Aktualności
Maciej Sawicki – piłkarz, który został sekretarzem
Legia Warszawa, Stomil Olsztyn, Korona Kielce – co łączy te kluby? Postać Macieja Sawickiego, byłego piłkarza każdej z tych drużyn, a obecnie Sekretarza Generalnego Polskiego Związku Piłki Nożnej. Jakim był zawodnikiem? Wspominamy! Zapraszamy na wspólną, boiskową podróż z popularnym „Savio”, który 20 stycznia obchodzi swoje 39. urodziny!
Przygodę z futbolem Maciej Sawicki rozpoczynał w barwach Ursusa Warszawa. W zespole „Traktorków” spędził kilka lat, aż upomniała się o niego prawdziwa potęga – Legia. Na Łazienkowską trafił za kadencji trenera Mirosława Jabłońskiego. To właśnie ten szkoleniowiec dał młodemu piłkarzowi szansę debiutu w ekstraklasie. Maciej Sawicki po raz pierwszy pojawił się na najwyższym szczeblu rozgrywkowym 18 kwietnia 1998 roku w meczu z Pogonią Szczecin, mając niewiele ponad 19 lat. Nieco „pomógł” mu w tym uraz, którego nabawił się w 24. minucie czarnoskóry gwiazdor Legii Kenneth Zeigbo. W ogóle tamten mecz był dość pechowy dla legionistów – jeszcze wcześniej boisko opuścili Dariusz Czykier i Tomasz Sokołowski. Młody napastnik zrobił to, co do niego należało. Kwadrans po przerwie zdobył bramkę dla Legii, dającą jej prowadzenie. Osiem minut później wyrównał co prawda Olgierd Moskalewicz i mecz zakończył się remisem 1:1, ale Maciej Sawicki mógł być zadowolony ze swojego premierowego występu okraszonego golem. kolejną szansę musiał jednak jeszcze chwilę zaczekać. Drugi występ w ekstraklasie zapisał na swoim koncie po pięciu następnych kolejkach. Od tego czasu zagrał w każdym meczu do końca sezonu, a w starciu z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski dorzucił do swojego konta kolejne trafienie. Legia wygrała 3:1, a Sawicki – który zastąpił na murawie Jacka Bednarza – sprytnym strzałem pokonał Janusza Jojkę. Kampanię 1997/1998 kończył więc z dobrym bilansem pięciu meczów i dwóch bramek.
Szatnia Legii pełna była wtedy bardzo doświadczonych zawodników. Wystarczy wspomnieć takie nazwiska, jak Jacek Zieliński, Ryszard Staniek, Sylwester Czereszewski, Dariusz Czykier czy Jacek Bednarz. Całość składu uzupełniały „młode wilki” – Piotr Włodarczyk, Wojciech Kowalewski oraz właśnie Sawicki. – To był całkiem ciekawy zespół, do którego Maciek wchodził jako młodziutki chłopak. Pamiętam go z obozu w Chile. Piłka zawsze go szukała, miał instynkt pod bramką. Nie unikał też kontaktów z drużynową starszyzną, zawsze znajdował się w grupie. Otwarty i komunikatywny facet – opisuje Sawickiego Jacek Kacprzak, który wcześniej z Legią wystąpił w rozgrywkach Ligi Mistrzów.
W kolejnym sezonie część ze „starych wyjadaczy” pożegnała się z zespołem, a stery przejął duet trenerski Jerzy Kopa – Stefan Białas. Rundę jesienną przyszły Sekretarz Generalny PZPN spędził głównie w rezerwach, a dopiero w ostatniej części sezonu jego dobre występy dostrzegł – pełniący już samodzielnie funkcję trenera – Stefan Białas. „Savio” wystąpił w sześciu spotkaniach, we wszystkich wchodząc z ławki rezerwowych, ale zdążył zaskarbić sobie sporą sympatię kibiców z Łazienkowskiej. Wszystko przez bramkę zdobytą w derbach stolicy. W meczu z Polonią Sawicki na murawę wszedł niespełna kwadrans przed końcem meczu, zmieniając Mariusza Śrutwę, i ustalił wynik spotkania na 3:0 dla Legii. „Bramka! Znakomitą zmianę dał Maciej Sawicki!” – wykrzyczał na antenie Wizji Sport komentujący mecz Grzegorz Kalinowski.
