„Musimy liczyć się z tym, że przed naszym polem karnym zaparkujemy autobus” – powiedziała przed pierwszym gwizdkiem Joanna Tokarska, która wraz z Justyną Kostyrą komentowała ten mecz dla Polsatu Sport. Jeśli tak było, to trzeba przyznać, że w tym busie wszystkie okna były otwarte na oścież. Szwedki, które przyjechały do Łodzi w roli zdecydowanych faworytek (we wcześniejszych spotkaniach zdobyły komplet punktów i nie straciły nawet jednego gola), tylko w pierwszej połowie miały kłopoty z rozbiciem polskiej defensywy. Po przerwie urządziły sobie ostre strzelenie, wbijając drużynie Wojciecha Basiuka ostatecznie cztery bramki. „To było jak potop. Szwedzki potop” – skwitowała Aleksandra Sikora. No tak, ale jeśli nie zamyka się okien...
11
E. Kamczyk
8
D. Grabowska
18
N. Kaletka
20
S. Matysik
Reprezentacja Polski przed meczem ze Szwecją w Łodzi. Stoją od lewej: Anna Szymańska, Jolanta Siwińska, Agata Guściora, Silvana Chojnowski, Paulina Dudek. W dolnym rzędzie: Martyna Wiankowska, Ewa Pajor, Sylwia Matysik, Hanna Konsek, Joanna Wróblewska, Aleksandra Sikora.
To był dla nas ciężki mecz, bo Szwedki przeważały fizycznie. Każda z nas walczyła jak mogła, ale na tak dobrego rywala to było za mało. Teraz musimy skupić się na następnym spotkaniu, bo we wtorek zagramy z Danią. Trzeba już motywować się na to spotkanie.
Mecz miał dwie fazy. W pierwszej połowie w miarę pilnowaliśmy dyscypliny taktycznej i dziewczyny były zdyscyplinowane. Straciliśmy jednak bramkę po stałym fragmencie gry, których obawialiśmy się najbardziej. Czym dłużej trwało spotkanie, tym bardziej ubywało nam sił, bo Szwecja to drużyna, która narzuca szybkie tempo i tym tłamsi rywali. Mamy świadomość, że jeżeli chcemy jeszcze cokolwiek znaczyć w tych eliminacjach i zachować szansę na awans, to musimy wygrać we wtorkowym meczu z Danią.
To pierwszy raz, kiedy na nowy stadion przy al. Unii przyjechała reprezentacja seniorska. Wcześniej na obiekcie występowała tylko biało-czerwona kadra do lat 21, która w ramach Turnieju Czterech Narodów grała ze Szwajcarią. Czwartkowy mecz miał o wiele większą rangę, bowiem Polki grały spotkanie w kwalifikacjach do przyszłorocznych mistrzostw Europy. Reprezentacja Szwecji jest jednak dużo bardziej doświadczona. Wystarczy wspomnieć, że rywalki na swoim koncie mają kilka medali mistrzostw Europy, w tym złoty, oraz mistrzostw świata. Polska kadra to zaś jedna z najmłodszych drużyn w całych eliminacjach, bowiem średnia wieku wynosi nieco ponad 22 lata. (...) Duże owacje od dość licznie zgromadzonych kibiców dostała Martyna Wiankowska, zawodniczka SMS Łódź, która wyszła na mecz ze Szwecją od pierwszych minut.
Ulubione danie, które sama potrafi przygotować: jajecznica. Coś, czemu nie potrafi się oprzeć: czekolada i masło orzechowe. Podróż marzeń: Kuba albo Australia. Z reprezentacją tak daleko jeszcze się nie wybrała, ale wszystko przed nią. Środkowa obrończyni Górnika Łęczna trafiła do kadry narodowej, gdy miała 20 lat, i mimo młodego wieku dość szybko wywalczyła sobie miejsce w podstawowym składzie. Imponowała nie tylko dużym spokojem i skutecznością pod własną bramką, ale z racji dobrej gry głową była też groźna dla rywalek w ich polu karnym przy stałych fragmentach gry. Strzelała też gole z jedenastek. Niestety, mecz ze Szwecją – jak całej naszej drużynie – jej nie wyszedł. Polki dostały od piłkarek ze Skandynawii surową lekcję futbolu.
Ze względu na bałkańskie pochodzenie i niekonwencjonalny styl gry przez szwedzkich dziennikarzy jest nazywana „Zlatanem Ibrahimoviciem w spódnicy”. Urodziła się w Skandynawii, ale jej rodzice pochodzą z Kosowa. Z początku wcale nie zapowiadała się na futbolistkę, bo do 15. roku życia trenowała grę w hokeja na lodzie. Potem jednak zdjęła łyżwy i włożyła korki, co dość szybko zaowocowało podpisaniem zawodowego kontraktu z Linköpings FC. W rodzinnych stronach długo nie zagrzała miejsca. Gdy miała 21 lat, wyjechała za Ocean, a po powrocie do Europy broniła barw m.in. Paris Saint-Germain, Manchesteru City i Realu Madryt. Dwa miesiące po meczu z Polską zdobyła srebrny medal olimpijski w Rio de Janeiro.