Aktualności
[TOTOLOTEK PUCHAR POLSKI] Tyszanie z awansem. Pierwszoligowiec ograł ŁKS
Jeden z największych sukcesów GKS Tychy w pucharowej przygodzie stał się faktem. Tyszanie awansowali do ćwierćfinału, co do tej pory udało im się tylko raz, w połowie lat 70-tych ubiegłego wieku. W środę w meczu przyjaźni pokonali ŁKS, ale o zwycięstwo nie było łatwo.
W Tychach w środowy wieczór kibice musieli długo czekać aż piłkarze ich rozgrzeją. Większą ochotę do gry wykazywali gospodarze, ale niewiele z tego wynikało. Tyszanie początkowo próbowali rozgrywać piłkę od własnej bramki, ale w kilku próbach na 16. metrze pod bramką łodzian zabrakło im pomysłu, jak dostać się pod bramkę Dominika Budzyńskiego. Wystarczy dodać, że najwięcej zagrożenia stwarzali zawodnicy nominalnie odpowiedzialni za defensywę. Po stronie gospodarzy uderzał z dystansu, tyle, że niecelnie, Bartosz Szeliga, również goście swoje próby opierali na flankach i osobach Jana Grzesika i Kamila Rozmusa.
Widząc, że próby koronkowych akcji gospodarzom nie wychodzą tyszanie zdecydowali się na dalekie przerzuty z głębi pola. Najpierw dokładną piłkę od Marcina Biernata otrzymał Szeliga, ale będąc na piątym metrze zdecydował się jeszcze odgrywać, szkoda, że w miejsce, w którym nie było żadnego kolegi. Przy kolejnej próbie dalekiego podania od Wojciecha Szumilasa Budzyński musiał wybiegać poza własne pole karne, by uprzedzić Łukasza Monetę. W odpowiedzi niecelnie z pola karnego uderzał Piotr Pyrdoł.
Ostatnie minuty pierwszej połowy i groźne uderzenia Szeligi oraz Monety były zwiastunem obrazu gry w drugiej odsłonie. Tyszanie jeszcze śmielej ruszyli do przodu, niecelnie uderzał Szumilas, ale to było nic w porównaniu z kolejną okazją. Moneta na lewej stronie wypracował okazję i popędził do przodu. Sytuacji stworzonej przez kolegę nie wykorzystał jednak Sebastian Steblecki, który z bliska trafił w boczną siatkę.
Próby tyszan przyniosły efekt na niespełna 20 minut przed końcem spotkania. Po szybkim wznowieniu gry po aucie na strzał zza pola karnego zdecydował się Szumilas, czym zaskoczył bramkarza łodzian. Ten między nogami przepuścił piłkę do siatki. W drużynie zespołu z ekstraklasy największą ochotę do gry wykazywał Pyrdoł, ale na niespełna kwadrans przed końcem spotkania opuścił boisko decyzją trenera Kazimierza Moskala.
Trudno oczywiście wiązać oba fakty, ale chwilę po zejściu Pyrdoła tyszanie zdobyli drugą bramkę. Po kornerze i dośrodkowaniu Monety najwyżej do piłki wyskoczył Marcin Biernat. Łodzianie w końcówce zdołali jedynie odpowiedzieć strzałem w poprzeczkę i słupek.
4 grudnia 2019, 20:45 – Tychy
GKS Tychy – ŁKS Łódź 2:0 (0:0)
Bramki: Wojciech Szumilas 72, Marcin Biernat 80
GKS Tychy: 91. Konrad Jałocha – 5. Maciej Mańka, 4. Marcin Biernat, 3. Łukasz Sołowiej, 20. Bartosz Szeliga – 17. Sebastian Steblecki, 7. Jakub Piątek, 31. Keon Daniel, 96. Wojciech Szumilas, 13. Łukasz Moneta (89, 24. Dominik Połap) – 27. Mateusz Piątkowski (83, 32. Szymon Lewicki).
ŁKS: 33. Dominik Budzyński – 21. Jan Grzesik, 29. Maksymilian Rozwandowicz, 24. Kamil Juraszek, 8. Kamil Rozmus – 7. Patryk Bryła (46, 16. Adam Ratajczyk), 6. Maciej Wolski, 19. Michał Trąbka, 14. Ricardo Guima (67, 28. Łukasz Piątek), 18. Piotr Pyrdoł (78, 20. Pirulo) – 88. Rafał Kujawa.
Żółta kartka: Pyrdoł.
Sędziował: Łukasz Szczech (Kobyłka).