Aktualności
[WYWIAD] Zbigniew Boniek: Polska jest dumna ze swojej kadry
Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej cały czas przebywa z reprezentacją Polski na mistrzostwach Europy we Francji. Jak ocenia postawę biało-czerwonych, czy jego zdaniem można porównać aktualną kadrę z tą, w której sam występował i co sądzi o reprezentacji Szwajcarii? Tego dowiecie się, czytając wywiad ze Zbigniewem Bońkiem!
Jak oceni Pan dotychczasowy występ reprezentacji Polski na EURO 2016?
Jeżeli skupiamy się na liczbach – bardzo dobrze. Jesteśmy jedną z dwóch drużyn, która w fazie grupowej nie straciła bramki i w grupie czterech zespołów, które zgromadziły na koncie siedem punktów. Jesteśmy jednak bardzo ambitnym narodem i jeżeli któryś z zawodników zdoła wspiąć się na wyżyny, będziemy świadkami eksplozji jego talentu, możemy stać się bardzo groźni. Jesteśmy absolutnie zadowoleni z wykonania pierwszego zadania, jakim było wyjście z grupy. Trudno powiedzieć, jak potoczy się kolejne spotkanie, ale chcemy pokazać wszystko, co mamy najlepszego. Szansę oceniam połowicznie.
Przed turniejem był pan pewien, że będzie tak dobrze, jak się potoczyło w fazie grupowej?
Nie, nie byłem tego pewien. Jest jednak bardzo dobrze – w trzech meczach fazy grupowej nasi rywale stworzyli sobie właściwie tylko jedną naprawdę groźną sytuację, poza tym wszystko mieliśmy pod kontrolą. Zespół jest świetnie przygotowany mentalnie, taktycznie i fizycznie. Widać doskonałą pracę trenera Adama Nawałki i całego sztabu szkoleniowego.
Reprezentacja Polski nie straciła jeszcze gola, o czym Pan wspominał. Czy można powiedzieć, że defensywa stała się wizytówką tej drużyny?
Ktoś niegdyś powiedział – mecze wygrywają napastnicy, turnieje – obrońcy. Na pewno w tym turnieju nasi defensorzy spisują się świetnie, ale to też zasługa całego zespołu, współpracy pomiędzy formacjami. W naszej drużynie każdy broni, nie ma wyjątków. Piłkarze wiedzą, o co chodzi na boisku, ale trzeba pamiętać, że w piłce nożnej nie ma nic stałego, każdy mecz jest inny. Nawet to, co doskonale funkcjonuje, może zostać brutalnie zweryfikowane w kolejnym spotkaniu. Wnioski należy więc wyciągnąć dopiero po zakończeniu imprezy.
Duet Kamil Glik – Michał Pazdan spisuje się bez zarzutu, obaj wyglądają, jakby grali ze sobą od lat, a przecież zestawienia w środku obrony bywały bardzo różne.
To prawda, ale bardzo pomaga im drużyna swoją mądrością taktyczną. Obaj są silnymi zawodnikami, Michał potrafi bardzo inteligentnie zaasekurować partnera, natomiast Kamil jest w niesamowitej formie i jest prawdziwym liderem formacji. Tworzą ciekawą mieszankę.
Mistrzostwa Europy, jak każdy wielki turniej, są doskonałym oknem wystawowym. To szansa dla reprezentantów Polski, aby dostrzegły ich jeszcze silniejsze kluby i dzięki temu kadra także rosła w siłę?
Nie chciałbym robić z reprezentacji Polski „konkursu dla modelek”. Zdaję sobie sprawę, że zawodnicy na co dzień grają w klubach, jest zainteresowanie ich osobami, ale nikt nie powinien traktować gry w kadrze narodowej jako miejsca wyłącznie do pokazania się. Podstawowym zadaniem jest właściwe reprezentowanie kraju. Kadra nie może być kartą przetargową – gdyby tak było, każdy starałby się grać nieco pod siebie. W polskiej reprezentacji przeważa interes grupy i o to dbamy.
Widzi Pan jakąś analogię pomiędzy obecną kadrą, a tą z 1982 roku, z mundialu w Hiszpanii?
