Aktualności
[TOTOLOTEK PUCHAR POLSKI] Pełne trybuny, wielkie emocje, w Łodzi Legia lepsza od Widzewa
Takie spotkania są świetną reklamą nie tylko Pucharu Polski, ale w ogóle piłki nożnej. Wypełniony po brzegi stadion, głośny doping, świetna atmosfera i na papierze pojedynek Dawida (II–ligowy Widzew) z Goliatem (wicemistrz Polski – Legia). A do tego rywale, których łączy długa historia pełna dramatycznych meczów. Na Widzewie wyczekiwano na kolejne spotkanie z Legią, bo przerwa w pojedynkach tych zespołów trwała aż sześć lat. Tęsknotę za meczami na poziomie ekstraklasy czuć było w Łodzi niemal namacalnie.
Obydwie drużyny potraktowały spotkanie w Totolotek Pucharze Polski bardzo poważnie. Zmiany w porównaniu z meczami ligowymi były kosmetyczne. Trener Aleksandar Vuković ze składu, który rozbił Wisłę Kraków 7:0, wymienił jedynie bramkarza – za Radosława Majeckiego wystąpił Radosław Cierzniak. W Widzewie zmiany były dwie – do „jedenastki” wrócił Łukasz Kosakiewicz, który w lidze pauzował za kartki, a Christopher Mandiangu zastąpił Konrada Gutowskiego.
Szkoleniowiec Legii nie chciał popełnić błędu trenera Śląska – Vitezslava Lavicki, który w poprzedniej rundzie Totolotek Pucharu Polski wystawił rezerwowy skład i to Widzew wygrał. Dla grających dwie ligi niżej łodzian był to więc bardzo wymagający sprawdzian. Zresztą trener Marcin Kaczmarek zapowiadał, że to dla jego podopiecznych powinna być bardzo dobra lekcja piłki nożnej.
Choć łodzianie grają na trzecim poziomie rozgrywkowym, to w składzie mają piłkarzy, którzy m.in. w ekstraklasie strzelili 120 goli (Marcin Robak) czy rozegrali ponad 250 spotkań (Mateusz Możdżeń). Jeśli nawet brakowało im umiejętności, to nadrabiali ambicją i walką.
W pierwszym kwadransie nie było widać różnicy, który mogłaby wynikać z tego, że zespoły grają w różnych ligach. Pierwszym ostrzeżeniem ze strony Legii była sytuacja sam na sam Pawła Wszołka, ale Wojciech Pawłowski wygrał ten pojedynek.
Wicemistrzowie Polski zaczęli jednak zyskiwać przewagę. Częściej byli przy piłce, dużo kłopotów sprawiali Luquinhas i wspomniany Wszołek. Legia coraz częściej przebywała pod polem karnym łodzian, ale efektów nie było. Gospodarzom nie pozostało nic innego niż uważna gra w defensywie i czyhanie na kontrataki. Nie było łatwo ich wyprowadzić, bo obrońcy gości szybko wracali. Gdy się raz udało, strzał Przemysława Kity w ostatniej chwili został zablokowany.
W 29. minucie Legia powinna prowadzić. Domagoj Antolić zobaczył wychodzącego na pozycję Arvydasa Novikowasa i dokładnie zagrał. Litwin fatalnie jednak przestrzelił, choć miał przed sobą tylko Pawłowskiego. Chwilę później centymetry zabrakły gościom do zdobycia bramki. Luquinhas kolejny raz wymanewrował kilku rywali, spod linii końcowej podał na głowę Jose Kante, ale piłka odbiła się od poprzeczki. Później Portugalczyk sam zdecydował się na strzał i zmierzającą do bramki futbolówkę wybił Sebastian Rudol. Niewykorzystane sytuacje mogły się na Legii zemścić. Kita był w dobrej sytuacji, ale drugi raz Radosław Cierzniak go powstrzymał.
Tuż po przerwie Legia potwierdziła większe umiejętności. Michał Karbownik popędził prawą stroną, wpadł w pole karne i zagrał wzdłuż bramki, a Kante z bliska kopnął do siatki. 18–letni obrońca po chwili znów przeprowadził świetny rajd, ale jego strzał odbił Pawłowski. To jednak nie był koniec tej akcji, bo piłka wróciła do gości – Antolić kopnął w słupek, a po chwili Kante tak zagrał do Wszołka, że wystarczyło lekko przyłożyć nogę i było 2:0.
To jednak nie był wcale koniec emocji, a łodzianie się nie poddali. W dość niegroźnej sytuacji, w narożniku pola karnego Igor Lewczuk sfaulował Daniela Mąkę. Rzut karny pewnie wykorzystał Robak. Gol napędził łodzian, którzy wyczuli, że jeszcze nie wszystko stracone i szukali szansy na wyrównanie. I kwadrans później prawą stroną popędził Bartłomiej Poczobut, podał w pole karne, źle interweniował Artur Jędrzejczyk i wbił piłką do własnej bramki. 2:2!
Obie drużyny już nie kalkulowały, tylko grały cios za cios. Świetną okazję miał Mąka, z drugiej strony niecelnie strzelał Kante aż w końcu zrehabilitował się Lewczuk. Po rzucie rożnym obrońca Legii przypadkowo uderzył i goście znów prowadzili. Mimo prób łodzianie nie zmienili już wyniku spotkania.
Widzew Łódź – Legia Warszawa 2:3 (0:0)
Bramki: Robak 58 (k), Jędrzejczyk 73 (sam.) – Kante 48, Wszołek 51, Lewczuk 84
Widzew: 24. Wojciech Pawłowski – 23. Łukasz Kosakiewicz, 4. Sebastian Rudol, 27. Daniel Tanżyna, 37. Kornel Kordas – 18. Daniel Mąka, 16. Bartłomiej Poczobut (90. 8. Adam Radwański), 30. Mateusz Możdżeń, 20. Christopher Mandiangu (60. 14. Konrad Gutowski) – 93. Przemysław Kita (90. 10. Rafał Wolsztyński), 9. Marcin Robak.
Legia: 33. Radosław Cierzniak – 14. Michał Karbownik, 4. Mateusz Wieteska, 5. Igor Lewczuk, 55. Artur Jędrzejczyk – 24. Andre Martins, 7. Domagoj Antolić – 18. Arvydas Novikovas (66. 8. Walerian Gwilia), 82. Luquinhas, 22. Paweł Wszołek – 20. Jose Kante (87. 11. Jarosław Niezgoda).
Żółte kartki: Gutowski – Lewczuk, Kante.
Sędzia Szymon Marciniak.
Andrzej Klemba, Łódź