał z Wisłą trzyletni kontrakt, wiosnę spędził jeszcze w zespole Artura Derbina. – Damian to osoba zafiksowana na punkcie piłki. W swoich celach kierunek miał jeden: wszystko postawił na karierę. Mówimy o bardzo inteligentnym, młodym człowieku, który realizuje się piłkarsko i akademicko. To jest godne pochwały. Piłka nożna to przyjemny dodatek, do którego trzeba poważnie podchodzić. I on poważnie to traktował. Czerpał wiele od Mariusza Magiery, Marcina Grolika. Poprawiał wprowadzenie piłki do gry. Dysponował takimi warunkami fizycznymi, dzięki którym był groźny przy stałych fragmentach gry. Zdobywał bardzo ważne bramki, które przybliżyły nas do awansu. Tych atutów nie zatracił, wręcz je udoskonalił. Można zaobserwować, że w Wiśle wiele stałych fragmentów jest granych na niego. On szuka piłki, ma dobry timing w polu karnym – przekonuje Artur Derbin.

Zapatrzony w Pietrasiaka i Gargułę

W pierwszym meczu trzeba trafić personalnie. Akurat zamiast niego grał ktoś inny. Czekał więc na swoją szansę, którą potrafił wykorzystać. Pamiętam ten moment, gdy ktoś inny wystąpił kosztem Damiana. Może nie był wtedy zniechęcony, miał jednak prawo odczuwać coś, co mogło przystopować jego rozwój. Przyszedł do mnie, uczciwie porozmawialiśmy o przyszłym sezonie, w którym zrobiliśmy awans. Mówił, że chce grać tam, gdzie będzie w stanie się rozwijać, bo w Bełchatowie tej pewności nie miał. Nie wyraziłem zgody na odejście, zapewniłem go, że na pewno dostanie dużo szans. Usłyszał ode mnie: „Bądź spokojny, pracuj dalej”. Ciężka praca poskutkowała tym, że zadomowił się w pierwszym składzie. Dzięki niemu zbieraliśmy mnóstwo punktów w Pro Junior System. Ale on nie grał ze względu na punkty w PJS, po prostu prezentował taką jakość piłkarską, która w tamtym momencie nam odpowiadała. Myślę, że nasz czas był bardzo pożyteczny dla niego – dodaje Derbin.

To u obecnego szkoleniowca bełchatowian, Michalski zadebiutował w pierwszym zespole „Brunatnych”, klubu, którego jest wychowankiem. – Bełchatów to moje miasto, GKS to mój klub. Od małego chodziłem na jego mecze. Dopingowałem, wspierałem jak mogłem. Później będąc starszym, wyprowadziłem swoich idoli na boisko, czy podawałem im piłki. Miałem z tego ogromną frajdę. Zawsze zapatrzony byłem w Dariusza Pietrasiaka. Lubiłem patrzeć w jaki sposób ustawia się na boisku, dyryguje drużyną. Drugim dziecięcym wzorem był Łukasz Garguła. Oglądanie ich w akcji było wielką przyjemnością. To m.in. z ich powodu chodziłem na mecze GKS-u – wspomina młody obrońca.



Siła w nodze

Damian poszedł w ślady kuzyna oraz brata Seweryna, występującego w Chojniczance Chojnice. Oni przetarli mu szlaki w GKS-ie. – Ze mną było jak Sewerynem: na pierwszy trening zaprowadził nas tata. Spróbowałem i zostałem. Razem z bratem dysponowaliśmy dobrymi warunkami fizycznymi, to główny powód tego, dlaczego zostaliśmy środkowymi obrońcami. Od samego początku starałem się rywalizować ze starszymi. Dzięki naturalnym warunkom, a mniejszym od nich umiejętnościom, byłem w stanie walczyć z nimi jak równy z równym – dopowiada Michalski.

A pierwszym trenerem, z jakim pracował w Bełchatowie był Mariusz Przybylski. – Najlepszy w swoim roczniku nie był. W 2, 3, 4 klasie szkoły podstawowej grał w środku pomocy z racji tego, że był obunożny, chociaż prawą miał sprawniejszą piłkarsko. Tą swoją lepszą nogą strzelał sporo goli. Kiedy wprowadziłem trening bazujący na grze głową, to widać było, że ma ku temu predyspozycje. Potem dużo pracowaliśmy nad tym elementem. No i okazało się to strzałem w dziesiątkę. W wieku 12, 13 lat przestawiłem Damiana do środka obrony. Do pomocy ze względu na braki motoryczne nie pasował. Zaczął się sprawdzać w defensywie. Przyzwyczaił się, przekonał się do tej pozycji. W płynnym przejściu pomogła mu dobra technika – mówi Przybylski.

Były szkoleniowiec Michalskiego przypomina sobie ciekawą sytuację związaną z turniejem, którego koordynatorem był Jan Złomańczuk na Wawrzkowiźnie, mocno obsadzonym m.in. z ŁKS-em i Werderem Brema: – Werder. Zespół pewny siebie, wygrywali ze wszystkimi. My się im postawiliśmy. Damian pokazał swój znak firmowy: posłał bombę na bramkę, piłka wpadła pod poprzeczkę, wygraliśmy 1:0. Po raz pierwszy widziałem Niemców z nosem opuszczonymi na kwintę.

Sobieraj: – Damian ma mega mocne podanie, dokładny pas. Znakomicie odbiera piłki. Mentalnie jest na bardzo wysokim poziomie. Nie zraża się niepowodzeniami, ponieważ mocno w siebie wierzy.

Derbin: – Trudno w jego grze doszukać się fajerwerków, jest za to solidność, nieustępliwość w pojedynkach. Takiego zawodnika trenerzy sobie cenią. Na boisku popełnia mało błędów. Nawet jeśli taki mu się zdarzy, to jest on bez konsekwencji. Ma więc piłkarskie szczęście. A w piłce to bardzo istotny czynnik.

Przybylski: – Chłopak obowiązkowy, wiedzący co chce osiągnąć. Wzór. Obecne efekty jego postępu są bardzo widoczne.

Piotr Wiśniewski

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności