Aktualności
Tomasz Makowski – mrówka wśród techników
– Tomek jest twarzą nowej Lechii, częścią metamorfozy, jaką przeszła ta drużyna. Lechia idzie drogą odmładzania kadry, korzystania z młodych, własnych zasobów ludzkich, takich jak Makowski – podkreśla trener biało-zielonych Piotr Stokowiec, który dał możliwość debiutu nastolatkowi w pierwszym zespole. Dzięki niemu postronny kibic ekstraklasy poznał kim jest młodzian, grający w środku pola gdańszczan. Szerszej publiczności aktualny reprezentant Polski do lat 20 pokazał się w rundzie jesiennej. Co ciekawe: swoją przygodę z Lechią rozpoczął od rozgrywek, w których dotarł z drużyną do finału.
Człowiek na puchary
To „Puchar Tysiąca Drużyn” wypromował Makowskiego. Ten 19-letni piłkarz pierwszy raz w podstawowym składzie zespołu wyszedł przeciwko Wiśle Kraków, dziesięć dni po klęsce lechistów z „Białą Gwiazdą” w lidze 2:5. W starciu pierwszej rundy należał do najlepszych zawodników swojej ekipy. W kolejnych meczach krajowego pucharu też się wyróżniał. Z Termaliką zdobył bramkę. Gola strzelił Górnikowi, podwyższając wynik na 2:0 w Zabrzu. Zagrał w każdym z pucharowych spotkań, co pokazuje, jak mocną pozycję wyrobił sobie u Piotra Stokowca.
– Tomek jest bardzo dobrym piłkarzem. Uważam, że będzie czołowym zawodnikiem kadry U-20. Ma niesamowitą wydolność i wielkie serce do gry. Trudno go jednoznacznie scharakteryzować. On pisze nową kartę, wkrótce to do niego będą się inni porównywać. Jest wartością samą w sobie. Pokazuje innym młodym zawodnikom, jaką drogę należy obrać – mówi Stokowiec.
Z opaską mu do twarzy
Ukierunkowanie na rozwój od najmłodszych lat było wizytówką Makowskiego. Cechą, dzięki której wpadł w oko wysłannikowi Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Łodzi. Do juniorów UKS SMS trafił w wieku 11 lat, wcześniej grając w Rosanowie, wsi nieopodal Łodzi. – Wypatrzyłem go na jednym z turniejów. Już wcześniej widziałem dla niego miejsce u nas. Musieliśmy jednak poczekać pół roku dłużej, ponieważ opór mamy i trenera był w tamtym momencie na tyle mocny, że daliśmy sobie czas. Stworzyliśmy nową drużynę, rocznik 1999. Grał w jednym zespole z Piotrem Pyrdołem, Michałem Góralem, Przemysławem Macierzyńskim, Patrykiem Makuchem, który już jest piłkarzem Miedzi Legnica. Był bardzo młodym, rozsądnym człowiekiem, który potrafił sobie zjednać kolegów. Szybko wybrałem go na kapitana drużyny. To samo z czasem uczynił trener reprezentacji Polski do lat 15 Bartłomiej Zalewski. Tomek zawsze miał pozytywny wpływ na kolegów. Funkcja kapitana była mu pisana – opowiada odkrywca talentu 19-latka Józef Robakiewicz.
Cechy przywódcze to tylko jedna z pozytywnych stron Makowskiego. Druga to skromność. No i najważniejsze: praca nad sobą. – Rówieśnicy mieli większe umiejętności techniczne, on te braki nadrabiał pracowitością, dobrym przeglądem pola. Pamiętam, że grał u mnie na różnych pozycjach. Wiedziałem jednak, że ma predyspozycje, nadaje się na środkowego pomocnika. Startowaliśmy w Olimpiadzie Młodzieży w Nowym Sączu, w której to zajęliśmy drugie miejsce. Prawdopodobnie tam przykuł uwagę skautów Lechii – dodaje Robakiewicz.
Jako 16-latek zaczął grać w rezerwach gdańskiego klubu, występujących wówczas w trzeciej lidze. Dwa sezony później został wypożyczony do I-ligowego Górnika Łęczna. – Wrócił lepszy. Jestem zdania, że wypożyczenia trzeba robić z głową. Nie ma sensu oddawać gdzieś zawodnika, byle grał. Na każdego piłkarza trener musi mieć plan. Jeśli ten plan konsekwentnie się realizuje, wierzy się w danego gracza, to wcześniej czy później to się opłaci. Tak się stało z Tomkiem. Makowski jest na początku drogi, ale pokazuje, że może odgrywać główną rolę w drużynie, która walczy o najwyższe cele – podkreśla Stokowiec.
Dobry wybór priorytetów
Robakiewicz: – Pyta pan o charakter Makowskiego na boisku? Na nim nie dawał sobie w kaszę dmuchać. To miejsce, gdzie rządził. Gdy trzeba było, to ostro reagował na boiskowe wydarzenia, wszystko jednak w ramach przepisów. W trudnym momencie potrafił poderwać do walki. Mówiłem o nim „człowiek mrówka”. Dlaczego? Bo takich zawodników to aż miło prowadzić. Byłem pewien, że zrobi karierę. Wystarczy prześledzić, jakie postępy robił. Myślałem: „Komu ma się udać, jak nie jemu?”. Nie ma w sobie nic z gwiazdy. Zresztą spójrzmy: niektórzy mają talent i na tym poprzestają. A to przecież nie wszystko. Potem okazuje się, że nie robią takiej kariery, jaką mogli zrobić, gdyby ciężej pracowali. Mamy przykład Tomka, skromnego człowieka, gotowego wkroczyć do akcji, kiedy trzeba załagodzić konflikt. Taką postawą zarażał innych. Dla mnie to kapitalna sprawa, że mój wychowanek może zagrać na młodzieżowych mistrzostwach świata i powalczy o trofea z Lechią.
Piotr Wiśniewski