W kolejnym sezonie Sawicki wreszcie doczekał się szansy kilku występów od pierwszej minuty. Tym, który dał mu taką możliwość, był czwarty już w karierze młodego napastnika trener Legii Dariusz Kubicki. W drugiej kolejce rozgrywek 1999/2000 zespół z Łazienkowskiej mierzył się z Górnikiem Zabrze. Dwukrotnie musiał gonić wynik, a bramkę zapewniającą Legii punkt zdobył właśnie Sawicki. Było to jego jedyne ekstraklasowe trafienie w tamtym sezonie. Drugie dołożył w Pucharze Ligi, w zremisowanym 1:1 starciu z ŁKS Łódź. Trenerem był już wówczas Franciszek Smuda, który jeszcze podczas zimowej przerwy w rozgrywkach przeprowadził w szatni prawdziwą rewolucję. Sawicki został w zespole, jednak po zakończeniu rozgrywek musiał poszukać innego klubu.
Wybór padł na Stomil Olsztyn, gdzie został wypożyczony z Legii. Trudno powiedzieć, że była to słuszna decyzja. Defensywne nastawienie drużyny nie pozwalało Sawickiemu rozwinąć skrzydeł i pokazać tego, co potrafił najlepiej, czyli wykańczania akcji. – Mieliśmy wówczas w Stomilu bardzo trudny czas, broniliśmy się przed spadkiem, więc każdy mecz graliśmy z nożem na gardle. Maciek wychodził na murawę niemal w każdym spotkaniu. Dobrze wyszkolony technicznie, z doświadczeniem w ekstraklasie. Brakowało mu jedynie nieco szybkości i dynamiki, skąd niezbyt duża liczba zdobytych bramek. Graliśmy z nastawieniem defensywnym, nie atakowaliśmy otwarcie. Stawialiśmy głównie na kontratak, więc motoryka była bardzo ważną kwestią – przyznaje ówczesny trener zespołu z Olsztyna Zbigniew Kieżun. Sawicki sezon zakończył z łącznym dorobkiem czterech goli w 32 rozegranych spotkaniach. Stomil po barażach utrzymał się w lidze, jednak napastnik miał wracać do Warszawy.
Tam czekał już na niego Dragomir Okuka. Serbski szkoleniowiec, który finalnie doprowadził Legię do mistrzostwa kraju, nie widział dla Sawickiego miejsca w składzie, więc kolejne półtora roku napastnik spędził w III-ligowych rezerwach. Stamtąd trafił jeszcze do występującej na tym samym poziomie Korony Kielce, która okazała się ostatnim klubem w profesjonalnej karierze Sawickiego. – Maciek przychodził do nas z uznanym nazwiskiem. Kibice, ale też koledzy z zespołu liczyli, że wniesie sporą jakość, ale chyba sam nie był do końca zadowolony z pobytu w Koronie – mówi były piłkarz Legii Artr Kupiec, który dzielił z Sawickim szatnię w Kielcach. – Zawsze imponował inteligencją, zdyscyplinowaniem, miał poukładane w głowie. Maciek był spokojnym, wyważonym człowiekiem, którego wszyscy w klubie szanowali. Już wtedy operował kilkoma językami obcymi. Cieszę się, że dziś jest jedną z ważniejszych postaci w polskim futbolu i robi dla jego rozwoju kawał dobrej roboty – dodaje.
W wieku zaledwie 24 lat dobiegła końca profesjonalna kariera Sawickiego, na której przerwanie wpływ miały też problemy zdrowotne. Co warte podkreślenia, jeszcze jako czynny zawodnik Maciej Sawicki rozpoczął finansowane przez samego siebie elitarne studia. Z boiskiem nie rozstał się jednak całkowicie jeszcze na bardzo długo. W 2006 roku rozpoczął grę w podwarszawskim Anprelu Nowa Wieś, gdzie rekreacyjnie występował przez siedem lat. Równolegle pracował jako szef zespołu odpowiedzialnego za kluczowych klientów jednej z największych firm branży nieelektrycznego AGD w Polsce. Jego przebojowość została dostrzeżona przez prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, który w listopadzie 2012 roku zaprosił go do współpracy. Maciej Sawicki objął wówczas funkcję Sekretarza Generalnego PZPN, którym pozostaje do dziś. Życzymy wszystkiego najlepszego!
Emil Kopański