Aktualności
[TOTOLOTEK PUCHAR POLSKI] Legia II gra dalej. „Z uśmiechem na ustach”
Dwa czyste konta, dwa zwycięstwa nad znacznie wyżej notowanymi rywalami i kolejne debiuty nastolatków – dla rezerw Legii przygoda w tegorocznej edycji rozgrywek pucharowych robi się coraz przyjemniejsza. – W losowaniu życzyłbym sobie drużyny ekstraklasowej, by było to podsumowanie dobrej rundy zawodników – mówi Piotr Kobierecki, trener drugiej drużyny warszawskiego klubu.
Środowy występ drugiej Legii w meczu z pierwszoligową Odrą Opole pokazał dwie strony medalu w prowadzeniu tak młodej drużyny. Przed przerwą drużyna Piotra Kobiereckiego została zdominowana, a Arkadiusz Piech – 191 meczów w Ekstraklasie, 56 goli – sprawiał spore problemy dwukrotnie młodszemu obrońcy Arielowi Mosórowi. – Rywale posiadali piłkę, kreowali sytuacje. W przerwie dokonaliśmy korekt personalnych i mentalnych, które przyniosły skutek – powiedział Piotr Kobierecki.
Jak się okazało, to właśnie te korekty dały Legii II najwięcej. Najpierw drużyna po prostu częściej i spokojniej zaczęła wymieniać podania, później częściej dochodziła pod bramkę rywali, aż wreszcie na kwadrans przed końcem strzeliła decydującego gola. – Duży wpływ na grę miało obniżenie Olka Wańka z pozycji nr dziesięć do środka pomocy. Wyglądał dzisiaj bardzo dobrze, a chciałem, by miał większy wpływ na grę, a tam piłki do niego nie dochodziły. Na „ósemce” tak doświadczony zawodnik bardzo nam się przydał – bo dla nas chłopak z rocznika 1998 jest bardzo doświadczony. Kończyliśmy mecz z trzema piłkarzami urodzonymi w 2003 roku, a mowa o szczeblu centralnym Pucharu Polski – podkreślał szkoleniowiec rezerw.
Dwóch zawodników z reprezentacji Polski do lat 17 już w jego zespole występowało: byli to wspomniany Mosór oraz Radosław Cielemęcki, który pojawił się w końcówce spotkania na murawie. Ale trzeci, Szymon Włodarczyk, dopiero debiutował w seniorskim futbolu, wcześniej odbył z drużyną ledwie trzy treningi, z czego dwa polegały na rozbieganiu. I to napastnik stworzył kluczową akcję. –Szczerze mówiąc, jak widziałem, że on się obraca pod presją dwóch zawodników to bardzo się obawiałem, by nie było z tego kontry. A to wyszło kapitalne zagranie i prostopadłe podanie, asysta przy pięknym golu Patryka Konika – mówił.
Jak sam przyznaje, jego zadaniem było również zarządzanie emocjami swoich piłkarzy. – Zawodnikom powiedziałem, że presję mają ludzie, którzy nie mogą dać swoim dzieciom nic do jedzenia. My się mamy takim meczem cieszyć, rozwijać. Chciałem, by wyszli na taki mecz uśmiechnięci. Widzę te rozgrywki jako kontrast do trzeciej ligi, gdzie często mamy dużo zejść z pierwszego zespołu, typu Inaki Astiz, Obradović… Jeżeli szybko nie poukładamy sobie meczu, to rywal rośnie, bo widzi, że ci zawodnicy ekstraklasowi nie są tacy straszni, jak się ich maluje. Więc gdy stawialiśmy się Odrze Opole, to z każdą minutą rosła nasza pewność siebie, a oni przekonywali się, że to nie będzie dla nich spacerek. To dla nas było kluczowe, bo nie potrafiliśmy się utrzymać w pierwszej połowie przy piłce. Dlatego chciałem, byśmy tym meczem, nawet stratami się uczyli. Nie oszukujmy się, my tego pucharu nie zdobędziemy, ale takie spotkanie posłuży nam jako kolejny krok i nabieranie doświadczenia – tłumaczył Kobierecki.
Zarazem, pomimo zrozumiałej euforii u młodych zawodników, na których pod szatniami czekali nie mniej rozentuzjazmowani rodzice, Piotr Kobierecki zastrzegał, by radość nie trwała zbyt długo. – Oni rosną, zawodnikom w młodym wieku niewiele potrzeba, by mocno w siebie uwierzyli, a zarazem też nie trzeba dużo, by im pewność siebie spadła. Najważniejsza jest stabilność, a my też musimy wrócić do trzecioligowej rzeczywistości, pokazać, że umiemy się adoptować do takiej sytuacji – mówił. Jeszcze cztery spotkania na czwartym poziomie rozgrywkowym, a na zwieńczenie rundy, która okazuje się coraz bardziej udana, czeka 1/8 finału Totolotek Pucharu Polski. Jeśli zgodnie z życzeniem trenera zespół trafi na rywala z Ekstraklasy, to może zmienić się także otoczenie, presja znów wzrośnie, a on będzie musiał przypomnieć piłkarzom, by znów grali z uśmiechem na ustach.