Aktualności

[WYWIAD] Rafał Niżnik: Duńczycy boją się Lewandowskiego

Aktualności01.08.2017 
Broendby Kopenhaga ma w swoim dorobku 10 tytułów mistrza Danii. Wydatnie do dziewiątego triumfu, w sezonie 2001/02, przyczynił się nasz rodak, Rafał Niżnik. Wychowanek malutkiego klubu z Uherców – Szarotki z żółto-niebieskimi sięgnął także po krajowy puchar i wystąpił w eliminacjach Champions League oraz w Pucharze UEFA. Dawny as ŁKS Łódź w Danii spędził pięć sezonów i dobrze zna naszego najbliższego rywala w eliminacjach mistrzostw świata 2018. Czego możemy spodziewać się za miesiąc, dokładnie 1 września 2017 roku w Kopenhadze? Zapraszamy do lektury! Kiedyś transfer polskiego piłkarza do mistrza Danii to było chyba wielkie wydarzenie?
Rafał Niżnik: Nie da się zaprzeczyć. Informację o zainteresowaniu moją osobą ze strony Broendby przekazał mi pan Antoni Ptak. Byliśmy z ŁKS-em na obozie w Portugalii i dostałem zaproszenie do Kopenhagi na testy. Przypadłem do gustu szkoleniowcom duńskiego potentata, choć początkowo przyglądano się Jackowi Paszulewiczowi. Broendby zainteresowało się jednak mną i Arielem Jakubowskim, choć w przypadku Ariela nie mam pojęcia czemu transfer nie doszedł do skutku. Mnie ściągnięto do stolicy Danii, odbyłem trzy treningi z zespołem, wziąłem udział w grze kontrolnej i zaproponowano mi kontrakt. Kluby dogadały się bez żadnych problemów, a ja cieszyłem się niesamowicie z takiego rozwoju sprawy. Trafiłem do miejsca, gdzie wszystko było znakomicie poukładane. Stadion, warunki do treningów, ludzie czuwający dookoła, by piłkarzowi niczego nie brakowało. To był ogromny przeskok, szczególnie pod względem organizacji.



Sportowo też?
Trafiłem do mocnego zespołu. Ebbe Skovdahl, bardzo ceniony szkoleniowiec, korzystał z usług choćby Ebbe Sanda, znanego napastnika, który trafił potem do Schalke 04 i grał tam z Tomaszem Hajto i Tomaszem Wałdochem. Był Peter Madsen, bramkarz Morgens Krogh, mistrz Europy z 1992 roku. Na treningach ciągle mieliśmy gierki, a nie tak w jak w tamtych czasach w Polsce – mnóstwo zajęć strzeleckich i nikt nie odstawiał nogi. Nie było łatwo przestawić się z naszej ekstraklasy na Superligaen i siadły mi kolana. W lewym pojawiły się poważne problemy z więzadłem krzyżowym i trzy miesiące poświęciłem na leczenie. Kiedy wróciłem już do gry, przegrywałem rywalizację i wypożyczono mnie do Bronshoj BK, gdzie się odbudowałem.

W Broendby pamiętano słynny dwumecz eliminacji Ligi Mistrzów z Widzewem?
Kibice i byli zawodnicy Broendby pewnie nigdy tego nie zapomną, bo Widzew wyrwał im awans do europejskiej elity. Też zaliczyłem w Danii nieudane podejście do Ligi Mistrzów, trafiliśmy wówczas na bardzo silny IFK Goeteborg i marzenia prysły. W ŁKS mierzyłem się z wielkim Manchesterem United, w barwach Broendby z Parmą, w tamtym czasie czołowym zespołem Serie A. U nich zremisowaliśmy 1:1, w Kopenhadze goście z Fabio Cannavaro, późniejszym mistrzem świata, sprowadzili nas na ziemię i wygrali 3:0.



W pańskim CV widnieje tytuł mistrza Danii 2002. To najlepsze wspomnienie z całej kariery?
Cenie je na równi z mistrzostwem Polski wywalczonym z ŁKS-em. W sezonie 2001/02 byłem podstawowym zawodnikiem Broendby, strzelałem gole, zaliczałem ostatnie podania. Z Vejle BK, gdy wygraliśmy 6:1, aż trzykrotnie asystowałem kolegom, dołożyłem do tego trafienie. Wybierano mnie do jedenastek kolejek, a mistrzowskiej fety, zorganizowanej w niemieckim stylu, nie da się wymazać z pamięci. Trochę mi brakuje z tego zdjęć, ale może uda się coś wyszperać w Internecie.

Kiedy odwiedził Pan ostatnio Broendby Kopenhaga?
Byłem w Danii niedawno, ale nie zawitałem do byłego klubu, ani nie pojawiłem się na żadnym spotkaniu. W 2006 roku w Odense oglądałem spotkanie Dania – Polska, wygrane przez gospodarzy 2:0 po golach NIcklasa Bendtnera i Dennisa Rommedahla. W naszym zespole świetne wrażenie zrobili na mnie Jurek Dudek i Jacek Bąk. A co do Broendby, to pragnę nadrobić zaległość i zajrzeć na jakiś mecz, spotkać się ze znajomymi w klubie. Kibicuje Kamilowi Wilczkowi, który strzela gole dla mojego byłego zespołu i robi świetną reklamę polskiej piłce.

