Aktualności
[TOTOLOTEK PUCHAR POLSKI] Łukasz Moneta: Marzenia są po to, by je spełniać
Dla was to był mecz szczególny? Przedstawiciel ekstraklasy, mecz u siebie, 1/8 finału, gdzie w ostatnich latach mieliście problem awansować.
Traktowaliśmy ten mecz, jak każdy inny. Chcieliśmy na pewno fajnie zakończyć rok kalendarzowy i pierwszą rundę zmagań, właśnie wygrywając w ostatnim meczu u siebie, przed własną publiką. Cieszymy się. Na pewno chcieliśmy się sprawdzić w meczu z drużyną z najwyższej klasy rozgrywkowej, bo w lidze pokazujemy się z dobrej strony, gramy fajnie, ale czasem głupio tracimy punkty.
ŁKS nie zaskoczył czasem trochę in minus?
Ja bym na to trochę z innej strony spojrzał. To my zagraliśmy pozytywnie. Fajnie to wyglądało z naszej strony. Łodzianie dopiero w samej końcówce mieli swoje sytuacje, gdy uratował nas słupek i poprzeczka. Ale to szczęście też nam jest potrzebne i cieszymy się, że tym razem nam sprzyjało.
Taka wygrana to z Twojej perspektywy sensacja, niespodzianka, czy chcecie być taką drużyną, że wygrywanie z ekstraklasowiczem ma być dla was normą?
Sensacją bym tego nie nazwał. Można powiedzieć, że jest to małego rodzaju niespodzianka, nic więcej. Ale my jesteśmy pewni swoich umiejętności, wiemy na co nas stać. Przed meczem z ŁKS-em nie czuliśmy, że jesteśmy na straconej pozycji i to było widać na boisku.
Myślicie już o kolejnej rundzie Totolotek Pucharze Polski, o ewentualnym rywalu?
Na pewno o tym teraz jeszcze nie myślimy, ale zaczyna się taka faza, że te rozgrywki będą nas coraz bardziej pochłaniać. Puchar Polski to fajny dodatek, bardzo miła przygoda i jak to trener Ryszard Tarasiewicz przed meczem powiedział, marzenia są po to, by je spełniać.
Jak Ty oceniasz swój występ?
Ciężko oceniać siebie, od tego są inni. Ja na pewno się cieszę, że grałem, złapałem kolejne minuty. Cieszy mnie asysta, to jest na pewno taki bardzo miły dodatek, tym bardziej, że to dało nam drugą bramkę i powoli pozwoliło zamykać ten mecz.
Mogłeś mieć jeszcze jedną asystę. Nie będziesz mieć pretensji o wcześniejszą sytuację do Sebastiana Stebleckiego? Bo była to przysłowiowa „setka”.
(chwila ciszy) Na pewno szkoda, że Sebastian nie trafił. Najważniejsza jednak jest drużyna, ważne że wygraliśmy. Nie ma co już rozpamiętywać tej sytuacji.
Rozmawiał Tadeusz Danisz