Aktualności
Lechia Gdańsk triumfuje w ostatnich minutach!
Dla Jagiellonii finał Totolotek Pucharu Polski był, jak mówił Ireneusz Mamrot, najważniejszym punktem sezonu, punktem odniesienia dla całego roku pracy jego sztabu i zawodników. Piotr Stokowiec również nie cofał się przed jednoznacznymi ocenami przyznając, że on i piłkarze zwycięstwem na stadionie narodowym mogą zapewnić sobie przepustkę do nieśmiertelności w historii Lechii Gdańsk.
I te nerwy dawało się wyczuć w pierwszych minutach finałowego spotkania. Wynikające nie tylko ze stawki, okazji, czy prawie 50 tys. kibiców na trybunach, lecz również formy obydwu drużyn. Jagiellonia wyszła z wczesnowiosennego kryzysu, ale ostatni mecz ligowy przegrała. Lechia również straciła sporo ze swojej wyjątkowości, doznając trzech porażek w poprzednich czterech spotkaniach.
Pierwsze okazje to stałe fragmenty gry, czyli krótkie zrywy, które trenerzy dopracowywali w ostatnich dniach przed finałem, by zaskoczyć rywali. Jagiellonii prawie udało się w ósmej minucie, gdy szybkie rozegranie rzutu rożnego dało szansę na strzał Tarasowi Romanczukowi, lecz pomocnik pomylił się o kilkadziesiąt centymetrów.
Stopniowo przewaga Lechii rosła, gdy Jagiellonia szukała swoich szans w kontrach. Gdańszczanie pewnie objęliby prowadzenie po dwudziestu minutach, gdy Flavio Paixao zbiegł do prawej strony i dośrodkował na dalszy słupek, gdzie wbiegał Lukas Haraslin – jednak przed strzałem Słowaka ubiegł go jeden z obrońców Jagiellonii i oddalił zagrożenie.
W odpowiedzi kapitalną okazję miał Patryk Klimala, który wydawało się miał już wszystko, by strzelić gola – czas, miejsce w polu karnym i opanowaną piłkę – ale nie wziął pod uwagę tego, jak szybko zareagował Błażej Augustyn, wślizgiem blokując próbę napastnika Jagiellonii. Chociaż Lechia dalej dominowała, to takie sytuacje wprowadziły sporo nerwowości w jej defensywie, a także w poczynania Zlatana Alomerovicia, który raz minął się z piłką na czterdziestym metrze od własnej bramki.
Jednak pierwsza połowa była dokładnie taka, jaką niejako zapowiadali wczoraj trenerzy: oparta na priorytecie bezpieczeństwa pod własnym polem karnym, jak najszybszym powrocie do defensywy po stracie i angażowaniu mniejszej liczby zawodników w ataki. Tych czterdzieści pięć minut było głównie do zapomnienia.
Druga połowa to zdecydowanie wyższe tempo i ataki w obie strony: już w pierwszych kilku minutach Lechia oddała swój pierwszy celny strzał, a Jagiellonia przeprowadziła najlepszą akcję, choć uderzenie Jesusa Imaza zostało zablokowane. Zrywy były częstsze, ale wciąż nad atakującymi górowali obrońcy, a zwłaszcza świetnie interweniujący Michał Nalepa i Błażej Augustyn po stronie Lechii. To właśnie defensywa gdańszczan miała więcej pracy, również Alomerović musiał ratować swój zespół po strzale Imaza.
Wydawało się, że przełamanie przyszło na pięć minut przed końcem, gdy gola strzelił Flavio Paixao po jednej z coraz rzadszych kontr Lechii. Dośrodkowanie z lewej strony odbił Marian Kelemen, a przy uderzeniu Joao Nunesa na pozycji spalonej był właśnie kapitan gdańszczan, który po kolejnej interwencji dopadł pierwszy do piłki. Jednak to zdarzenie i tak napędziło Lechię do ataków, dłuższego przebywania na połowie rywali.
I właśnie to sprawiło, że jeszcze w doliczonym czasie gry przełamanie przyszło: Lechia rzuciła się do ataku, dobrze rozegrała rzut z autu w narożniku boiska, a dośrodkowanie Paixao zaskoczyło całą defensywę Jagiellonii – do tego stopnia, że nikt nie kontrolował wbiegającego Artura Sobiecha, który z bliskiej odległości dał gdańszczanom zwycięstwo.
Jagiellonia Białystok 0:1 (0:0) Lechia Gdańsk
Bramka: Artur Sobiech 90’
Składy:
Jagiellonia: 25. Marián Kelemen - 2. Andrej Kadlec (90, 7. Jakub Wójcicki), 17. Ivan Runje, 15. Zoran Arsenić, 19. Böðvar Böðvarsson - 9. Arvydas Novikovas, 20. Marko Poletanović (90, 99. Bartosz Kwiecień), 6. Taras Romanczuk, 11. Jesús Imaz, 12. Guilherme - 98. Patryk Klimala.
Lechia: 1. Zlatan Alomerović - 3. João Nunes, 25. Michał Nalepa, 26. Błażej Augustyn, 22. Filip Mladenović - 11. Konrad Michalak (69, 90. Artur Sobiech), 6. Jarosław Kubicki, 35. Daniel Łukasik (90, 5. Steven Vitória), 36. Tomasz Makowski, 17. Lukáš Haraslín (90, 9. Patryk Lipski) - 28. Flávio Paixão.
Żółte kartki: Arsenić - Augustyn
Sędziował: Bartosz Frankowski