Jak Pan ocenia szanse reprezentacji Polski w meczu eliminacji do mundialu z Duńczykami w Kopenhadze? Do tego starcia został już tylko miesiąc.
Gdy przenosiłem się do Broendby, duńska kadra miała znacznie lepszą reputację niż teraz. Pamiętam jak w 1998 roku z braćmi Michaelem i Brianem Laudrupem Dania dotarła do ćwierćfinału mistrzostw świata we Francji i po pięknym boju przegrała z Brazylią 2:3. Nawiasem mówiąc, miałem przyjemność być w Broendby podopiecznym Michaela Laudrupa. Człowiek, który grał w Barcelonie, Realu Madryt, Juventusie, uzbierał ponad sto spotkań w kadrze, wręcz emanował skromnością. Gdy dochodziło do gierek czterech na czterech często brał w nich udział i błyszczał pod względem wyszkolenia technicznego. W latach 90-tych Duńczycy uchodzili za zdecydowanych faworytów konfrontacji z nami, ale teraz to my mamy mocniejszą paczkę. Gdy pojawiają się problemy, sprawy w swoje ręce biorą indywidualności z Robertem Lewandowskim na czele. „Lewego” Skandynawowie boją się jak diabli, już im pokazał swoją klasę w Warszawie. W Kopenhadze ekipie Adama Nawałki będzie się grało łatwiej niż na PGE Narodowym, bo Dania musi atakować i da nam miejsce do kontrataków. Jaka to nasza mocna broń pokazaliśmy w Bukareszcie. Jestem spokojny o biało-czerwonych, a remis we wrześniowej potyczce byłby wielkim sukcesem gospodarzy.



Jak Duńczycy postrzegają futbol?
Mają fioła na punkcie reprezentacji kraju i doskwiera im ostatnio brak sukcesów. Absencje na EURO 2016 i wcześniej na mundialu w Brazylii 2014 bardzo poirytowały kibiców, ale panuje wiara w młode pokolenie, którym dowodzi 25-letni Christian Eriksen, zbliżający się już do granicy 70 meczów w barwach narodowych. Duńska młodzież pokazała się z niezłej strony na UEFA EURO U-21 w Polsce, choć nie wyszła z grupy. Dodajmy, że bardzo silnej, z Niemcami i Włochami. Futbol w tym kraju jest świetnie zorganizowany od podstaw, od pułapu szkół podstawowych, a dzieciaki chętnie garną się do gry. W ogóle, gdy tam przyjechałem, zafascynowało mnie podejście Duńczyków do sportu. Tam każdy coś uprawiał – bieganie, jogging, pływanie, gry zespołowe. Teraz tak samo zrobiło się u nas, a z tego powodu można się tylko cieszyć.

Pan jeszcze kopie piłkę?
Jestem zawodnikiem Szarotki Uherce, ale z Łodzi, gdzie mieszkam, mam kawałek na Bieszczady. W sezonie 2016/17 zaliczyłem 5 meczów, zdobyłem tylko dwa gole i aż wstyd się przyznać, że spadliśmy do klasy A. Biorę udział w rozgrywkach PlayArena, innych turniejach, grywam z oldbojami ŁKS. Trzeba się ruszać. Dodatkowo prowadzę z innymi sportowcami zajęcia ruchowe dla przedszkolaków w Łodzi. Dzieciaki w wieku 3-6 lat poznają podstawy piłki nożnej, piłki ręcznej, koszykówki i siatkówki. Przyjemnie widzieć radość w ich oczach.



Cieszy Pana powolna odbudowa pozycji ŁKS w polskim futbolu?
Mozolnie, krok po kroku ŁKS idzie do przodu. Patrzę optymistycznie na przyszłość, choć mojemu byłemu klubowi przydałby się sponsor strategiczny. Teraz trzeba zaliczyć dobry sezon w drugiej lidze, a jak się pojawi możliwość, to powalczyć o awans. Widzę w naszej piłce tendencję do renesansu większych ośrodków takich, jak Łódź, czy Lublin, gdzie odżywa Motor. W małych miejscowościach, z wyjątkami takimi jak Nieciecza, duży futbol nie ma długofalowych perspektyw. Kiedyś był pan Zbigniew Drzymała w Grodzisku Wielkopolskim i tylko żałuję, że taki sponsor nie pojawił się w Uhercach, bo pewnie miejscowi by się bardzo ucieszyli.

Czuje się Pan zawodnikiem spełnionym? W CV brakuje Panu występu w reprezentacji Polski.
Gdy Zbigniew Boniek był selekcjonerem, ocierałem się o kadrę, potem polecano mnie Jerzemu Engelowi. Wtedy jednak Polska grała świetnie, w eliminacjach do mundialu w Korei wygrywała mecz za meczem i nie był jej potrzebny Rafał Niżnik. Na pewno szkoda, że nie zagrałem przynajmniej raz, ale czasu już nie cofnę, a na pewno nie mogę powiedzieć, że przygoda z piłką była nieudana. Tytuły mistrza Polski i Danii pozostaną moją wizytówką.

Rozmawiał Jaromir Kruk

RAFAŁ NIŻNIK
Urodzony 11 grudnia 1974 roku w Żarach. Kariera piłkarska: Szarotka Uherce, Igloopol Dębica, Okocimski Brzesko, ŁKS Łódź, Broendby Kopenhaga, Bronsoj BK, Broendby, Frem Kopenhaga, Górnik Zabrze, ŁKS Łódź, Górnik Łęczna, Motor Lublin, POM Iskra Piotrowice, KS Lublin, Orion Niedrzwica Duża, KS Lublin, Szarotka Uherce. Sukcesy: z ŁKS mistrz Polski 1998, z Broendby mistrz Danii 2002, Puchar Danii 2003.

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności