Aktualności

Przepustka do lepszego świata

Aktualności01.05.2019 
Chociaż Wisła Sandomierz zwycięzcą Totolotek Pucharu Polski nie będzie, to w tegorocznej edycji rozegrała najwięcej spotkań, bo aż siedem. – W pewnym sensie jesteśmy wygranymi tych zmagań – mówi prezes klubu Sebastian Wieczorek.

3 kwietnia 2019 roku. Czwartoligowy Granat Skarżysko-Kamienna wygrywa w 1/8 finału Pucharu Polski na szczeblu okręgu świętokrzyskiego z Wisłą Sandomierz 2:1. – Nie powtórzymy fajnej przygody z tegorocznej edycji Pucharu Polski… – wzdycha prezes Wisły Sebastian Wieczorek.

O jego klubie głośno zrobiło się jesienią ubiegłego roku, gdy trzecioligowa Wisła pokonała najpierw Koronę Kielce, a następnie Podbeskidzie Bielsko-Biała. – Teraz poczuliśmy się jak Korona w meczu z nami. Myśleliśmy, że to będzie spacerek, a rywal pokazał charakter. Widać, że drużyny z naszego regionu, po tym naszym udanym starcie zauważyły, że Puchar Polski może być fajną próbą przedostania się do lepszego świata. Można wiele zyskać. My, niestety, myśleliśmy, że szczebel okręgowy przejdziemy na luzie, tymczasem rywal podszedł do nas zmobilizowany na 100 procent, tak jak my do meczu z Koroną – już w kilku zdaniach prezes Wieczorek daje odczuć, że jesienne starcie z ekipą z Kielc nie pójdzie tak szybko w zapomnienie.

W Sandomierzu pojedynki z Koroną czy Podbeskidziem wszyscy wspominają z rozrzewnieniem, zwłaszcza dzisiaj, gdy klub walczy o utrzymanie w trzeciej lidze. – Byliśmy kopciuszkiem w tym gronie. Gdy nagle w ogólnopolskiej telewizji mówiło się o naszym klubie i mieście, to duma rozpierała. To były otwarte drzwi do wielkiej, ogólnopolskiej piłki – podkreśla prezes Wisły.



Najbardziej otworzył sobie te drzwi Wiktor Putin. To on w meczu z Koroną zdobył dwie bramki. Kolejną dołożył w spotkaniu z Podbeskidziem. Zimą trafił do PGE GKS-u Bełchatów. – Było widać, jak ten chłopak rośnie, jak procentuje to doświadczenie gry z najlepszymi. Mecz z Koroną odbił się szerokim echem w całej Polsce. Początkowo nie było u nas ciśnienia na Puchar Polski, ale z czasem wszyscy zawodnicy uwierzyli, że dla nich może to być doskonała szansa. Na promocję, na zdobycie doświadczenia. Dla klubu to też była okazja na wymierne korzyści finansowe. W okolicy czuć było taką dumę z naszej gry. Po tych meczach dostawałem dużo telefonów od dziennikarzy z różnych portali i gazet. Dzięki dobrej postawie wypromował się także Michał Mokrzycki, który dzisiaj jest w Ruchu Chorzów, a kolejni tylko na tym zyskiwali – ocenia prezes Wieczorek.

Ostatecznie trzecioligowca zatrzymała Odra Opole. – Liczyliśmy, że trafimy na Górnika Zabrze. Trzymam za niego kciuki w ekstraklasie, więc przyjazd czternastokrotnego mistrza Polski byłby piękną kontynuacją tej przygody. Trafiliśmy na Odrę, byliśmy już po lidze, może trochę rozkojarzeni, bo jednak ciśnienie w związku z grą już zeszło. W innym wypadku rywal miałby większe problemy – wspomina przegrane 0:1 spotkanie sternik świętokrzyskiego klubu.



Śladami Błękitnych Stargard czy GKS Jastrzębie w tym sezonie chciała pójść nie tylko Wisła. Najlepszy wynik w historii pucharowych zmagań zanotował także Rozwój Katowice, który awansował do 1/8 finału. Po drodze śląski drugoligowiec wyeliminował drużyny z Koszalina i Puław, a w meczu z Górnikiem Zabrze katowiczanie również mieli momenty, w których mogli myśleć o wygranej. – To była bardzo fajna przygoda, a rywalizacja z Górnikiem to wręcz wymarzone dla mnie spotkanie – mówi Przemysław Gałecki, który nigdy nie ukrywał swojej sympatii do klubu z Zabrza. – Będę pamiętał ten mecz, ale jeszcze bardziej utkwiłby mi w głowie, gdybyśmy sprawili psikusa utytułowanemu rywalowi. W pierwszej połowie były na to nadzieje – wspomina doświadczony defensor.

Kto jednak wie, czy największym wygranym, mimo zwycięstwa w tylko jednym spotkaniu, nie jest Huragan Morąg. Trzecioligowiec po pełnym dramaturgii spotkaniu pokonał ekstraklasowe Zagłębie Lubin, które jedną z dróg do Europy widziało właśnie w Pucharze Polski. – W pierwszych minutach nasza gra nie wyglądała dobrze. Z czasem jednak nerwy nas opuściły i zaczęliśmy grać w piłkę. Do przerwy przegrywaliśmy, ale dla nas mecz zaczął się w drugiej odsłonie. Graliśmy z każdą minutą coraz lepiej, zdobyliśmy trzy bramki, rywal zaś był coraz bardziej niepewny – wspomina pamiętny mecz trener Czesław Żukowski, który w kolejnej rundzie chciał wylosować… obecnych finalistów – Lechię Gdańsk lub Jagiellonię Białystok. Trafił na Arkę Gdynia, której jego drużyna mocno się postawiła, lecz ostatecznie przegrała 0:1. Wspomnienia i motywacja do dalszej pracy jednak pozostała.



Prawie na PGE Narodowy dotarł rewelacyjny w tym sezonie Raków Częstochowa. Podopieczni Marka Papszuna wyeliminowali m.in. Lecha Poznań i Legię Warszawa. Na ostatniej prostej minimalnie lepsza okazała się jednak Lechia, która wygrała w Częstochowie 1:0 po golu Artura Sobiecha. Kończące się rozgrywki Pucharu Polski ponownie pokazały jednak piękno piłki. Jej nieprzewidywalność i wielkie emocje.

Tadeusz Danisz

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności