Prawdziwe życie zaczyna się po trzydziestce. Jeśli ktoś wątpi w słuszność tego twierdzenia, powinien poznać historię Marcina Robaka. Dwukrotny król strzelców ekstraklasy i zdobywca 120 bramek w najwyższej klasie rozgrywkowej dokonał tego głównie w czwartej dekadzie życia. Napastnik nie zamierza jednak kończyć z futbolem, a wysoką formę potwierdza w roli kapitana drugoligowego obecnie Widzewa. I mimo że 29 listopada 2019 roku to dzień jego 37. urodzin, zamierza w barwach klubu z Łodzi zagrać jeszcze w elicie.
Zaczynał w rodzinnej Legnicy. Najpierw reprezentował barwy miejscowego Konfeksu, później trzecioligowej Miedzi. Przełomowy okazał się dla niego rok 2006, kiedy przed rundą wiosenną trafił do występującej w ekstraklasie Korony Kielce. Zaczął od występów w Pucharze Polski, później przyszedł czas na walkę o punkty. Premierową bramkę zdobył w prestiżowym meczu z warszawską Legią. Złocisto-krwiści po jego strzale prowadzili 1:0, ale ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 2:2. Dwa tygodnie później zespół ze stolicy sięgnął po mistrzostwo, Korona sezon zakończyła na 5. miejscu w tabeli.
Grę w Kielcach Robak zakończył po dwóch i pół sezonu z dorobkiem 19 goli w najwyższej klasie rozgrywkowej. W kolejnych latach ta liczba z pewnością by rosła, gdyby napastnik nie zdecydował się na przenosiny do występującego na zapleczu ekstraklasy Widzewa. Problemy z korupcyjną przeszłością klubu z Łodzi sprawiły, że spędził tam aż dwa sezony. Wywalczył jednak dwa awanse i tytuł króla strzelców I ligi. Mimo niższej klasy rozgrywkowej, dobrą grę Robaka dostrzegł selekcjoner Franciszek Smuda, który zabrał go na towarzyski Turniej Króla Tajlandii w 2010 roku. Tam napastnik nie tylko zadebiutował, ale także strzelił pierwszą (jak się później okazało dotychczas jedyną) bramkę w narodowych barwach w wygranym 3:1 meczu z Tajlandią.
Z Widzewem w ekstraklasie Robak spędził tylko pół roku. Po rundzie jesiennej sezonu 2010/2011 zdecydował się na wyjazd do Turcji, gdzie reprezentował barwy Konyasporu i krótko Mersin İdman Yurdu. Zagraniczna wyprawa nie spełniła jednak jego oczekiwań i po dwóch latach wrócił do kraju. Cel – to realizacja kolejnego wielkiego marzenia, wywalczenia korony króla strzelców ekstraklasy. W barwach Piasta Gliwice ta sztuka jeszcze się nie udała. Swego dopiął w 2014 roku, zdobywając 22 bramki dla Pogoni Szczecin. W kolejnym klubie – Lechu Poznań – powtórzył ten wyczyn trzy lata później ex aequo z Marco Paixão z gdańskiej Lechii (po 18 bramek). Mijały lata, a jego skuteczność nie spadała. Już w barwach wrocławskiego Śląska przekroczył magiczną barierę 100 goli w najwyższej klasie rozgrywkowej.
30 kwietnia 2018 roku – Marcin Robak po zdobyciu 100. bramki w najwyższej klasie rozgrywkowej (w wygranym 3:1 meczu Śląska Wrocław z Lechią Gdańsk).
Złośliwi mówią, że lwią część trafień Robak zawdzięcza skutecznie egzekwowanym rzutom karnym. To fakt, że napastnik sztukę wykonywania jedenastek opanował niemal do perfekcji. Jak sam wielokrotnie podkreślał, zdobywanie bramek w tym elemencie często jest dużo trudniejsze niż trafianie do siatki z akcji.
W ekstraklasie Marcin Robak reprezentował barwy sześciu klubów: Korony Kielce, Widzewa Łódź, Piasta Gliwice, Pogoni Szczecin, Lecha Poznań i Śląska Wrocław.
Po wygaśnięciu kontraktu ze Śląskiem po sezonie 2018/2019 Robak, mimo ofert z klubów ekstraklasy, zdecydował się na niespodziewany ruch. Powrót po blisko dekadzie do Widzewa. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że czterokrotny mistrz Polski występuje w… II lidze.
Na razie zawodnik jest na najlepszej drodze do zrobienia z drużyną pierwszego kroku do tego celu. W drugoligowych zmaganiach strzela gola za golem. W klasyfikacji strzelców wszech czasów klubu z Al. Piłsudskiego coraz bardziej zbliża się do prowadzącego Marka Koniarka. I choć obecny kapitan zdecydowaną większość bramek zdobył w niższych klasach rozgrywkowych, rzetelnie pracuje na miano klubowej legendy. Idolem trybun już jest.