Kibice reprezentacji Polski do lat 21, którzy wybrali się na mecz w Lublinie, mogli przeżyć déjà vu. Nasi młodzieżowcy postanowili bowiem wziąć przykład ze starszych kolegów i ich występu na mundialu w Rosji. Po przegranej w pierwszym meczu drużyna Marcina Dorny walczyła ze Szwecją o wszystko. Porażka oznaczała koniec marzeń o półfinale. Po drugie, tak jak w starciu ze Słowacją, biało-czerwoni szybko wyszli na prowadzenie. Niestety, znów dali się zaskoczyć przeciwnikom i musieli gonić wynik. Tym razem udało się zdobyć punkt. A to oznaczało, że w ostatnim grupowym starciu – z Anglikami – mogliśmy zagrać nie tylko o honor.

POLSKO-POLSKIE STARCIE SNAJPERÓW

Mecz ze Szwecją udowodnił, jak wielką stratą była absencja Dawida Kownackiego w spotkaniu ze Słowacją (pauzował za kartki). Gdyby nie on, Polska jako pierwsza odpadłaby z Euro 2017. „Kownaś” praktycznie w pojedynkę uratował remis ze Szwecją. Już na początku popisał się fantastyczną akcją, przy której asystował w zdobyciu bramki Łukaszowi Monecie. W doliczonym czasie to on wziął na siebie odpowiedzialność i wykorzystał rzut karny. Kto wie, jak wyglądałaby gra drużyny Marcina Dorny, gdyby partnerem Kownackiego w ataku był... Paweł Cibicki. Szwedzki piłkarz polskiego pochodzenia mógł grać na Euro w biało-czerwonych barwach. Po występach w reprezentacjach Polski do lat 19 i 20 wybrał jednak kadrę naszych rywali. Taka decyzja nie spotkała się z miłym przyjęciem przez kibiców na stadionie w Lublinie. Przy każdym kontakcie z piłką Szwed był wygwizdywany.  Nie wpłynęło to jednak na grę zawodnika, który zaprezentował się z dobrej strony. Po spotkaniu ta normalna część kibiców doceniła umiejętności Cibickiego i chętnie robiła sobie z nim zdjęcia.