Aktualności
Fin, który o Polakach wie wszystko
30-letni napastnik Norwich na listę strzelców w wygranym przez Derby meczu się nie wpisał, zaprzepaścił jednak najlepszą okazję na to, by wynik zmienić. Nie wykorzystał rzutu karnego, poślizgnął się bowiem na grząskiej murawie. Kibice w jego ojczyźnie liczyli, że okazja do rehabilitacji nadarzy się już w środowym meczu towarzyskim z Polską. Ostatecznie jednak Teemu Pukki do Gdańska nie przyleci – lekarze wykazali stan zapalny w jego nodze i doświadczony napastnik musi odpocząć.
Asysta na wagę awansu
Co ciekawe, o polskim futbolu Fin wie bardzo dużo. W 2013 roku jego pierwszym kontaktem z naszą piłką było spotkanie z Łukaszem Załuską w Celticu Glasgow. Szkoci jesienią tego roku rywalizowali między innymi w Lidze Mistrzów z Barceloną, Ajaksem i AC Milan. W grupie śmierci niespodzianki nie było – Celtic wygrał tylko jedno spotkanie z holenderską drużyną na własnym stadionie. Wtedy akurat Pukki zagrał w wyjściowym składzie, w pozostałych spotkaniach, podobnie jak nasz bramkarz, zasiadał na ławce rezerwowych. Generalnie był graczem drugoplanowym, nie potrafił zdobyć zaufania trenerów.
W sezonie 2014/2015 fiński napastnik zagrał z kolei z Legią Warszawa, gdy mistrz Polski rywalizował ze Szkotami w trzeciej rundzie kwalifikacji Champions League. Pukki wystąpił w obu tych spotkaniach, w Warszawie zaliczył nawet asystę przy golu Calluma McGregora. Jak się później okazało, bramka ta miała znaczenie dla losów rywalizacji, po tym jak Legia została ukarana walkowerem w rewanżu.
W jednej linii z Wilczkiem
Najwięcej dobrego o Pukkim może jednak powiedzieć Kamil Wilczek. Były napastnik Piasta Gliwice, a obecnie FC Kopenhaga, spotkał się z Finem w Broendby. Wilczek dołączył do drużyny, w której występował już Pukki, na początku 2016 roku. Statystyki obu za ten okres są imponujące, chociaż na początku nic nie zapowiadało tak owocnej współpracy… Razem występowali blisko trzy sezony, po przyjściu naszego reprezentanta Fin zmienił ustawienie i zaczął grać wyżej, w jednej linii z Wilczkiem. Efekty przyszły szybko, bo Teemu seryjnie trafiał do siatki, w lidze osiągając dwucyfrową liczbę goli.
– To niezwykle szybki zawodnik, potrafiliśmy łapać wspólny język na boisku. Mieliśmy automatyzmy, ja często biegłem w jedną stronę, Teemu w drugą. To bardzo porządny gość także poza murawą. Fajnie wspominam wspólne czasy w jednej drużynie, bo bardzo dobrze nam się współpracowało – wychwalał swego czasu byłego partnera klubowego Kamil Wilczek. Oboje się uzupełniali, tworzyli bardzo groźny tandem, inna rzecz, że statystycznie najlepszy okres dla Polaka w Broendby przypadł na czas, gdy Fin już żegnał się z klubem. Wtedy Wilczek był kapitanem drużyny i tylko w sezonie zasadniczym zdobywał po blisko 20 bramek.
Najwyższa porażka
Z Kamilem Wilczkiem Pukki ma także jeden wspólny występ reprezentacyjny. Chodzi o eliminacje do mistrzostw Europy U-21, rozgrywane na przełomie 2009 i 2010 roku. W naszych barwach wtedy występowali głównie Wojciech Szczęsny, Kamil Glik, Maciej Rybus czy Kamil Grosicki. Reprezentacja Andrzeja Zamilskiego w Grodzisku Wielkopolskim wygrała z Finlandią 2:1 po trafieniach właśnie Glika i Grosickiego. Finowie odpowiedzieli jedynie golem Pukkiego, który na boisku pojawił się w drugiej połowie. W rewanżu Teemu zagrał od pierwszej minuty, bramki już nie zdobył, ale to Finowie wygrali, z grającymi już w rezerwowym składzie Polakami. Wtedy to na boisku pojawił się właśnie Wilczek.
W reprezentacji Finlandii Pukki debiutował blisko dwanaście lat temu. W trakcie 82. oficjalnych gier, w których zdobył 25 bramek, nie zabrakło także potyczki z Polską. Tego meczu jednak nasz bohater nie wspomina mile. Polska wygrała w marcu 2016 roku na Stadionie Wrocławiu 5:0 i jest to jak na razie najwyższa porażka w historii reprezentacyjnych występów Teemu, który pojawił się na boisku na ostatnie pół godziny. Z biało-czerwonych z tamtego meczu pamiętamy chociażby strzelca dwóch goli, Kamila Grosickiego. W reprezentacji Finlandii również nie zaszły wielkie zmiany w porównaniu do meczu sprzed ponad czterech lat – połowa zawodników z wysoko przegranego meczu we Wrocławiu ma szansę pojawić się na murawie także w Gdańsku.
W swoim klimacie
Na Wyspach Brytyjskich Fin gra już dwa lata. Z drużyną Norwich przeszedł drogę z Championship do Premier League i z powrotem. Znalazł tam swój klimat. Zarówno ten piłkarski, bo angielski styl gry mu jak najbardziej pasuje, znaczenie ma jednak również pogoda. Gdy jako nastolatek wyjechał bowiem do Hiszpanii, zbyt ciepła aura była dla niego dużym problemem. W pierwszym sezonie gry w Championship został obwołany „Piłkarzem Sezonu”, został ponadto królem strzelców, zdobywając 29 bramek. Rewelacyjnie wprowadził się także do elity, gdzie w trzech pierwszych meczach zaliczył pięć trafień. Później już było trochę gorzej, ale jedenaście goli w jednej z najsilniejszych lig świata to wynik godny pozazdroszczenia. Zresztą liczby Fina w Norwich muszą robić wrażenie – 42 bramki w 88 meczach.
Obecnie nauki od doświadczonego napastnika pobierać może między innymi Przemysław Płacheta. Polak w pierwszych meczach ligowych Norwich City dwukrotnie wchodził na boisko z ławki rezerwowych, raz wyszedł w podstawowy składzie, zdobył także swoją pierwszą bramkę na Wyspach Brytyjskich. Fin wszystkie mecze grał zaś „od deski do deski”, ma też na koncie jedną bramkę. Na kolejne gole co najmniej kilka dni będzie musiał jednak poczekać. Na pewno nie przeszkadza tu zupełnie kibicom reprezentacji Polski.
Tadeusz Danisz
Fot.: 400mm.pl