Aktualności
[WYWIAD] Michał Pazdan specjalnie dla Łączy Nas Piłka: Czujemy się mocni!
Reprezentacja17.06.2016
Ja tego zupełnie nie odczuwam. Owszem, dotarło do mnie kilka komentarzy i było bardzo miło, ale zupełnie się na tym nie skupiam. Przez dwa ostatnie dni w ogóle nie miałem internetu. A nawet kiedy jest dostęp do sieci, to i tak za wiele nie korzystam. Zupełnie nie śledzę tego, co się dzieje. Właściwie od zgrupowania w Arłamowie postanowiłem się wyciszyć. Wolę skupić się na drużynie, posiedzieć przy kawce z chłopakami, porozmawiać z żoną i rodzicami, czy obejrzeć jakiś film lub mecz. Kiedy jest czas treningu, to daję z siebie wszystko, ale bardzo ważna jest również regeneracja. Nie tylko ta fizyczna, ale również psychiczna.
Nie powiesz mi jednak, że nie dotarło do Ciebie to, że zostałeś bohaterem narodowym i w Polsce zapanowała prawdziwa pazdomania?
Ok, trochę na pewno to odczułem, bo po meczu dostałem dużo SMS-ów i gratulacji. Ale to jest normalne, tak w piłce bywa. Zdajemy sobie sprawę z tego, że graliśmy bardzo ważne spotkanie, ale najważniejsze to podejść do takiego meczu, jak do każdego następnego. To tylko kolejna okazja, by pokazać, że umiemy grać. Tak też zrobiliśmy, przygotowywaliśmy się w normalny sposób, nie było żadnych nowości. Nie boimy się takich meczów. Wiadomo, po spotkaniu zawsze jest chwila na przemyślenia. Do La Baule wróciliśmy późno w nocy, ale podsumowaliśmy jeszcze krótko mecz z „Jędzą” (Arturem Jędrzejczyk – red.) i Krzysiem (Mączyńskim – red.). Potem od razu położyliśmy się spać. W piątek porozmawiałem jeszcze chwilę z żoną i rodzicami. I na tym się wszystko skończyło. Teraz zupełnie już nie myślimy o reprezentacji Niemiec. Liczy się tylko starcie z Ukrainą. Trzeba jak najszybciej odpocząć, zregenerować się i odpowiednio przygotować do trzeciego meczu grupowego.
Nie da się jednak przejść obojętnie wobec tego, że zatrzymaliście aktualnych mistrzów świata. Ty nie miałeś problemu ani z Thomasem Muellerem, ani z Mario Goetze czy Mario Gomezem.
Taki mecz dodaje pewności siebie, muszę to przyznać. Tym bardziej, że z reprezentacją Niemiec gra się tym trudniej, że występuje bez nominalnych napastników. Trzech różnych zawodników ofensywnych nie jest przypisanych do konkretnych pozycji i co chwila się wymieniają. Trzeba cały czas być skoncentrowanym i skupionym nie na jednym zawodniku, a na kilku różnych. Byliśmy jednak na to przygotowani. Dokładna analiza gry przeciwnika okazała się kluczem. Przez większą cześć spotkania nie pozwoliliśmy też, aby przeciwnik zepchnął nas do defensywy. Wtedy byłoby się bardzo trudno bronić. Podeszliśmy jednak wyżej i odpowiadaliśmy groźnymi kontrami, dlatego rywale również musieli zagrać inaczej. O ile na początku meczu mieli kilka sytuacji, o tyle później już nie.
Powiedz tak z ręką na sercu – czy jesteś zadowolony z remisu z Niemcami?
Tak, wszyscy jesteśmy zadowoleni. Zremisowaliśmy z mistrzami świata na mistrzostwach Europy. Teraz to się już jednak zupełnie nie liczy. Musimy skupić się na kolejnych spotkaniach, przede wszystkim na tym następnym. Jest szansa, aby wyjść z grupy z pierwszego miejsca i trzeba z niej skorzystać.
