Aktualności
[TOTOLOTEK PUCHAR POLSKI] Co czeka nas w ćwierćfinałach?
Czas na weryfikację
W ostatnich dwóch latach na poziomie półfinałów krajowego pucharu znalazła się tylko jedna drużyna z niższej ligi – Raków Częstochowa. W poprzednich trzech sezonach było ich więcej, dwukrotnie docierały po dwa zespoły, ale w obecnym jest szansa na prawdziwy rekord. Losowanie ćwierćfinałów sprawiło, że aż trzy z czterech par to starcia pierwszoligowców z przedstawicielami Ekstraklasy.
Przejście GKS-u Tychy, Miedzi Legnica i Stali Mielec w komplecie byłoby nie lada sensacją. Kibicom rozgrywek losowanie oszczędziło to – póki co przynajmniej – wielkich hitów, lecz dało nadzieję na ciekawe historie. A przecież GKS i Stal już mają zespoły z Ekstraklasy na swoim rozkładzie: tyszanie pokonali w poprzedniej rundzie ŁKS Łódź, a piłkarze z Mielca rozprawili się z Pogonią Szczecin. Po długiej – zwłaszcza dla pierwszoligowców – przerwie zimowej ta weryfikacja na tle drużyn z wyższej ligi może być bardzo interesująca.
Kto pamięta rok 1983?
Przed finałem piłkarze Lechii Gdańsk swój ostatni mecz zagrali z Wełną Rogoźno Wielkopolskie i wygrywając 3:0 awansowali na poziom drugiej ligi. Kilka dni później udali się do Piotrkowa Trybunalskiego i przy 16 tys. widzów… zdobyli Puchar Polski. Brzmi abstrakcyjnie? Ale to prawdziwa historia, wszystko zdarzyło się w 1983 roku, a rywalem w decydującym spotkaniu był Piast Gliwice. Czyli przeciwnik, który na gdańszczan czeka w ćwierćfinale obecnej edycji.
To była inna rzeczywistość, ale do dziś pozostaje to jedną z najpiękniejszych historii rozgrywek. Triumf doprowadził przecież do spotkań Lechii z Juventusem Turyn (0:7 i 2:3), czyli fantastycznych wspomnień oraz kopalni ciekawostek, inspiracji do powstania reportaży oraz książek. Kto wie, czy nie jest to dla gdańszczan lepsza historia, niż ubiegłoroczne zwycięstwo na stadionie PGE Narodowym w finale z Jagiellonią Białystok?
Trudno mówić o rewanżu za wydarzenie, które odbyło się… 37 lat temu i żaden z piłkarzy nie ma prawa tego pamiętać. Dlatego warto raczej przytoczyć ostatnie starcia Lechii z Piastem: na początku sezonu gdańszczanie wygrali w Gliwicach dwukrotnie: najpierw w Superpucharze, a następnie w lidze. Mecz mistrza Polski z obrońcą krajowego pucharu na pewno reklamy jednak nie potrzebuje.
Czy Miedź się obroni?
Historia spotkań Miedzi Legnica z Legią Warszawa nie jest zbyt długa, oprócz starcia w Pucharze Polski w 2014 roku i dwóch ligowych meczów w ubiegłym sezonie. Jednak za każdym razem to drużyna z Dolnego Śląska przegrywała, co więcej tracąc aż dziesięć goli w tych spotkaniach. W marcu również defensywa będzie kluczem dla Miedzi w sprawieniu bodaj największej sensacji w rozgrywkach.
Dlaczego? Przede wszystkim ze względu na ofensywę Legii, która jest najlepsza w Ekstraklasie – piłkarze Aleksandara Vukovicia strzelili już 36 goli, aż o pięć więcej niż następna drużyna. Z kolei Miedź w ostatnich dziesięciu meczach tylko dwukrotnie zachowywała czyste konto, potrafiła stracić aż trzy bramki z Odrą Opole. Także dlatego trener Dominik Nowak po zakończeniu rundy jesiennej wskazywał na konieczność podniesienia poziomu swojej drużyny. – Nie ukrywamy, że czeka nas jeszcze bardzo dużo ciężkiej pracy nad wieloma elementami. Zdaję sobie sprawę, że runda musi być bardzo dobrze przeanalizowana. Musimy wyciągnąć wnioski i wskazać taką drogę w tej pracy, żeby zespół grał lepiej – powiedział po zwycięstwie z Chrobrym (2:0) w Głogowie. Pomóc może mu fakt, że wiosnę zacznie od… czterech spotkań na własnym stadionie z rzędu. Trzecim będzie to z Legią w Totolotek Pucharze Polski.
Znów na Podkarpacie
Na mecz 1/16 finału Totolotek Pucharu Polski piłkarze Lecha Poznań polecieli do Rzeszowa samolotem. Podobnie było przed spotkaniem kolejnej rundy, które odbyło się w Boguchwale ze Stalą Stalowa Wola. Przed ćwierćfinałem wyprawa na Podkarpacie pewnie przebiegnie piłkarzom „Kolejorza" podobnie, bo w losowaniu trafili na Stal Mielec. Może to być jednak znacznie trudniejsze wyzwanie.
Przede wszystkim Stal gra w wyższej lidze, niż poprzedni rywale. Spisuje się też znacznie lepiej, niż Chrobry Głogów, którego Lech odprawił na starcie rywalizacji w krajowym pucharze. Na razie bilans „Kolejorza” zdaje się być świetny – trzy zwycięstwa bez straty gola – ale na dobrą sprawę w żadnym spotkaniu nie zaprezentowali oni maksimum swoich możliwości. Tymczasem mielczanie na własnym terenie spisują się bardzo dobrze: w obecnym sezonie wygrali najwięcej spotkań (siedem), tylko raz przegrali i stracili ledwie osiem goli. O trudach rywalizacji ze Stalą przekonała się szczecińska Pogoń, która pod koniec października uległa w Mielcu 0:2.
Kolejne starcie przyjaźni
W poprzedniej rundzie do Tychów zawitali zaprzyjaźnieni kibice z Łodzi, ale gościny na boisku nie było, bo GKS pokonał ŁKS w 1/8 finału. Tym razem fani drużyny prowadzonej przez Ryszarda Tarasiewicza znów przywitają fanów „zgodowych” – z Cracovii. Dla GKS-u ćwierćfinał to już historyczny rezultat, ale u siebie będzie łatwiej poprawić ten wynik.
Zwłaszcza, że w Tychach mogą liczyć na swoich kibiców. Na meczu z ŁKS-em pojawiło się ich prawie 4,5 tysiąca, co było czwartym wynikiem ćwierćfinałów. W pierwszej lidze frekwencja GKS-u jest trzecią najwyższą i wynosi średnio 3,8 tys. fanów. Skąd taki wynik? Można szukać powodów w wynikach domowych zespołu (tylko jedna porażka), ale przede wszystkim skuteczności: średnia bramek strzelanych przez tyszan przed swoimi kibicami jest najwyższa na drugim poziomie rozgrywkowym (ponad 2,5).
Dla Cracovii to będzie drugi wyjazdowy mecz w Pucharze Polski w tym sezonie. We wcześniejszym „Pasy” męczyły się z drugoligową Bytovią i potrzebowały dwóch trafień w ostatnich minutach regulaminowego czasu i dogrywki, by awansować do 1/8 finału. Dopiero w niej w dwóch godzinach gry udało się utrzymać pierwsze czyste konto w rozgrywkach.