Pewnie dałoby się znaleźć jakieś wspólne punkty, choćby liderów każdej formacji. Aby jednak móc porównywać te zespoły, trzeba osiągnąć porównywalny wynik. Dopóki tego nie będzie, trudno jest je zestawiać, aczkolwiek potencjał czy wyszkolenie aktualnej kadry nie jest słabsze od tej z 1982 roku.
Polska miała w XXI wieku wielu zawodników, którzy potrafili grać na wysokim poziomie, ale w reprezentacji na turniejach czegoś brakowało. Co ma obecna drużyna, czego nie miały poprzednie?
Koniec końców, reprezentacja musi być zarządzana podobnie jak klub – musi być odpowiedni właściciel, odpowiedni trener, podejmowanie rozsądnych decyzji. Niezbędne jest właściwe przygotowanie, zbudowanie relacji w grupie, poziom adrenaliny. W ostatnim dziesięcioleciu tych elementów trochę brakowało. Nie mieliśmy jasnej idei, jakiej reprezentacji chcemy. Czy zamierzamy naturalizować wszystkich obcokrajowców z polskimi korzeniami, którzy są na świecie, czy raczej chcemy zadbać o tych, którzy grają w Polsce. Nie chciałbym jednak na ten temat szerzej się wypowiadać, bo dotyczy to też moich poprzedników. Uważam, że dziś Polska jest dumna ze swojej kadry i chciałbym, aby ta duma trwała jak najdłużej. Nie można przy tym zapomnieć o zdaniu, że reprezentacja jest tak dobra, jak jej ostatni mecz.
Czuje Pan osobistą satysfakcję, że Pański autorski pomysł z zatrudnieniem Adama Nawałki okazał się strzałem w dziesiątkę?
Dziś łatwo byłoby o tym mówić, podkreślać wagę swojej decyzji, wypinać pierś po ordery. Nie o to jednak w tym wszystkim chodzi. Po prostu taka jest rola prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej, który musi kierować całym związkiem i dokonywać pewnych wyborów. Nie wybierałem jedynie Adama Nawałki, ale też chociażby nowego dyrektora kadry, Tomka Iwana, który doskonale wkomponował się w zespół. Zmieniliśmy niemal cały sztab i pracowników reprezentacji. Nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem dobra praca Adama – już gdy graliśmy razem w piłkę widziałem, że to człowiek o twardych, żelaznych wręcz zasadach, a ktoś taki reprezentacji jest potrzebny. Po zakończeniu EURO 2016 czekają nas kolejne eliminacje, musimy być do nich przygotowani.
Co może powiedzieć Pan o reprezentacji Szwajcarii?
To silny, dobrze wyszkolony technicznie zespół, który gra bardzo szybką piłkę. Mają zawodników, którzy nie boją się wejść w drybling, stworzyć przewagi liczebnej. Są niebezpieczni po obu stronach boiska, do tego w linii ataku czyha Dżemaili. Nie będzie to łatwe spotkanie dla nas, ale z pewnością dla nich również będzie trudne.
Zgodzi się Pan z teorią, że prawdziwe mistrzostwa zaczynają się od fazy pucharowej?
Na pewno inna jest strategia w fazie pucharowej. Wcześniej trzeba przede wszystkim kompletować punkty, jest więcej miejsca na kalkulację. W fazie play-off nie ma już takiej opcji, trzeba grać o maksymalną stawkę, całkowicie zmieniają się założenia. Turniej we Francji podoba mi się od pierwszego gwizdka. Wiadomo, że większe emocje są w drugiej fazie i to bardziej kręci kibiców, ale na udział w tej fazie trzeba sobie najpierw zasłużyć. Jak się okazało, kilka silnych drużyn jedzie do domu już teraz.
Jak oceni Pan postawę polskich kibiców we Francji?
Biało-czerwoni fani są wyjątkowi – są zawsze tam, gdzie gra kadra, widać ich i słychać. Mamy fantastyczny doping, aczkolwiek słyszę głosy, że kibice powinni więcej śpiewać. My jednak jesteśmy narodem, który przychodzi na mecze reprezentacji przede wszystkim obejrzeć spotkanie. Zarzuty, że nie ma śpiewów przez całe 90 minut nie trafiają do mnie, nie jestem zwolennikiem dwóch spektakli równocześnie. Kibic ma reagować na to, co dzieje się na boisku.