O Waszej reprezentacji mówi się coraz częściej, że to historyczna drużyna. Po raz pierwszy w historii pokonaliście Niemców, wygraliście pierwszy mecz na wielkiej imprezie, a teraz możecie jeszcze po raz pierwszy wyjść z grupy na mistrzostwach Europy.
Jesteśmy taką drużyną, która w ogóle nie zwraca uwagi na to, co było. Nie interesuje nas to, że ktoś kiedyś z kimś nie wygrał, czy nie wyszedł z grupy. Dla nas liczy się to, co jest tu i teraz. Zapewniam, że większość z nas nie ma zamiaru myśleć o porównaniach, a skupia się na tych mistrzostwach i na tym, co jest do wygrania.
Jak Wy to robicie, że macie tak ogromny luz? W Polsce panuje euforia, a Wy, gdyby nigdy nic, przygotowujecie się w spokoju do kolejnego spotkania.
Po prostu nie robimy nie wiadomo czego, z tego, co dotychczas ugraliśmy. Robimy swoje. Z Niemcami zagraliśmy kolejne spotkanie i coraz lepiej się rozumiemy, nasza gra się zazębia. Wszystko należycie funkcjonuje. Najważniejsze jest odpowiednie podejście i dobre przygotowanie do kolejnego spotkania. Czujemy się mocni!
Należy też przyznać, że strzałem w dziesiątkę okazała się baza w La Baule.
To prawda. Nawet rozmawialiśmy dzisiaj o tym z chłopakami przy naszym stoliku. Wszyscy jesteśmy zadowoleni z tego miejsca. La Baule to teraz oaza spokoju. Jest tu, gdzie potrenować w dobrych warunkach, a w wolnych chwilach odpocząć. Mamy spokój, ciszę, nie musimy tylko być w hotelu, a możemy wyjść na plażę, pójść na spacer, pojeździć rowerami, pojechać na pole golfowe, czy po prostu wypić kawę na świeżym powietrzu. Taka odskocznia jest ważna. Jesteśmy na zgrupowaniu już cztery tygodnie, nie możemy tylko kisić się w hotelu. W La Baule nie ma szumu, napinki, a możemy w pełni odpocząć, zresetować się i przygotować do kolejnych meczów.
Jak Ci idzie na polu golfowym?
Muszę przyznać, że dotychczas obserwowałem kolegów z boku lub jeździłem z „Jędzą” po polu meleksem. Nie ciągnie mnie do golfa. Obserwując kolegów, muszę jednak przyznać, że nie jest to łatwy sport.
Jaka odskocznia jest więc dla Ciebie najlepsza i która pozwala się w pełni zresetować?
Lubię wyjść poza hotel, pospacerować, pojeździć na rowerze. Cenne są również rozmowy z żoną, z rodziną, trzeba się oderwać.
Na zakończenie, wiem, że lubisz analizować mecze. Ile spotkań EURO 2016 obejrzałeś do tej pory?
Myślę, że połowę. Oglądałem wszystkie spotkania o 21:00, ale o 15:00 i 18:00 mamy zazwyczaj treningi, więc jest z tym ciężko. Kiedy jest jednak dobry mecz, staram się go obejrzeć.
Która z drużyn, oprócz oczywiście Polski, zrobiła dotychczas na Tobie największe wrażenie?
W pierwszym meczu z Francuzami podobali mi się Rumunii. Grali, jak równy z równym przez całe spotkanie. W starciu z Belgią dobrze wyglądali Włosi, a Irlandia powinna wygrać ze Szwecją. Widać, że wyszliśmy z mocnej grupy eliminacyjnej. Na razie EURO 2016 jest bardzo wyrównane. Wszystkie mecze są na stryk. My skupiamy się zaś na jak najlepszym reprezentowaniu Polski.
Rozmawiał w La Baule Paweł Drażba TAGI: EURO 2016, reprezentacja Polski, Michał Pazdan,